Ludzie reżimu planowali zamach w Sylwestra

Aktualizacja:
 
W Trypolisie życie toczy się już normalnym rytmemReuters

Zwolennicy Muammara Kaddafiego są wciąż aktywni i konspirują przeciwko nowym władzom Libii - pisze "The Daily Telegraph". W stolicy kraju byłe rebelianckie bojówki miały zapobiec serii zamachów bombowych na sieć energetyczną miasta. Do ataku miało dojść w Sylwestra.

O zatrzymaniu 9 zwolenników zabitego w listopadzie dyktatora poinformował przywódca jednej z największych byłych bojówek powstańczych, która ciągle nie opuściła zdobytej w sierpniu stolicy. - Przejęliśmy ładunki wybuchowe, które mieli z sobą. Kupili je na czarnym rynku. Prowadzimy przesłuchania - oświadczył Abdullah Naker, szef Rewolucyjnej Rady Trypolisu, utworzonej przez bojówki po zajęciu miasta, a która ciągle nie chce się rozwiązać i oddać całości władzy nowemu rządowi.

Walka o pozycję

Według Nakera, dziewiątka zamachowców ma być powiązana z jednym z bogatych biznesmenów niegdyś współpracującym z obalonym dyktatorem. Według libijskiego ministerstwa elektryczności, mężczyźni planowali przeprowadzić serię ataków na liczne obiekty sieci energetycznej w Trypolisie. Ponadto, według Nakera, dziewiątka dywersantów miała też planować ponownie uruchomić byłą oficjalną telewizję dyktatora Al Jamahiriya.

Według szefa Rewolucyjnej Rady Trypolisu w miniony weekend do stolicy powróciły liczne bandy zwolenników Kaddafiego. Miała to być demonstracja siły osób popierających obalony reżim, którzy według Nakera, nadal stanowią poważne zagrożenie dla Libii.

Szef bojówek w ten sposób uzasadniał ciągłe istnienie swoich paramilitarnych oddziałów. Nowe cywilne władze Libii nakazały do 20 grudnia opuścić byłym bojownikom Trypolis i usunąć swoje prowizoryczne posterunki kontrolne na ulicach. Większość posłuchała, ale część została. Tysiące młodych mężczyzn, którzy walczyli z reżimem, ciągle nie chce wrócić do domu i przyłączyć się do sił bezpieczeństwa. Naker oświadczył, że oczekują na gwarancje rządowe, iż wszyscy otrzymają zatrudnienie i dobrą płacę.

Źródło: telegraph.co.uk

Źródło zdjęcia głównego: Reuters