W Wielkiej Brytanii odbywają się w sobotę demonstracje przeciwko chińskim rządom w Tybecie - przypomina nam internauta Trionn i przysyła zdjęcia. Kilkaset osób, trzymając zakazane przez chińczyków tybetańskie flagi przemaszerowało ulicami Londynu. Podobne protesty odbywają się na całym świecie.
W Japonii również ludzie wyszli na ulice. Modlili się za ofiary chińskiej pacyfikacji, wzywali do bojkotu Igrzysk Olimpijskich w Pekinie i trzymali "listy gończe" za prezydenta Chin Hu Jintao, oskarżające go o zbrodnie przeciwko ludzkości w Chinach i nielegalną okupację Tybetu.
W ostatnich dniach solidarność z prześladowanymi Tybetańczykami wyrazili też Francuzi, Niemcy i Polacy.
W piątek pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie, mimo brzydkiej pogody i siąpiącego deszczu, zebrało się kilkaset osób. Trzymali transparenty "Polska-Tybet solidarni". Nie zabrakło też flag modlitewnych i tybetańskich flag. W setek zniczy ułożono napis "Wolny Tybet".
Politycy z USA potępiają Chiny
W piątek dwóch prominentnych amerykańskich polityków potępiło chińskie działania w Tybecie. Najpierw podczas wizyty w Dharamsali - siedzibie tybetańskiego rządu na uchodźstwie - zrobiła to przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.
Jeśli kochający wolność ludzie na całym świecie nie przemówią przeciwko Chinom i Chińczykom w Tybecie, to stracimy moralne prawo do mówienia o prawach człowieka przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi
- Jeśli kochający wolność ludzie na całym świecie nie przemówią przeciwko Chinom i Chińczykom w Tybecie, to stracimy moralne prawo do mówienia o prawach człowieka - powiedziała Pelosi.
Tego samego dnia w sprawie wydarzeń w Tybecie wypowiedział się kandydat na prezydenta USA, republikanin John McCain. - Jedna z najgorszych rzeczy o których bym dziś mówił będąc prezydentem Stanów Zjednoczonych, to to co dzieje się w Tybecie.
- Musi być poszanowanie dla praw człowieka, nie ważne czy w Tybecie, czy gdziekolwiek indziej na świecie - dodał.
Antychińskie demonstracje w Tybecie
10 marca, w 49. rocznicę wybuchu powstania w Lhasie, buddyjscy mnisi zorganizowali demonstrację, która przerodziła się w największy od 20 lat sprzeciw, wobec chińskiej polityce w Tybecie.
Chińczycy spacyfikowali protestujących, zabijając przy tym, według oficjalnych chińskich danych 19 osób. Pracownicy organizacji zajmujących się prawami człowieka uważają, że są to znacznie zaniżone liczby.
Ile osób zginęło naprawdę? - nie wiadomo, ponieważ wszyscy niezależni dziennikarze, a nawet zagraniczni turyści zostali usunięci z Tybetu.
Historia chińskiej okupacji
Chińskie wojska dokonały aneksji Tybetu w 1950 r. Początkowo składane obietnice autonomii kulturalnej i religijnej nie zostały dotrzymane.
Zaczęły się represje, niszczenie klasztorów, palenie świętych ksiąg, intensywne akcje kolonizacyjne - Tybetańczyków sprowadzono do roli obywateli drugiej kategorii.
Wszelkie przejawy nieposłuszeństwa były krwawo tłumione. Oblicza się, że w ciągu ponad 50 lat okupacji, z ręki Chińczyków zginęło co najmniej 1,2 miliona Tybetańczyków. Zniszczono też ponad pięć tysięcy klasztorów buddyjskich.
W związku z sytuacją w kraju, w 1959 roku XIV Dalajlama uciekł w Chin i ostatnie 50 lat spędził na uchodźstwie. Przez ten czas niezmordowanie zabiega o dialog z chińskim rządem i propaguje pokojowy sposób rozwiązania konfliktu.
Za swoją działalność w 1989 roku, Dalajlama został uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla.
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: internauta Trionn