Komandosi nocą wylądowali w stolicy, wybuchła panika. O włos od wojny

Źródło:
PAP, FrontPageAfrica
Liberia. Lotnisko w Monrowii na nagraniach archiwalnych
Liberia. Lotnisko w Monrowii na nagraniach archiwalnychArchiwum Reutera
wideo 2/3
Liberia. Lotnisko w Monrowii na nagraniach archiwalnychArchiwum Reutera

Liberia i Gwinea na początku listopada otarły się o wybuch wojny, gdy w środku nocy na międzynarodowym lotnisku w Monrowii wylądował samolot z uzbrojonymi gwinejskimi komandosami. Wojskowi zażądali wydania zbiegłego z ich kraju Ibrahima Khalifa Cherifa, oskarżonego o werbowanie najemników mających obalić gwinejską juntę wojskową.

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło na początku listopada, jednak dopiero teraz poinformowały o nim liberyjskie służby. "Dla postronnego obserwatora nocna wizyta Gwinejczyków mogła wyglądać jak inwazja obcych wojsk, ale wszystko było pod kontrolą, a napięcie udało się rozładować. Panowie nie chcieli nas zaatakować, realizowali misję swojego rządu", przekazał wysokiej rangi oficer liberyjskiej policji.

Inne źródła sugerują jednak, że sytuacja na lotnisku była kryzysowa, a Gwinejczycy zapowiedzieli, że bez Cherifa nie odlecą i choć było ich tylko sześciu, całkowicie zignorowali liberyjskie służby bezpieczeństwa. W Liberii na pograniczu z Gwineą wybuchła panika, krążyły informacje, że Gwinea szykuje się na zbrojną interwencję. Liberyjski prezydent Joseph Boakai wysłał swoich przedstawicieli na północ, aby uspokoili wystraszonych mieszkańców pogranicza i zapewnili, że wojny nie będzie.

Komandosi z Gwinei podczas ćwiczeń Flintlock 20 w Nawakszut, Mauretania, 2020 rokdvidshub - US Army

ZOBACZ TEŻ: Chaos i śmierć po ogłoszeniu wyników wyborów. Sąsiedzi zamykają granicę

Zamach stanu w Gwinei

W Gwinei od września 2021 roku rządzi pułkownik Mamady Doumbouya, który obalił Alphę Conde, jedynego dotychczas demokratycznie wybranego prezydenta tego kraju. Wojsko przeprowadziło zamach, gdy Conde wygrał trzecie wybory, wcześniej krwawo tłumiąc protesty opozycji. Za łamanie praw człowieka i korupcję Stany Zjednoczone nałożyły na niego sankcje. Conde krótko przebywał w areszcie domowym w Konakry, a gdy władze wojskowe pozwoliły mu na wyjazd z kraju, zamieszkał w Stambule.

We wrześniu były prezydent opublikował na Facebooku przesłanie do Gwinejczyków: "Nigdy nie przestałem o was myśleć" i zasugerował, że przebywa obecnie w Afryce, choć nie sprecyzował miejsca. W Liberii pojawiły się wówczas, kłopotliwe dla tego kraju, informacje, że przebywa w Wybrzeżu Kości Słoniowej i jest w drodze do Monrowii.

ZOBACZ TEŻ: Ponad połowa młodych Afrykanów akceptuje dyktatury wojskowe

Ibrahim Khalif Cherif - co mu zarzucano?

Junta poczuła się zaniepokojona. Uznała, że Conde, mimo 86 lat, zamierza przejąć władzę, nie czekając na rozpisanie wyborów. O ukrywanie i szkolenie najemników, którzy mieliby pomóc obalonemu prezydentowi odzyskać stanowisko, oskarżyli Liberię, gdzie miał ukrywać się Cherif, niegdyś blisko związany z Condem. Ale Cherif się nie ukrywał, w liberyjskim więzieniu czekał na rozprawę, ponieważ rzeczywiście zarzucono mu rekrutację najemników wśród muzułmańskiej części liberyjskiej społeczności, na co miał wydać około 150 tys. dolarów.

Gwinejczycy wystąpili o jego ekstradycję i dali do zrozumienia rządowi Liberii, że niewydanie zbiega zinterpretują jako poparcie zamachu stanu. W liberyjskich mediach pojawiły się informacje, że Gwinea jest gotowa siłą zająć tereny Liberii, na których rzekomo dochodzi do werbunku. Władze Liberii nie chciały testować, jak daleko posuną się wojskowe władze sąsiedniego państwa, i wydały zbiega. Nocą z 3 na 4 listopada wyciągnięto go z więziennej celi i przekazano czekającym na lotnisku gwinejskim komandosom.

Żołnierz z Gwinei podczas ćwiczeń Flintlock 20 w Nawakszut, Mauretania, 2020 rokdvidshub - US Army

"Władze Liberii były oszczędne w słowach w sprawie sytuacji postrzeganej jako priorytetowa kwestia bezpieczeństwa narodowego" - podał 11 listopada portal FrontPageAfrica. Powołując się na źródło w "siłach bezpieczeństwa", wskazał również, iż Cherif rzeczywiście został przekazany władzom Gwinei.

- Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć, ale sądy dadzą więcej wglądu w sprawę. Wiem, że Cherif jest Gwinejczykiem, który rekrutował byłych bojowników w Liberii w celu destabilizacji Gwinei. Mamy dowody w postaci SMS-ów z nim i byłym prezydentem Gwinei Alphą Conde z Turcji, zdjęć, nagrań i tym podobnych - stwierdziło źródło agencji AFP.

ZOBACZ TEŻ: Taki widok, dwa pakty i wielka afrykańska wojna na horyzoncie

Niestabilna Afryka Zachodnia

Trzy sąsiadujące ze sobą kraje: Liberia, Gwinea i Sierra Leone położone są w bardzo niestabilnym regionie Afryki Zachodniej. Liberia i Sierra Leone wstrząsane były najkrwawszymi w Afryce wojnami domowymi w latach 90. Uchodźcy z obu krajów szukali wówczas schronienia w Gwinei - uciekli przed wojną, ale w obozach spotkała ich przemoc, gwałty i zabójstwa.

Gwinea ingerowała w obie wojny, wspierając rebeliantów oskarżanych później o popełnianie zbrodni na ludności cywilnej. Wojny w regionie zakończyły się ponad dwadzieścia lat temu, ale napięcia między sąsiadami wciąż są.

Autorka/Autor:wac//mm

Źródło: PAP, FrontPageAfrica

Źródło zdjęcia głównego: dvidshub - US Army