W Indiach rozpoczęły się najbardziej spektakularne wybory parlamentarne na świecie. Maoistowscy rebelianci uznali, że to najlepszy czas, by uderzyć.
Do pierwszego ataku doszło w rejonach plemiennych stanu Dźharkhand na wschodzie Indii, który jest bastionem maoistowskiej rebelii. Lewaccy rebelianci zdetonowali minę w chwili przejazdu autobusu sił ochrony granicy, a następnie ostrzelali pojazd z moździerzy.
Zginęło siedmiu funkcjonariuszy i dwóch cywilów - powiedział rzecznik policji departamentu Lathear, 140 km od stolicy stanu, Rańći.
Kolejny atak przeprowadzono w sąsiednim stanie Bihar, gdzie maoiści zabili dwóch funkcjonariuszy i ranili jednego - podała oficjalna agencja indyjska PTI.
W stanie Ćhattisgarh z kolei, leżącym na południe od Dźharkhandu, rebelianci wysadzili dżip wiozący członków komisji wyborczej. Zginęło pięciu z nich. Jeden przedstawiciel służb porządkowych zginął natomiast w strzelaninie z udziałem maoistów.
Atak w dzień wyborów
Zabici policjanci mieli zapewniać bezpieczeństwo rozpoczętych w kraju wyborów parlamentarnych. Pierwszego dnia głosowanie trwa tylko w kilku spośród 35 indyjskich stanów i terytoriów związkowych. Kolejne rundy będą się odbywały w tygodniowych odstępach. Wyniki znane będą przypuszczalnie 16 maja.
Źródło: PAP