- Celem władz rosyjskich jest uciszenie broniących praw Tatarów krymskich aktywistów Krymskiej Solidarności, ale nie uda się nas zastraszyć. Nadal będziemy mówić o łamaniu praw człowieka i terrorze na półwyspie - powiedział działacz ruchu Serwer Czolakczyk, odnosząc się do zatrzymania, wywiezienia do Rosji i aresztowania aktywistów sprzeciwiających się rosyjskiej aneksji Półwyspu Krymskiego.
Rosyjskie służby specjalne przeprowadziły w środę i czwartek masowe rewizje w domach i mieszkaniach 23 proukraińskich działaczy społeczności tatarskiej na zaanektowanym Krymie.
- Połowa z zatrzymanych to nasi aktywiści. Krymska Solidarność to w tym momencie najsilniejszy ruch społeczny na Krymie - twierdzi Czolakczyk.
Krymska Solidarność powstała w 2016 roku jako wsparcie dla rodzin represjonowanych Tatarów krymskich. W ramach grupy działa sieć tak zwanych streamerów, którzy nagrywają na telefony komórkowe wydarzenia związane z więźniami politycznymi oraz przypadki łamania praw człowieka przez władze Krymu.
- Walczymy też z blokadą informacyjną. Na półwyspie jest zaledwie kilku niezależnych dziennikarzy. Bywa, że jesteśmy jedynym źródłem informacji z półwyspu - opowiada aktywista.
Do 20 lat więzienia
Sąd rejonowy w Symferopolu na posiedzeniach 27 i 28 marca zdecydował o aresztowaniu zatrzymanych Tatarów pod zarzutem członkostwa w zakazanej w Rosji Partii Odrodzenia Islamskiego (Hizb ut-Tahrir). Grożą im kary od 10 do 20 lat więzienia i od 500 tysięcy do miliona rubli grzywny.
Czolakczyk uważa, że Rosja wykorzystuje przepisy antyterrorystyczne przeciwko Tatarom ponieważ tak najłatwiej ich aresztować. - W islamie Tatarów krymskich nie ma miejsca dla terroryzmu. Ale rosyjska propaganda dzieli Tatarów na "dobrych", czyli niesprzeciwiających się okupacyjnym rządom oraz "złych", którzy myślą niezależnie. Tych drugich nazywa później terrorystami. To najwygodniejszy sposób, by wyjaśnić rosyjskiemu społeczeństwu, co dzieje się na Krymie - uważa Czolakczyk.
Potwierdzone doniesienia
Ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa potwierdziła w sobotę wcześniejsze doniesienia, że aresztowani zostali przewiezieni z Krymu do Rostowa nad Donem w Rosji.
- Wywieziono ich, by nie dopuścić do masowych demonstracji przed krymskim aresztem. Oburzenie ostatnimi wydarzeniami sprawia, że do naszego ruchu dołączają ludzie, którzy jeszcze wczoraj woleli milczeć. Tam, gdzie Rosjanie aresztują 20 aktywistów, przyjdzie 200 nowych - zapewnia Czolakczyk.
Represje ze strony rosyjskich władz
Wchodzący w skład Ukrainy Półwysep Krymski został zaanektowany przez Rosję w marcu 2014 roku, po interwencji zbrojnej i nielegalnym referendum, nie uznanym przez władze Ukrainy jak i Zachód.
Tatarzy krymscy, którzy stanowią 12 procent mieszkańców półwyspu, byli przeciwni nielegalnemu plebiscytowi. Ich społeczność w większości zbojkotowała głosowanie, narażając się na represje ze strony rosyjskich władz.
W niedzielę na Ukrainie odbędą się wybory prezydenckie. Mieszkańcy Krymu mogą w nich głosować w lokalach wyborczych znajdujących się na tak zwanej Ukrainie kontynentalnej.
Autor: MP/adso / Źródło: PAP