Koniec kłopotów scjentologów w Niemczech? - wszystko na to wskazuje. Minister spraw wewnętrznych i jego odpowiednicy w 16 landach zarzucili pomysł zdelegalizowania kościoła. Powód to brak dostateczych dowodów na nielegalną działalność. Jednak śledczy będą wciąż monitorować działania grupy.
Choć niemiecka gałąź założonego w Los Angeles kościoła była pod obserwacją od około 10 lat, to od roku trwało zbieranie w poszczególnych landach informacji, czy są wystarczające powody do zakazania im działalności. Jednak niczego wystarczająco niepokojącego nie znaleziono.
"To jedyna możliwa decyzja"
Przedstawiciele Kościoła Scjentologicznego z ulgą przyjęli decyzję władz, określając ją jako "jedyną możliwą". - Nigdy nie było prawnych podstaw do takich działań - powiedziała rzeczniczka niemieckich scjentologów Sabine Weber. Scjentolodzy wezwali też władze do zaprzestania obserwacji, nazywają ją "dyskryminiującą" i "nękającą".
- Ta organizacja dąży do celów - przez swoje pisma, poglądy i brak szacunku dla mniejszości - których nie możemy tolerować i które jak sądzimy mogą być sprzeczne z konstytucją. Ale bardzo niewiele z tego przekuwają na konkretne działania - powiedział Erhart Koerting, najwyższy rangą berliński specjalista do spraw bezpieczeństwa. Choć określił scjentologów jako "nędzną" organizację, to jednak powiedział że władze nie znalazły wystarczających podstaw do zakazania jej działalności.
Kim są scjentolodzy?
Kościół Scjentologiczny powstał w 1954 roku z inicjatywy pisarza science fiction L. Rona Hubbarda. W Niemczech pojawili się w 1970 roku i dziś mają tam około 5-6 tys. członków.
Zgodnie z dorocznym reportem niemieckich agencji na temat ekstremizmu z 2007 roku scjentolodzy "dążą do ograniczenia lub zanegowania konstytucyjnych praw i praw człowieka, takich jak prawo do godności, prawa do samorealizacji i prawa do równego traktowania".
Na całym świecie mają wielu wpływowych członków, w tym m.in. hollywoodzką gwiazdę Toma Crusie'a.
Źródło: yahoo.com
Źródło zdjęcia głównego: scjentolodzy