Szpital w Neapolu leczy pacjentów chorych na COVID-19. Placówka może pochwalić się tym, że do tej pory ani jeden członek personelu medycznego nie zakaził się koronawirusem. Dzięki temu bez zakłóceń lekarz i pielęgniarki pracują dzień i noc. Materiał magazynu "Polska i Świat".
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
KORONAWIRUS – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>
Praca w szpitalu Cotugno w Neapolu wygląda zupełnie inaczej niż gdziekolwiek indziej. Jego pracownicy korzystają z masek przypominających bardziej gazowe niż medyczne. Lekarze i pielęgniarki mają nieprzemakalne kombinezony. Są w nich szczelnie zamknięci - całkowicie odizolowani od środowiska zewnętrznego.
Do szpitala trafiają wyłącznie pacjenci, u których zdiagnozowano chorobę COVID-19 wywołaną nowym koronawirusem. Są ich dziesiątki. Ale jak dotąd żaden z pracowników nie zakaził się. Tutejsi medycy udowadniają, że to możliwe - trzeba mieć jednak odpowiednie narzędzia, by toczyć tę walkę i przestrzegać protokołów bezpieczeństwa.
Gdy stan pacjenta w izolatce szybko się pogarsza, pielęgniarz komunikuje się z lekarzem przez drzwi. Na korytarzu przygotowuje zastrzyk. Nigdy nie wchodzi do izolatki, leki podaje przez drugie drzwi. Mimo że nie dotykał niczego wewnątrz, natychmiast ściąga jedną warstwę rękawiczek i odkaża dłonie - tak dzieje się za każdym razem.
"Na północy Włoch wielu lekarzy zachorowało. W tym szpitalu nic takiego się nie wydarzyło"
- Liczby zakażonych wciąż rosną, nie ma co do tego wątpliwości. Trafiają tu coraz młodsi ludzie. Tutaj lekarze mówią, że nie ma znaczenia, ile masz lat. Każdy może zachorować - mówi reporter telewizji Sky News Stuart Ramsay.
Lekarze z północy Włoch nie zdążyli przygotować się na epidemię, która ostatecznie pogrążyła tamtejszy system służby zdrowia, ale na południu był czas i został dobrze wykorzystany. Zasady oddzielania skażonych stref od tych czystych robią tu ogromne wrażenie. Uzbrojeni ochroniarze stoją przy drzwiach, otwierają je i zamykają za każdym pacjentem.
Sprawna organizacja pracy ułatwia leczenie pacjentów. - To jest pierwsza rzecz, którą trzeba zrobić w takich szpitalach - podkreśla doktor Roberto Parrella, dyrektor oddziału pulmonologii w szpitalu Cotugno w Neapolu. - Doktor (Giuseppe) Fiorentino organizuje dwa oddziały. To ważne, by korytarz był przedzielony. Trzeba też szkolić pracowników, jak ściągać i zakładać odzież ochronną. To bardzo ważne - podkreśla.
Oddział intensywnej terapii oddzielony jest od innych oddziałów taśmą. Pracownicy służby zdrowia znajdujący się w innych oddziałach nie mogą jej przekroczyć. - Jesteśmy oddzieleni. Na północy Włoch wielu lekarzy zachorowało. W tym szpitalu nic takiego się nie wydarzyło - zaznacza doktor Fiorentino.
Na całym świecie liczba zakażonych koronawirusem lekarzy ciągle rośnie, ale tak wcale nie musi być. Lekarze potrzebują jednak czegoś więcej niż nadziei, modlitw i wsparcia emocjonalnego - potrzebują przede wszystkim sprzętu.
Autorka/Autor: Justyna Zuber, asty//now
Źródło: TVN24