Popyt na testy na obecność koronawirusa jest tak duży, że brytyjskie laboratoria nie nadążają z realizacją zamówień – podało BBC. Coraz częściej się zdarza, że ludzie odsyłani są do punktu pobrań oddalonego nawet kilkaset kilometrów od domu.
W Wielkiej Brytanii chęć wykonania testu na obecność koronawirusa można zgłosić przez stronę internetową lub telefonicznie. W obu przypadkach można albo zarezerwować wizytę w punkcie pobrań wymazów, albo zamówić zestaw testowy, który powinien przyjść pocztą następnego dnia. Ponieważ wyniki z punktów pobrań są szybciej, większość rezerwujących wybiera tę pierwszą możliwość.
Jednak strona internetowa jest obecnie tak ustawiona, że priorytetowo traktowane są te tereny, na których jest dużo zakażeń, a także domy opieki. W efekcie na terenach z niższą liczbą zakażeń jest mniej dostępnych wizyt w punkcie pobrań oraz mniej zestawów testowych do wysyłki. To z kolei powoduje, że zdarzają się przypadki, iż osoby chcące zarezerwować wizytę kierowane są do miejsc oddalonych nawet o kilkaset kilometrów od domu.
BBC opisuje kilka przykładów takich sytuacji, np. gdy system rezerwacyjny przydzielił osobie z południa Anglii wizytę w północno-zachodniej Anglii, czyli 300-350 km od domu, a nawet w Inverness na północy Szkocji, czyli około 1000 kilometrów od domu.
Te problemy mają miejsce, mimo że obecnie w Wielkiej Brytanii przeprowadzanych jest około 175 tysięcy testów dziennie, co jak podkreśla rząd, jest największą liczbą w Europie w stosunku do populacji, a możliwości techniczne laboratoriów sięgają 250 tysięcy testów na dobę.
Jak wyjaśnia rząd, oprócz priorytetowego traktowania obszarów o wysokiej zachorowalności powodem sytuacji są nierównomierny popyt, który spada w weekendy, zaś rośnie w dni powszednie, a także zaległości z poprzednich tygodni i aby je zmniejszyć, ograniczono liczbę dostępnych do rezerwacji. Zapowiedziano jednak, że od piątku nikt nie powinien być już kierowany do punktu pobrań oddalonego o więcej niż 120 kilometrów od miejsca zamieszkania.
Źródło: PAP