W Stanach Zjednoczonych rozpętała się "afera fryzjerska" z Nancy Pelosi w roli głównej. Przewodnicząca Izby Reprezentantów była u fryzjera w San Francisco, co nie było zgodne z prawem, a w dodatku - przynajmniej przez pewien czas pobytu w salonie - nie miała założonej maseczki.
Zdaniem przewodniczącej Izby Reprezentantów cała sprawa została przez kogoś "ustawiona", bo do mediów wyciekło nagranie z monitoringu z wnętrza salonu. Pelosi twierdzi, że maseczki nie miała założonej podczas mycia włosów - co uznaje za zasadne. Poza tym w salonie była jedyną klientką. Przewodnicząca Izby Reprezentantów ma jednak żal do fryzjera, który - jak się okazało wbrew obowiązującym przepisom - namówił ją do skorzystania z usług w salonie. Miał ją zapewniać, że jest to legalne, choć w San Francisco, w chwili gdy Pelosi korzystała z usługi, salony fryzjerskie były przymusowo zamknięte.
O sprawie i naruszeniu przepisów epidemicznych przez Pelosi zrobiło się głośno w całych Stanach Zjednoczonych. Przed jej domem protest zorganizowała grupa fryzjerek, których salony ponoszą straty finansowe przez restrykcyjne stanowe przepisy związane z zapobieganiem koronawirusowi. Krytyki nie szczędził też prezydent Donald Trump. Wcześniej Pelosi piętnowała zarówno jego, jak i innych republikanów za nienoszenie masek ochronnych.
Koronawirus w USA
W czwartek w Stanach Zjednoczonych odnotowano trzecią dobę z rzędu z ponad tysiącem zgonów na COVID-19. Bilans ofiar śmiertelnych epidemii w USA powiększył się o 1080 - wynika z danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore (JHU).
Poprzednie dobowe bilanse mówiły o 1066 i 1045 zgonach. Zgodnie z danymi JHU od początku epidemii w USA z powodu koronawirusa zmarły już 186 754 osoby.
W sumie w Stanach Zjednoczonych potwierdzono 6 148 875 przypadków infekcji.
Źródło: TVN24