Szwecja uniknęła "czarnego scenariusza"? Bilans epidemii może być jednak gorszy, niż sądzono

Źródło:
New York Times, PAP
Polska pielęgniarka z Malmo: Największa epidemia dzieje się w Sztokholmie. Tam prawdopodobnie brakuje większości rzeczy
Polska pielęgniarka z Malmo: Największa epidemia dzieje się w Sztokholmie. Tam prawdopodobnie brakuje większości rzeczy TVN24
wideo 2/21
Polska pielęgniarka z Malmo: Największa epidemia dzieje się w Sztokholmie. Tam prawdopodobnie brakuje większości rzeczy TVN24

W odpowiedzi na pandemię COVID-19 niemal wszystkie kraje w Europie zamknęły granice, szkoły i biznesy, nakazując obywatelom pozostanie w domach. Szwecja stała się przykładem innego, otwartego podejścia. Czy to się opłaciło? "New York Times" pisze, że choć nie zrealizował się tam czarny scenariusz, za wcześnie jest na ocenę szwedzkiej strategii przed "linią mety".

"New York Times" zwraca uwagę, że choć w Szwecji epidemia nie zebrała tak tragicznego żniwa jak we Włoszech, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii, w kraju tym odnotowano ogromny procentowy wzrost śmiertelności w porównaniu z takim samym okresem w innych latach. W Sztokholmie, gdzie koronawirus rozprzestrzeniał się głównie wśród migrantów, zmarło w zeszłym miesiącu ponad dwa razy więcej ludzi niż zwykle. To znacznie gorszy wynik niż w amerykańskich miastach takich jak Boston czy Chicago – zauważa nowojorski dziennik.

W skali kraju podczas epidemii zmarło o 30 procent więcej Szwedów, niż wynosi średnia z poprzednich lat. To znacznie większy przyrost zgonów niż w sąsiednich krajach, bliski tego, który odnotowano w USA. Należy zaznaczyć, że Stany Zjednoczone są obecnie najbardziej dotkniętym pandemią krajem na świecie.

"NYT" podkreśla, że w Szwecji, podobnie jak w całej Skandynawii, ochrona zdrowia znajduje się na bardzo wysokim poziomie. - Nie ma powodu, dla którego Szwecja powinna mieć gorszą sytuację (zdrowotną) niż Norwegia, Dania czy Finlandia – twierdzi Andrew Noymer, demograf z Uniwersytetu Kalifornii, cytowany przez "New York Times".

Jak wzrosła śmiertelność w Europie w trakcie pandemiiTVN24

Bez surowych obostrzeń

Jak przypomina dziennik, szwedzkie władze zdecydowały się nie wprowadzać surowych obostrzeń w związku z epidemią, jak zrobiło to wiele innych państw Unii Europejskiej. Nie zamknęły szkół, restauracji, siłowni czy barów. Strategię oparli na zaufaniu do obywateli, licząc, że dobrowolnie będą stosować się do rządowych zaleceń, jak zachowanie dystansu społecznego czy unikanie zgromadzeń powyżej 50 osób.

Z początku szwedzkie podejście było postrzegane przez inne kraje jako ryzykowne. Dwa miesiące później okazało się jednak, że w Szwecji nie spełnił się najgorszy scenariusz, który jej wróżono. Najwięcej ofiar śmiertelnych COVID-19 w szwedzkim społeczeństwie, podobnie jak w większości innych państw, to osoby starsze oraz mieszkańcy domów opieki społecznej. Także szpitale nie zostały przytłoczone liczbą pacjentów z koronawirusem, co przewidywało wielu ekspertów i polityków – pisze "New York Times".

Dziennik przestrzega jednak, że pełen obraz śmiertelności COVID-19 poznamy dopiero za jakiś czas.

Szwedzkie władze broniły swojej strategii, przyznając jednak, że niewystarczająco chroniono osoby starsze. Tłumaczyły, że chciały ograniczyć rozprzestrzenianie wirusa bez konieczności zamykania całego kraju, jako zbyt szkodliwego dla gospodarki. – Gdy wprowadzi się blokadę, trudno się z niej wydostać – mówi "New York Timesowi" szwedzki epidemiolog Anders Tegnell.

Szwedzi nie zawiedli i rzeczywiście stosowali się do zaleceń władz. Istnieją jednak powody, by sądzić, że szwedzkie podejście mogłoby mieć znacznie gorsze skutki w innych państwach – stwierdza "New York Times".

Szwecja a Europa Zachodnia

Niewielka gęstość zaludnienia i wysoki odsetek jednoosobowych gospodarstw domowych to zdaniem nowojorskiej gazety czynniki, które różnią Szwecję oraz inne państwa skandynawskie od Europy Zachodniej. Jak zwraca uwagę "NYT", we Włoszech na przykład wirus szybko rozprzestrzeniał się w wielopokoleniowych domach, gdzie łatwo przenosił się z młodych ludzi na ich starszych krewnych, którzy mieszkali pod wspólnym dachem.

Dziennik zauważa, że choć średnia wieku w Szwecji jest wyższa niż w krajach Europy Zachodniej, przewidywana długość życia jest tam bardzo wysoka, niski za to jest wskaźnik chorób przewlekłych, takich jak cukrzyca czy otyłość, które pogarszają przebieg COVID-19.

"New York Times" zwraca też uwagę, że nawet bez wprowadzania radykalnych obostrzeń, epidemia odbiła się na szwedzkiej gospodarce. Wstępne dane, na które powołuje się gazeta, wskazują, że Szwecja odnotowała podobne skutki gospodarcze, co jej sąsiedzi. Szwedzki Bank Centralny przewiduje, że PKB w tym kraju zmaleje w tym roku o 7-10 procent, co jest wartością porównywalną z resztą Europy. Dla porównania Komisja Europejska przewiduje, że gospodarka całej UE skurczy się o 7,5 procenta.

"NYT" podkreśla, że ostateczny bilans pandemii poznamy dopiero za jakiś czas. Szwedzką strategię będzie można ocenić dopiero "na linii mety" – przekonuje amerykański demograf Andrew Noymer.

Koronawirus w Szwecji shutterstock

Najnowszy bilans epidemii w Szwecji

W piątek szwedzki Urząd Zdrowia Publicznego poinformował, że bilans ofiar śmiertelnych z koronawirusem w Szwecji wzrósł ostatniej doby o 117, do 3646 osób. Pozytywną informacją jest natomiast znaczny spadek liczby ciężko chorych pacjentów z COVID-19. Po raz pierwszy od początku kwietnia liczba osób przebywających na oddziałach intensywnej terapii spadła poniżej 400. - Mamy obecnie 397 ciężko chorych pacjentów, to o 20 procent mniej niż w poprzednim tygodniu - podkreśliła Taha Alexandersson, szefowa sztabu kryzysowego Zarządu ds. Zdrowia i Opieki Społecznej (Socialstyrelsen). W najbardziej krytycznym okresie liczba chorych na COVID-19 na oddziałach OIOM w szpitalach wynosiła 560. Po ustabilizowaniu sytuacji na oddziałach intensywnej terapii kolejnym wyzwaniem dla szwedzkiej służby zdrowia jest konieczność długiej rehabilitacji osób, które opuściły szpital. Do piątku koronawirusa potwierdzono w Szwecji u 29 207 osób. Obecny na piątkowej konferencji prasowej główny epidemiolog kraju Anders Tegnell stwierdził że "krzywa nowych zakażeń utrzymuje się mniej więcej na stałym poziomie, a wartość (współczynnika reprodukcji wirusa - red.) R wynosi nieco poniżej 1". Oznacza to, że jedna zainfekowana osoba zakaża statystycznie średnio mniej niż jedną osobę. Według epidemiologa powoli poprawia się sytuacja w domach opieki, gdzie odnotowuje się mniej zakażeń oraz zgonów.

Autorka/Autor:momo//rzw

Źródło: New York Times, PAP

Źródło zdjęcia głównego: shutterstock