Oficjalnie Korea Północna przedstawia swój kraj jako oazę spokoju i szczęścia. Ten obraz zdecydowaniu kłóci się z tym, co mówią ludzie, którzy mogli poznać od wewnątrz ostatni na świecie skansen stalinizmu.
Budynek przedstawicielstwa w Phenianie jest odgrodzony od potencjalnych gości solidnym i murem, jak większość placówek dyplomatycznych. Jednak wyróżnia ją z tłumu specjalna gablotka, która przywołuje na myśl sceny z filmów Stanisława Barei.
Wiszą w niej zdjęcia sławiące osiągnięcia i sukcesy Korei Północnej. Seria fotografii opatrzonych stosownymi podpisami prezentuje między innymi ukochanego wodza Kim Dzong Ila odbierającego paradę wojskową. Pokazane są też przykłady sukcesów gospodarki północnokoreańskiej w postaci nowoczesnego budownictwa, bądź w pełni bezpłatnej i dostępnej dla każdego służby zdrowia. Z fotografii wynika niezbicie, że Koreańczycy są przekonani o zwycięstwie idei "dżucze" (oficjalna ideologia państwowa Phenianu).
Na stronie internetowej ambasady Korei Północnej w Warszawie są z kolei prezentowane wyrazy uwielbienia płynące także z Polski. "W dniu 61 urodzin Kochanemu Wodzowi, Kim Dzong Ilowi sił do dalszego okraszonego wspaniałymi sukcesami budowania raju na ziemi, jakim staje się i jest Korea Północna, życzy Towarzyszka Anna Zakrzewska" - brzmi jeden z wpisów na stronie.
Inny widok
Zgoła inaczej na Koree Pólnocną patrzy Andrzej Bober, który spędził miesiąc w Phenianie. Władze zgodziły się na jego pobyt w stolicy, która jest wizytówką kraju. Zezwoliły nawet na ograniczone fotografowanie i filmowanie. Wszystko pod czujnym nadzorem milczącego opiekuna z bezpieki.
- Phenian to miasto dla wybranych. 10 procent społeczeństwa ma przywilej życia w tej oazie spokoju - mówi Bober. W jego ocenie stolica jest naprawdę oazą w porównaniu do reszty kraju, gdzie życie jest o wiele trudniejsze. Obraz ciężkiego życia na prowincji wyłania się z rozmów przeprowadzonych przez Polaka z uciekinierami z północnokoreańskiego "raju na ziemi".
Ludzie żyjący w Korei Północnej muszą stawać przed dramatycznymi wyborami, do których zmusza ich głód. Jak opisuje Bober, starsi ludzie czasem musza opuścić swoje rodziny, ponieważ nie starcza żywności na wyżywienie ich oraz dzieci - Oni byli często rozszarpywani na polach przez głodne psy - mówi Polak.
Bariery cywilizacyjne
O tym, jak żyją Koreańczycy z północy, mówią tez ich problemy z odnalezieniem się w nowoczesnym społeczeństwie na południu. Obsługa bankomatu czy komputera to bariera często nie do pokonania. - Już nie mówiąc o internecie - mówi Bober. Luksus dostępu do sieci mają jedynie nieliczni zaufani reżimu, a i tak mogą odwiedzić kilka oficjalnych stron.
Jednak brak dostępu do internetu niewielu mieszkańców północy zajmuje. Mają dość bardziej przyziemnych problemów. - Przeciętny robotnik za swoją pensję jest w stanie sobie kupić około trzech, czterech kilogramów jabłek. O ile pensja była w ogóle wypłacana - opowiada Bober.
Źródło: tvn24