Zawsze mówi o sobie, że jest konserwatystą, chrześcijaninem i republikaninem - Mike Pence - to on stanie u boku Donalda Trumpa jako kandydat na wiceprezydenta USA i może rozstrzygnąć wybory. Materiał "Faktów z zagranicy".
Pence należy do skrajnie konserwatywnego skrzydła w GOP. Popierał zakaz aborcji, ograniczenie praw gejów, wprowadzenie angielskiego jako jedynego urzędowego języka w USA i zwiększenie roli religii w życiu publicznym. W sprawach ekonomicznych jest standardowym konserwatystą fiskalnym. Jako gubernator Indiany wprowadził najbardziej restrykcyjne prawa aborcyjne i podpisał prawo umożliwiające odmowę obsługi osoby homoseksualnej np. w cukierni. Pence bulwersuje i jak ulał pasuje do boku kandydata republikanów w najbliższych wyborach prezydenckich Donalda Trumpa. Jeden z najbardziej kontrowersyjnych i konserwatywnych republikanów w sferze społecznej. Ale nie było tak zawsze. Zaczynał jako katolik i demokrata, który w 1980 roku głosował na Jimmy’ego Cartera. Dopiero później przekonał go do siebie prezydent Ronald Reagan. Tak stał się republikaninem.
Dlaczego on?
Po co Trumpowi Pence? W Waszyngtonie panuje przekonanie, że wybór Pence'a jako kandydata na wiceprezydenta ma na celu zwiększenie wiarygodności Trumpa wśród republikańskich konserwatystów. Nie ufają oni nowojorskiemu miliarderowi z powodu jego dwóch rozwodów, zakładania kasyn i liberalnych poglądów, które wyrażał w przeszłości w sprawie aborcji i w innych kwestiach. Mike Pence, gubernator Indiany, ogłosił w czasie konwencji republikanów 21 lipca, że przyjmuje nominację na kandydata na wiceprezydenta. Żartobliwie przedstawił się zebranym jako osobowościowe przeciwieństwo Trumpa.
Autor: kło/kk / Źródło: Fakty z zagranicy