Koniec kariery narkotykowego barona

 
Meksykański baron narkotykowy zatrzymanyEPA

Po trzygodzinnej strzelaninie, która podziurawiła jak sito ściany rezydencji w przygranicznej Tijuanie, meksykańska policja ujęła szefa kartelu narkotykowego. Za głowę Eduardo Arellano Felixa, ksywa "Doktor", USA oferowały 5 milionów dolarów.

To była akcja niczym z filmu Roberta Rodrigueza. Najpierw samochodowy pościg ulicami Tijuany, potem trzygodzinna bitwa ochrony gangstera z siłami prawa i porządku. Felix zabarykadował się w swoim domu w bogatej dzielnicy miasta, ale zmasowany ostrzał, który podziurawił ściany rezydencji, nie dał mu żadnych szans. W akcji wzięło udział ponad stu policjantów i żołnierzy.

Szef kartelu wyszedł z niego bez szwanku, podobnie jak jego 11-letnia córka, która również była w budynku. - Można powiedzieć, że pokolenie, które stworzyło tę przestępczą organizację, zostało wytępione – cieszył się wiceminister bezpieczeństwa publicznego Facundo Rosas.

Królowie narkotyków z Tijuany

Arellano Felix był jednym z najbardziej poszukiwanych przez Stany Zjednoczone i Meksyk narkotykowych baronów. Rodzinny biznes, któremu przewodził, od lat był solą w oku władz. Jego rodzina kontrolowała przemyt kokainy i marihuany do Kalifornii w latach 90., bezwzględnie eliminując konkurencję. Ale połączone siły meksykańskich organów ścigania i amerykańskich pieniędzy doprowadziły do upadku kartelu.

Najpierw młodszy brat Eduardo, Francisco został złapany podczas łowienia ryb i skazany w listopadzie zeszłego roku przez amerykański sąd na dożywocie. W czerwcu meksykańskie władze zgodziły się na ekstradycję do USA drugiego brata, Benjamina. Obecnie na wolności pozostaje tylko siostra, Enedina.

3700 ofiar narkotykowej wojny

Osłabienie rodziny spowodowało napływ do Tijuany konkurencyjnych karteli narkotykowych, zmieniając miasto – dotychczas stały punkt programu amerykańskich wycieczek - w główne pole bitwy w meksykańskiej wojnie narkotykowej. Brutalność rywalizujących ze sobą gangów nie znała granic, a jej dowody w postaci okaleczonych, często bezgłowych ciał mafijnych żołnierzy i ich wrogów mieszkańcy miasta nader często znajdowali w miejscach publicznych. Tylko w tym roku w narkotykowych porachunkach śmierć poniosło ponad 3700 osób, z czego 450 w Tijuanie.

Od 2003 roku prezydent Meksyku Felipe Calderon wysłał do walki z narastającą narkotykowa przemocą dziesiątki tysięcy żołnierzy i policjantów, ale aresztowań wśród głównych bossów było niewiele. Sekretarz stanu USA Condoleezza Rice podczas swojej zeszłotygodniowej wizyty obiecała Meksykowi i Ameryce Środkowej na ten cel fundusze w wysokości 465 milionów dolarów.

Źródło: Reuters

Źródło zdjęcia głównego: EPA