Władze wojskowe poinformowały, że zniosły godzinę policyjną i zakaz zgromadzeń wprowadzone po wrześniowych, prodemokratycznych protestach. Decyzję obwieszczono przez megafony w stolicy kraju, Rangunie.
25 września władze wprowadziły godziną policyjną w Rangunie i Mandalaj, która obowiązywała w godzinach od 21:00 do 5:00 rano. W zeszłym tygodniu skrócono ją do 4 godzin (od 23:00 do 3:00). Zniesiono też zakaz zgromadzeń, który za przestępstwo uznawał zbieranie się w większych niż 5-osobowych grupkach.
Jednak, jak pisze agencja Reutera, nie jest do końca jasne, czy obostrzenia zostały faktycznie anulowane. Podobnie nie wiadomo, czy przywrócono też swobodę poruszania się i zgromadzania w mieście Mandalaj, bo w nim też w trakcie protestów wprowadzono ograniczenia.
Wrześniowe prodemokratyczne demonstracje w Birmie spotkały się z bezwzględną reakcją władz. Rządząca od ponad 40 lat krajem junta wojskowa wyprowadziła na ulice większych miast wojsko i siły bezpieczeństwa, które zabiły co najmniej 10 demonstrantów.
Od razu rozpoczęły się też aresztowania uczestników marszów - głównie buddyjskich mnichów. Zatrzymano około trzech tysięcy ludzi. Takie postępowanie junty spotkało się z potępieniem społeczności międzynarodowej. Wiele państw wprowadziło sankcje wobec ekipy rządzącej. Wysłano też do Rangunu specjalnego wysłannika ONZ Ibrahima Gambariego, który miał doprowadzić do porozumienia między wojskowymi a opozycją. Jego misja skończyła się jednak niepowodzeniem.
Wojsko i policja zaprowadziły w kraju porządek i nie wyrażają szczególnej chęci do spełnienia żądań Birmańczyków. Celowo stawiają warunki wstępne rozmów, które są nie do zaakceptowania przez opozycję, wciąż jeszcze zatrzymują osoby podejrzane o udział w protestach.
Źródło: Reuters, TVN24