Po wakacyjnej przerwie Kongres USA w poniedziałek wznowi obrady. Jak poinformowało prezydium Senatu, głosowanie nad prezydenckim wnioskiem o zgodę na interwencję w Syrii może odbyć się już w środę. Dzień wcześniej, Barack Obama spotka się z kongresmenami, aby przekonać ich do poparcia tego pomysłu.
Na wtorek Biały Dom zaplanował spotkanie prezydenta z demokratycznymi senatorami. Istnieją poważne obawy, że nie wszyscy będą głosować za uchwałą przyjętą przez Komisję Spraw Zagranicznych.
W ubiegłym tygodniu Komisja zgodziła się na użycie siły w Syrii, zastrzegają, że działania będą prowadzone w ograniczonym zakresie (bez udziału żołnierzy wojsk lądowych) i czasie (do 60 dni, a prezydent będzie mógł ją przedłużyć o kolejne 30, chyba że Kongres wyrazi sprzeciw). Jendak poparcie dla rezolucji nie było imponujące. Za głosowało 10, a przeciw - 7 senatorów.
Głosowanie pokazało też, że linia podziałów nie przebiega idealnie wzdłuż przynależności politycznych. Za głosowało siedmiu Demokratów i trzech Republikanów. Dwóch demokratycznych senatorów przyłączyło się natomiast do pięciu Republikanów, którzy zagłosowali przeciw.
Senat zagłosuje 11 września?
Biuro prezydium Senatu zapowiedziało, że głosowanie nad prezydencką rezolucja może odbyć się już w środę. Dopiero potem głosować będzie Izba Reprezentantów, w której jednak to opozycja ma większość.
Aby zbudować poparcie, w niedzielę prezydent Obama wraz z wiceprezydentem Joe Bidenem spotkali się na kolacji z przedstawcielami Partii Republikańskiej.
Telewizyjny maraton Obamy
Prezydent USA Barack Obama udzieli dziś wywiadów sześciu największym amerykańskim sieciom telewizyjnym. Oczekuje się, że głównym tematem będzie sprawa interwencji zbrojnej w Syrii po użyciu w tym kraju broni chemicznej 21 sierpnia. Amerykanie są przekonani, że ataku gazowego, w którym zginęło ponad 1400 osób, dokonały wojska reżimu Baszara el-Asada.
Do końca tygodnia ma też być znany raport inspektorów ONZ, którzy na przedmieściach syryjskiej stolicy badali miejsce ataku gazowego.
Biały Dom: Twardych dowodów nie ma
Bliski współpracownik prezydenta Baracka Obamy przyznał w niedzielę, że nie ma absolutnie niepodważalnych dowodów odpowiedzialności władz Syrii za atak chemiczny z dnia 21 sierpnia. Jak jednocześnie zaznaczył, na winę reżymu wskazuje zdrowy rozsądek. W rozmowie z telewizją CNN szef sztabu Białego Domu Denis McDonough poparł ideę "ukierunkowanej, ograniczonej, konsekwentnej akcji" militarnej na rzecz pozbawienia syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada możliwości dalszego dokonywania takich ataków. Obama stara się obecnie o uzyskanie zgody Kongresu na użycie siły wobec Syrii, ale zarówno kongresmeni, jak i całe amerykańskie społeczeństwo są w tej sprawie podzieleni. Według McDonougha, nie ma "niepodważalnych, wykluczających wszelkie wątpliwości dowodów", że atak chemiczny był dziełem syryjskiego reżymu. - To nie sąd. I służby wywiadowcze nie pracują w ten sposób - zaznaczył. Dodał następnie: - Zdrowy rozsądek wskazuje, że jest on (reżim) jest za to odpowiedzialny. Powinien być pociągnięty do odpowiedzialności.
Autor: rf//bgr / Źródło: PAP, Reuters, CNN,
Źródło zdjęcia głównego: domena publiczna Wikipedia