Ulicami Kijowa przeszedł Marsz Jedności dla Ukrainy. Wzięło w nim udział około 1500 manifestantów. Jak zapowiadali organizatorzy wydarzenia, mieszkańcy stolicy chcieli pokazać światu i Rosji, że nie boją się gróźb Władimira Putina.
Marsz rozpoczął się około godziny 14 czasu lokalnego (godzina 13 w Polsce) w położonym w centrum Kijowa Parku imienia Tarasa Szewczenki. Po odśpiewaniu hymnu Ukrainy uczestnicy, niosąc niebiesko-żółte flagi narodowe, czerwono-czarne flagi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz używane przez białoruską opozycję biało-czerwono-białe historyczne flagi tego kraju, ulicami stolicy przeszli w stronę Majdanu Niepodległości.
W wydarzeniu uczestniczyło około 1500 osób ochranianych przez funkcjonariuszy policji.
"Powiedzmy 'nie' Putinowi"
Deklarowanym celem marszu było pokazanie, że "Ukraińcy nie ugną się pod presją rosyjskiego agresora". "Ukraina jest zjednoczona i gotowa do postawienia oporu" - zapowiedzieli inicjatorzy wydarzenia.
- Chcemy udowodnić, że Ukraińcy nie boją się gróźb Putina, nie akceptują jego warunków i będą stawiać opór niezależnie od rozwoju wydarzeń - powiedział Andrij Leus, jeden z organizatorów marszu.
Demonstranci nieśli transparenty z napisami "Ukraina będzie stawiać opór", "Donieck jest częścią Ukrainy" oraz "Powiedzmy 'nie' Putinowi". W trakcie wydarzenia nie odnotowano żadnych incydentów.
Napięcie wokół Ukrainy
Sytuacja na linii Rosja-Ukraina jest bardzo napięta. Moskwa gromadzi żołnierzy przy granicy z Ukrainą i na Białorusi. Kolejne kraje - w tym Polska - wspierają Kijów, zarówno materialnie, dostarczając sprzęt, jak i politycznie, wyraźnie deklarując sprzeciw wobec rosyjskiej agresji.
W piątek wieczorem doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA Jake Sullivan, przekazał, że rosyjska inwazja na Ukrainę "może zacząć się w każdym momencie, także podczas trwających igrzysk olimpijskich".
Źródło: PAP