Kompromitujące zdjęcia "To upadek czeskiej polityki"

 
Kadry z filmu nagranego ukryta kamerą z politykami w roli głównejTV Nova

- Myślę, że to nie jest upadek jednostki, ale całego systemu, stylu polityki - tak prezydent Czech Vaclav Klaus skomentował prowokację dziennikarzy telewizji Nova, której głównymi bohaterami byli posłowie rządzącej ODS - Jan Morava i Vlastimil Tlusty. Przykład tzw. "sprawy Moravy", to według prezydenta dowód na zły styl, w jakim rozgrywana jest czeska polityka.

Jeszcze kilka dni temu Morava był niemal nieznanym czeskim posłem ODS, dziś jego nazwisko otwiera na czołówkach czeskich gazet debatę o dobrym (i złym) stylu oraz etyce - zarówno w polityce, jak i w mediach.

Chciał kompromitować, skompromitował się sam

W niedzielę czeska telewizja TV Nova wyemitowała reportaż, w którym dziennikarze obnażyli polityków ODS. Jan Morava, młody poseł ODS, szukał haka na partyjnego kolegę - Vlastimila Tlustego. Kupił kompromitujące go zdjęcia, na których kąpie się z atrakcyjną blondynką i tak rozsmakował się w swoich śledztwach, że chciał jeszcze skompromitować w podobny sposób posłankę Zielonych – Olgę Zubovą, by ją zastraszyć. Zdjęcia były jednak fałszywką, a transakcję nagrano ukrytą kamerą. Autorzy reportażu namówili na prowokację samego Tlustego. CZYTAJ WIĘCEJ

"Polityka totalnie odarta z idei"

Prezydent Vaclav Klaus mówił dziennikarzom w czwartek: - To totalne odarcie polityki z idei, zmierza do tego, że polityka staje się siłowym pojedynkiem. Przywróćmy polityce jej charakter, to nie będzie trzeba czytać publicznie prywatnych sms-ów, nie będą potrzebne ukryte kamery i mikrofony, nie będzie trzeba posługiwać się figurantkami - apelował.

Topolanek straszy: Odejdźcie, albo ja odejdę

Morava zapowiedział, że zrezygnuje z mandatu posła. Jak donoszą czeskie media, nikt nie wierzy, że Morava działał sam, a kierownictwo ODS o tym nie wiedziało. Sugeruje się, że miał na całą akcję przyzwolenie liderów partii. Politycy domagają się jednak także złożenia mandatu przez Tlustego. Koledzy z ODS próbują go wprawdzie bronić, ale sam szef ludowych demokratów i premier w jednej osobie - Mirek Topolanek użył broni najcięższego kalibru. Zagroził odejściem z kierownictwa partii.

Po bardzo emocjonalnym posiedzeniu klubu ODS Topolanek oznajmił, że nie będzie jesienią kandydował na fotel szefa partii, jeśli nie dokonają się w niej wyraźne zmiany "pod względem wewnętrznego oczyszczenia partii i mechanizmów jej działania". - To będzie mój warunek, bym dalej starał się o stanowisko przewodniczącego ODS i dalej walczył w barwach ODS. - powiedział premier.

Tlusty prowokował, a sam się pogrążył

Telewizyjny reportaż pokazał jednak także przy okazji to, że rola Tlustego w całej prowokacji była większa, niż on sam twierdzi. Poseł obiecał bowiem reporterowi, że nagra materiał kompromitujący premiera. Topolanek się z nim jednak nie spotkał. Tlusty zaprzecza tym rewelacjom.

Film utrwalił jednak, jak przyznał się (nie wiedząc, że jest nagrywany), że przed wyborami obiecał piłkarzowi Milanowi Baroszowi dotację państwową na klub dla młodych futbolistów, w zamian za poparcie ODS w kampanii.

Bronić się musi także dziennikarz

Autor reportażu, Janek Kroupa z TV Nova też się broni. Wobec niego padają bowiem zarzuty o brak etyki dziennikarskiej i nierzetelność. Krytykowano także metodę, czyli prowokację.

"Skrytykował mnie cały tabun komentatorów. Nawiasem mówiąc - wielu z nich nie widziało nawet reportażu. Etykę dziennikarską traktują, jako pojęcie nieokreślone, z niewyraźnymi granicami" - pisze Kroupa w "Lidovych Nowinach". I dodaje: "Rzecz nie może być trochę etyczna lub trochę nieetyczna. W moich oczach etyka dziennikarska nie jest pojęciem niejasnym. Jej główną zasadą jest to, że dziennikarz musi starać się odnaleźć prawdę". I podkreśla, że jego reportaż opiera się na prawdzie.

Nic się nie zmieni?

Czescy publicyści są sceptyczni, czy uda się coś w stylu czeskiej polityki zmienić. "Odejście posła Jana Moravy z parlamentu i coraz większy nacisk na Vlastimila Tlustego, by zrobił to samo, to jedyne namacalne następstwa afery minionych dni" - pisze komentator "Lidovych Novin" Martin Zgina.

"Z reakcji władzy, ani opozycji nie płynie żadna nadzieja. By dzisiejsza praktyka ustała, musiałby być ukarany - i to bardzo surowo - ten, kto z niej korzysta. Karę powinna ponieść też jego partia" - dodaje.


Źródło: "MF Dnes", "Lidove Noviny"

Źródło zdjęcia głównego: TV Nova