Prezydent Bronisław Komorowski zwiedził Panmundżom w strefie zdemilitaryzowanej dzielącej dwa państwa koreańskie. Złożył również wizytę w obozie Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych.
W strefie zdemilitaryzowanej najlepiej widać "dramat świata podzielonego, skonfliktowanego oraz dramat narodu koreańskiego" - powiedział prezydent. - To dziedzictwo wojny koreańskiej, to także - tak jak swego czasu mur berliński - symbol podzielonego świata i podzielonego narodu - dodał.
Komorowski przypomniał, że Polska bierze aktywny udział w działaniach Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych. Wyraził jednocześnie nadzieję, że przyszłość leży w działaniach na rzecz integracji świata, a nie rozdzielania - jak mówił - przy "pomocy pasa min, który prowadzi przez strefę zdemilitaryzowaną" w Panmundżom. - Polskie skojarzenia są jednoznaczne: ten pas demarkacyjny, zasieki, wieże strażnicze, są wspomnieniem epoki, której już na szczęście nie ma - powiedział prezydent. Dodał zarazem, że warto takich miejsc "dotknąć i je zobaczyć", aby wiedzieć, "jak daleko zaszły sprawy polskie i europejskie" i by zdać sobie sprawę, "jak daleko reszcie świata do osiągnięcia takiego poziomu wzajemnego zaufania, szacunku, poszanowania praw narodów oraz jak daleko do demokracji i wolności".
Polacy dwa razy do roku w Panmundżonie
Polski przedstawiciel w Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych generał dywizji Leszek Soczewica powiedział PAP, że polska delegacja odwiedza Panmundżom dwa razy do roku, ewentualnie częściej, gdy zdarzają się sytuacje nadzwyczajne. - Po sesjach, które odbywamy ze Szwajcarami i Szwedami kopie dokumentów, które podpisujemy, wystawiamy dla strony północnokoreańskiej, która najprawdopodobniej tych dokumentów nie zabiera - dodał. Zdaniem generała Stanisława Kozieja, który w latach 1995-1996 stał na czele polskiej delegacji w komisji, obecnie atmosfera jest podobna do tej sprzed 17 lat. - Naprzeciw siebie stoją żołnierze z jednej i drugiej strony, patrzą sobie w oczy; widać, że zimna wojna zamarzła w Panmundżom, trzeba czekać na odwilż - podkreślił. Jego zdaniem w końcu dojdzie jednak do rozwiązania problemu na Półwyspie Koreańskim. - Nic nie jest trwałe i niezmienne, trzeba wierzyć, że i tutaj coś się zmieni. Źródło tych zmian musi być w Korei Północnej, nigdzie indziej, trzeba cierpliwie czekać - ocenił Koziej.
Ciągłe napięcie
Oba państwa koreańskie od czasu konfliktu zbrojnego w latach 1950-1953 pozostają w stanie wojny. W październiku USA i rząd w Seulu zawarły porozumienie o nowej strategii wspólnej obrony Korei Południowej, przewidującej pierwsze uderzenie prewencyjne, które miałoby uprzedzić ewentualny północnokoreański atak atomowy. Ustanowiona w rezultacie zawieszenia broni w 1953 roku strefa zdemilitaryzowana ma 4 kilometry szerokości i 241 km długości. Granica ta należy do najpilniej strzeżonych na świecie. W Panmundżom prężący się na baczność oficerowie policji wojskowej Korei Północnej i Korei Południowej stoją w idealnym bezruchu naprzeciwko siebie, czasami nos w nos, i toczą pojedynek wzrokowy. Na środku chodnika między niebieskimi zabudowaniami znajduje się punkt newralgiczny: szeroka na kilkanaście centymetrów betonowa linia dzieli dwa światy. Żołnierze każdej ze stron mają absolutny zakaz przekraczania lub następowania na ten fragment terenu. Zdarza się, że oficerowie KRLD podchodzą bezpośrednio do rozgraniczającej linii i stoją tam twarzą w twarz z policjantami z południa. Oficerowie południowokoreańscy mają obowiązek stać z zaciśniętymi pięściami.
Autor: mtom / Źródło: PAP