Papież Franciszek powiedział, że kobiecie, która poddała się aborcji i szczerze tego żałuje, należy się miłosierdzie. To samo według niego dotyczy osób rozwiedzionych i homoseksualistów. W wywiadzie dla pism jezuickich stwierdził również, że Kościół nie może naciskać tylko na kwestie aborcji, antykoncepcji i związków homoseksualnych. Podkreślił też, że Kościół jest dla wszystkich, a nie tylko dla grupy wybranych.
Papież udzielił 29-stronicowego wywiadu włoskiemu pismu jezuitów "Civilta cattolica" i 15 innym magazynom z całego świata, wydawanym przez jego zakon.
Franciszek podkreślił: "Konfesjonał to nie jest sala tortur, lecz miejsce miłosierdzia, w którym Pan zachęca nas do tego, byśmy dawali z siebie wszystko, co najlepsze. Myślę o sytuacji kobiety, która ma za sobą nieudane małżeństwo oraz aborcję w jego trakcie. Potem ta kobieta wyszła ponownie za mąż, teraz jest spokojna i ma pięcioro dzieci". - Aborcja jest dla niej olbrzymim brzemieniem i ona szczerze jej żałuje. Chciałaby kontynuować życie chrześcijańskie - mówił papież, którego zdaniem takiej kobiecie należy się miłosierdzie.
Miłosierdzie dla rozwiedzionych i homoseksualistów
Franciszek odniósł się również do tego, że dotychczas niewiele wypowiadał się na tematy bioetyczne. - Duszpasterstwo misyjne nie ma obsesji na punkcie bezładnego przekazywania wielości doktryn, które trzeba narzucać z uporem - mówił Franciszek. Wyraził przekonanie, że należy "z miłosierdziem" podchodzić do osób rozwiedzionych, które zawarły ponowne związki, oraz do homoseksualistów. W rozmowie przeprowadzonej przez redaktora naczelnego "Civilta cattolica" Antonio Spadaro w sierpniu w Domu świętej Marty, gdzie papież mieszka, ujawnił, że gdy był arcybiskupem Buenos Aires, pisali do niego homoseksualiści, którzy - jak dodał - są "społecznymi rannymi". "Mówili mi, że czują, że Kościół ich zawsze potępia" - podkreślił. Wyjaśniając swe głośne słowa z samolotu: "Kimże jestem, by oceniać gejów?", Franciszek stwierdził: "Powiedziałem to, co mówi katechizm".
"W młodości popełniałem błędy"
Papież przedstawił się w wywiadzie jako zwolennik dialogu ze wszystkimi, "także z tymi najdalszymi i z adwersarzami". Przyznał, że długo podejmuje decyzje, bo w młodości popełniał błędy. W rozmowie, ukazującej się jednocześnie na całym świecie, Franciszek powiedział: "Nie ufam decyzjom podjętym naprędce. Nie ufam pierwszej decyzji, to znaczy pierwszej rzeczy, która przychodzi mi na myśl, kiedy muszę coś postanowić". W ten sposób wytłumaczył to, że potrzebuje czasu, także by podjąć decyzje dotyczące oczekiwanych reform w Kurii Rzymskiej. Wyjaśnił, że w przeszłości, kiedy był prowincjałem jezuitów, podejmował decyzje "w sposób nagły" i wręcz "autorytarny", co prowadziło do nieporozumień i problemów. Zauważył, że funkcję tę powierzono mu, gdy miał zaledwie 36 lat, co ocenił teraz jako "szaleństwo".
"Kościół to nie kaplica dla wybranych"
Zdaniem Franciszka w Kościele reformy organizacyjne i strukturalne mają drugorzędne znaczenie. Na pierwszym miejscu - ocenił - musi być zawsze Ewangelia. Wyznał też, że kiedy zdał sobie sprawę z tego, że może zostać wybrany na konklawe, poczuł, że ogarnia go "głęboki i niewytłumaczalny spokój i wewnętrzna otucha razem z kompletną ciemnością". Papież mówił także o Kościele jako "domu wszystkich". - To nie jest mała kaplica, do której może wejść tylko grupka wybranych osób. Nie możemy redukować łona Kościoła powszechnego do opiekuńczego gniazda naszych przeciętności - powiedział Franciszek.
Autor: /jk / Źródło: PAP