Międzynarodowi obserwatorzy, w tym Polacy, ruszają na Krym, by ustalić czyje to wojsko, które mówi po rosyjsku i jeździ rosyjskimi pancernymi wozami na rosyjskich rejestracjach. Jest łatwe do identyfikacji, ale podobno ma się schować, więc misja może nie być łatwa.
Nagranie na Krymie żołnierza, który przyznaje się, że jest Rosjaninem, a które w środę opublikowali ukraińscy dziennikarze, poważnie naruszyło kremlowską linię polityczną, według której żołnierze na Krymie to nie żołnierze. A już na pewno nie rosyjscy żołnierze.
Kilka godzin po tym, jak rozmowa z mężczyzną w mundurze obiegła internet, rosyjski minister obrony nazwał ją prowokacją. I to w dniu, w którym na Krym wyruszyli obserwatorzy OBWE, a wśród nich dwóch polskich oficerów.
- Nie dadzą się zbyć tym, że to żołnierze, którzy kupili broń w sklepie - przekonywał w środę minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.
Czyje te mundury?
Władimir Putin na słynnej już konferencji przekonywał, że rosyjskie mundury zostały kupione w sklepie. Po tej wypowiedzi najlepiej oddać głos ekspertom.
O pomoc "Fakty" TVN poprosiły też dwóch specjalistów od wojskowości, którym pokazały kilkanaście zdjęć. Wyraźnie widać na nich uzbrojenie i wyposażenie rzekomych sił krymskiej samoobrony. Tej, która według rosyjskiego prezydenta miała się ubierać w sklepie z militariami.
Jednoznacznie stwierdzają, że żołnierze byli wyposażeni w zarówno rosyjskie umundurowanie, jak i broń oraz pojazdy.
"Znikną"?
Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa - po południu wydał komunikat, że Rosja próbuje przemieścić swoje wojska na Krymie do zamkniętych jednostek. Tak, by obserwatorzy OBWE nie zauważyli ich obecności.
Autor: nsz/kka / Źródło: Fakty TVN