Kim Dzong Un zaprasza na pokład. Dyktator udaje, że jest pilotem


Wódz Korei Północnej jest sławiony przez państwową propagandę na nowy sposób. Tym razem okazało się, że potrafi pilotować samoloty pasażerskie. Problem w tym, że Kim Dzon Un na nagraniu pokazującym jego "lot", przez większość czasu był statystą. To jednak i tak duża zmiana, bo poprzedni dyktatorzy Korei Północnej unikali samolotów.

Północnokoreańska agencja prasowa KCNA opublikowała nagranie z lotu Kim Dzong Una ostatniego dnia 2014 roku. Opatrzono je krótkim komentarzem, według którego dyktator "samodzielnie" wykonuje lot, do czego jest "zachęcany" przez zawodowych pilotów i tradycyjnie udziela im wskazówek.

Kim Dzong Un zasiadł w kokpicie An-148, jednego z dwóch małych samolotów pasażerskich zakupionych w ostatnich latach na Ukrainie. To obecnie najnowocześniejsze maszyny w Korei Północnej, wliczając w to nawet samoloty wojskowe. Latają w barwach państwowej linii lotniczej Air Koryo.

Wódz ze wspomaganiem

Po dokładniejszym przyjrzeniu się nagraniu widać wyraźnie, że dyktator przez większość lotu jest tylko statystą i w praktyce został zabrany na przejażdżkę. Choć wódz rzeczywiście czasem steruje, to sytuację pilnie kontroluje zawodowy pilot siedzący obok.

Widać to zwłaszcza podczas najtrudniejszego manewru, czyli lądowania. Wówczas Kim Dzong Un nawet nie udaje, że coś robi i trzyma ręce na kolanach.

Jednak co charakterystyczne, wódz został usadzony na lewym fotelu w kokpicie, tradycyjnie zarezerwowanym dla kapitana. Właściwy pilot siedział po stronie prawej, czyli na miejscu pierwszego oficera.

Duża zmiana po poprzednikach

Zadanie zawodowego pilota podczas pokazowego lotu z dyktatorem musiało być niezwykle trudne. Musiał kontrolować sytuację i jednocześnie nie dawać tego odczuć czy okazać, bowiem w Korei Północnej wodzowie mają status półbogów. Oficjalnie znają się na wszystkim i wszystkim udzielają "wskazówek", nawet np. pilotom wojskowym.

Mimo że opublikowane przez media państwowe nagranie jest czystą propagandą, mającą pokazać jak szeroko uzdolniony jest wódz, to i tak jest to wręcz rewolucja w porównaniu z jego ojcem, Kim Dzong Ilem. Poprzedni dyktator Korei Północnej miał panicznie bać się latania i omijał samoloty szerokim łukiem. Wszędzie jeździł swoimi specjalnymi pociągami, nawet na wyprawy zagraniczne do Chin czy Rosji.

Podobne upodobania miał pierwszy wódz, Kim Ir Sen. Podczas wojny koreańskiej praktycznie żył w opancerzonym składzie zamienionym w centrum dowodzenia. Po zakończeniu walk zostało mu przywiązanie do kolei i praktycznie nie wsiadał do samolotów. W 1984 roku na długą wizytę w europejskich krajach komunistycznych też wybrał się pociągiem. Jego skład odwiedził między innymi Polskę.

Autor: mk//plw / Źródło: tvn24.pl