Do 23 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych czołowego zderzenia lokalnych pociągów w Apulii na południu Włoch - podały miejscowe władze. Rannych jest około 50 osób, a to wciąż niepełny bilans - podkreślono. Kilka wagonów zostało doszczętnie zniszczonych.
Do katastrofy doszło o godz. 11.30 niedaleko miasta Bari na trasie kolejowej między miejscowościami Andria i Corato. Zderzyły się tam dwa nowoczesne pociągi z czterema wagonami każdy dowożące mieszkańców do pracy i szkół w tej części Apulii.
Kilka osób jest w bardzo ciężkim stanie. Władze informują, że potrzebna jest krew dla rannych. Do szpitala zabrano helikopterem ciężko ranne małe dziecko, które wydobyto z pociągu.
Jakie przyczyny wypadku?
Dziennik "La Repubblica" relacjonował po południu, że w wagonach wciąż uwięzione były dziesiątki osób. "Wagony na początku składów zostały zmiażdżone" - dodawano. Późnym popołudniem na miejsce wypadku dotarł potężny dźwig, dzięki któremu możliwe będzie podniesienie najbardziej zniszczonych wagonów w poszukiwaniu uwięzionych w nich ludzi.
Oficjalnie przyczyny katastrofy nie są podawane. Nie wiadomo, dlaczego pociągi znalazły się na tym samym, jedynym w tym miejscu torze. Oba składy jechały z dużą prędkością. Niektórzy pasażerowie z dalszych wagonów powiedzieli potem włoskim mediom, że usłyszeli huk, "jakby spadł samolot".
Nieoficjalnie jako przyczynę ekspertka krajowego Komitetu Badań Naukowych Stefania Gnesi wskazała w rozmowie z agencją Ansa brak automatycznych systemów nadzoru nad linią kolejową. - Na tej trasie nie ma automatycznego systemu sygnalizacji. Działa tzw. telefoniczna blokada, polegająca na telefonicznym komunikowaniu o wolnym torze - dodała. Taki system według specjalistki używany jest już tylko na nielicznych liniach kolejowych we Włoszech.
Związek maszynistów oświadczył z kolei, że mogło dojść do błędu ludzkiego.
Okoliczności katastrofy wyjaśnia prokuratura Apulii. Śledztwo jest prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci wielu osób. Nikomu nie postawiono żadnych zarzutów.
Wśród ofiar jest maszynista jednego z pociągów; drugiego maszynisty dotąd nie znaleziono.
Szef biura rzecznika prasowego MSZ Rafał Sobczak poinformował, że według aktualnych informacji wśród poszkodowanych w wypadku nie ma polskich obywateli. - Nasze służby konsularne pozostają w kontakcie z lokalnymi władzami i służbami ratowniczymi - zapewnił.
"Wygląda jakby rozbił się samolot"
"La Stampa" pisze, że z z jednego ze składów ocalał tylko ostatni wagon; z drugiego - dwa ostatnie. Zdjęcia straży pożarnej pokazują, jak potężne było zderzenie. "Z pierwszych wagonów zostały właściwie tylko strzępy metalu. Zostały one wyrzucone na dziesiątki metrów w okoliczne pola" - relacjonuje dziennik.
- Miejsce katastrofy wygląda jakby rozbił się tam samolot - dodał burmistrz miasta Corato, Massimo Mazzilli, nawiązując do rozrzuconych na dużym obszarze szczątków.
Autor: adso,mm/kk,rzw,mtom / Źródło: reuters, pap, La Repubblica, BBC