Około stu tysięcy osób uczestniczyło w demonstracjach przeciwników i zwolenników władz Ukrainy w sobotę w Kijowie. Choć obawiano się starć między dwoma obozami, doszło tylko do bójki z udziałem kilkunastu osób.
Bójka wybuchła po południu, gdy na wiecu opozycyjnym pojawił się transporter opancerzony, wynajęty - jak twierdzą świadkowie - przez znanego z prowokacyjnych akcji komika telewizyjnego Ołeksija Durniewa.
Przebite koła i kefir. Poza tym w Kijowie spokojnie
Pojazd został otoczony przez zwolenników partii Swoboda, którzy próbowali go rozbujać, a następnie przebili mu koła i oblali kefirem. W obronie transportera stanęli zwolennicy rządzącej Partii Regionów. W ruch poszły pięści. Obecni na miejscu milicjanci zainterweniowali dopiero po kilku minutach. Walczących rozdzielili funkcjonariusze milicyjnych oddziałów specjalnych Berkut.
Jeszcze kilka dni temu obawiano się konfliktu między zwolennikami władz i opozycji, którym władze Kijowa wydały pozwolenie na demonstracje o tej samej godzinie i w tym samym miejscu: na stołecznym placu Europejskim. Jednak w piątek deputowani do parlamentu z ramienia opozycji ustalili z przedstawicielami partii władzy, że zmienią czas swych akcji, by ich uczestnicy się nie spotkali.
Zgromadzeni na wiecu opozycyjnym aktywiści partyjni i zwykli kijowianie przeszli marszem od placu Europejskiego do placu Św. Zofii, wykrzykując: "Precz z bandą!" i "Precz z kryminalnym prezydentem!". Domagali się także uwolnienia odbywającej karę siedmiu lat więzienia byłej premier Julii Tymoszenko.
Walka o Europę
- Przyszedłem tutaj, by walczyć o europejską Ukrainę. Pracowałem u was w Polsce, pracowałem sześć lat w Grecji i wiem, że jeszcze bardzo nam do tej Europy daleko. Pewnie sami jesteśmy winni, bo na to pozwalamy. Rządzi nami jakieś dziesięć rodzin, które nas grabią, którym potrzebna jest dyktatura, a nie sprawiedliwość i porządek, jak w Unii Europejskiej - powiedział uczestnik marszu opozycji, Witalij.
Marsz i wiec przeciwników władz miały być zakończeniem trwającej od dwóch miesięcy akcji "Powstań Ukraino!", w trakcie której domagano się m.in. ustąpienia prezydenta Wiktora Janukowycza oraz integracji Ukrainy z Zachodem. Na wiecu w sobotę jeden z przywódców opozycyjnych Arsenij Jaceniuk zapowiedział, że akcja będzie kontynuowana aż do inauguracji nowego prezydenta. Wybory prezydenckie na Ukrainie odbędą się za dwa lata.
Władza walczyła z faszyzmem
Marsz zwolenników władz odbywał się pod hasłami walki z faszyzmem. Według komentatorów rządząca Partia Regionów zorganizowała go, by przyćmić akcję opozycji. Uczestnicy marszu nieśli transparenty z napisami "Precz z faszyzmem" oraz "Powiedzmy +nie+ neonazizmowi". Z głośników na placu Europejskim puszczano hasła ostrzegające przed "faszystowskimi politykami", wskazując, iż są to przedstawiciele opozycji.
Ludzie idący w tym marszu nie byli rozmowni. Pytani przez PAP, czy Ukrainie rzeczywiście zagraża dziś faszyzm, odpowiadali niechętnie. - Tak, jest taka groźba, szczególnie tutaj, w stolicy - powiedział mężczyzna z niebieską flagą Partii Regionów, który nie potrafił jednak wytłumaczyć, na czym ta groźba polega.
Opozycja mówiła wcześniej, że na marsz ugrupowania władzy ściągnięto pracowników sfery budżetowej z prowincji, którym zapłacono za przyjazd do Kijowa. - Przyjechaliśmy z Chmielnickiego (centralna Ukraina), ale za udział w demonstracji nam nie płacą. Jesteśmy nauczycielami i członkami Partii Regionów - powiedziała pani Iryna z transparentem "Uwolnijmy Ukrainę od faszyzmu!".
Niezależnie od głoszonych w sobotę haseł zarówno zwolennicy opozycji, tak i sympatycy władz zgadzają się co do jednego: Ukraina powinna dążyć do członkostwa w Unii Europejskiej. Niewykluczone, że idea integracji europejskiej może stać się czynnikiem, który doprowadzi kiedyś do pojednania rozdzielonego dziś na dwa obozy społeczeństwa ukraińskiego.
Autor: adso / Źródło: PAP