Szwedzkie służby ratunkowe usiłują wydobyć ciała dwóch osób z wraku małego samolotu pocztowego, który rozbił się w Laplandii na północy kraju - poinformowała agencja Reuters, powołując się na władze Szwecji.
Do zdarzenia doszło w nocy z czwartku na piątek. Samolot - model Canadair CRJ-200 - wysłał sygnał SOS, a później zniknął z radarów. Został zauważony przez załogę norweskiego myśliwca F-16 w pobliżu jeziora Akkajaure przy granicy z Norwegią. Obszar ten nazywany jest "Szwedzkimi Alpami".
- To górzysty teren, a temperatura sięga 30 stopni mrozu, dlatego dotarcie służb ratunkowych na miejsce zajmie sporo czasu - powiedziała przed godz. 8 rano dziennikarzom rzecznik policji Maria Jakobsson.
W szwedzkiej strefie powietrznej
Samolot pocztowy wyleciał z norweskiego lotniska Oslo-Gardemoen do Tromso w Norwegii - podała szwedzka gazeta "Svenska Dagbladet". Pilot wysłał sygnał SOS w czwartek o godz. 23.31. Był w tym czasie w szwedzkiej strefie powietrznej.
Na razie nie są znane przyczyny wypadku.
Wyprodukowany w 1993 roku CRJ-200 był zarejestrowany w Szwecji, operował jednak na terytorium Norwegii.
42-letni pilot, którego tożsamości na razie nie podano, i 34-letni pierwszy oficer wylatali wspólnie ponad sześć tys. godzin.
Autor: asz//gak / Źródło: Reuters, The Local
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock