Sąd uniemożliwił wybór premiera Katalonii. Po raz drugi

Sąd uznał, że uzyskanie przez Sancheza mandatu mogłoby doprowadzić do złamania porządku konstytucyjnego Hiszpanii
Schnepf: emocje w Katalonii opadają
Źródło: tvn24

Sędzia hiszpańskiego Sądu Najwyższego Pablo Llarena uniemożliwił wybór katalońskiego deputowanego Jordiego Sancheza na premiera rządu regionalnego Katalonii, ponownie odmawiając zwolnienia go na dzień głosowania z aresztu w Madrycie.

Głosowanie w katalońskim parlamencie regionalnym nad kandydaturą jego byłego przewodniczącego miało się odbyć w piątek, jednak sędzia prowadzący sprawę w hiszpańskim Sądzie Najwyższym nie zgodził się również na to, aby Sanchez mógł uczestniczyć w obradach przez wideokonferencję, nie opuszczając aresztu.W opublikowanym w czwartek przez hiszpańskie media obszernym uzasadnieniu swojej decyzji Llarena podaje również motywy odrzucenia apelu Komitetu Praw Człowieka ONZ z siedzibą w Genewie, który interweniował w obronie praw politycznych Sancheza.

Komitet wezwał ostatnio Hiszpanię do "podjęcia wszelkich niezbędnych środków celem zagwarantowania Sanchezowi możliwości korzystania ze swych praw politycznych".Jeden z argumentów, jakimi posłużył się sędzia Sądu Najwyższego, aby odrzucić prośbę katalońskiego polityka i apel Komitetu Praw Człowieka, brzmiał: "Stawiamy prawa kolektywne (Hiszpanów) ponad indywidualnymi prawami Sancheza".Sędzia Llarena uznał, że "ewentualne uzyskanie przez niego mandatu parlamentu regionalnego mogłoby doprowadzić do złamania porządku konstytucyjnego Hiszpanii".

Sędzia podkreślił również, że wprawdzie Sanchez może korzystać w sposób ograniczony ze swych praw politycznych, jednak - mimo pobytu w areszcie tymczasowym - nie utracił przysługującego członkom parlamentu prawa do głosowania.W katalońskim parlamencie wybranym 21 grudnia ubieglego roku partie opowiadające się za niepodległością regionu mają większość - 70 ze 135 mandatów - ale zwycięzcą wyborów była liberalna partia Ciudadanos (Obywatele), przeciwna secesji Katalonii.

Autor: MR//kg / Źródło: PAP

Czytaj także: