Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski osobiście przywrócił dostawy prądu w zajmowanym przez 450 osób budynku w centrum Rzymu. Współpracownik Franciszka zdjął pieczęcie z licznika energii elektrycznej w kamienicy, gdzie dług za prąd sięga 300 tysięcy euro - donosi "La Repubblica". Gazecie "Corriere della Sera" kardynał powiedział, że bierze na siebie odpowiedzialność za swój czyn.
W niedzielę włoskie media poinformowały, że bliski współpracownik papieża Franciszka udał się w sobotę do zajmowanego nielegalnie budynku w centrum Rzymu przy ulicy Santa Croce in Gerusalemme, gdzie od 6 maja zajmujące ten budynek rodziny, wśród nich sto dzieci, nie mają prądu ani ciepłej wody.
Dostawy energii dla 450 osób zostały odcięte z powodu ogromnego zadłużenia w wysokości 300 tysięcy euro. Kardynał Krajewski przywiózł prezenty dzieciom i obiecał lokatorom, że do wieczora przywrócone zostaną dostawy prądu. Papieski jałmużnik zdjął nałożone na licznik pieczęcie i włączył prąd. Według świadków zdarzenia w imieniu Watykanu wziął pełną odpowiedzialność za swoje działania.
Jednak, jak podkreślono w relacji, firma zarządzająca dostawą prądu natychmiast zorientowała się, co się stało. Jej pracownicy przybyli na miejsce w policyjnej eskorcie. Mieszkańcy powitali ich okrzykami "Bez prądu nie ma życia" i rozpoczęli pikietę. Nad ranem w niedzielę policja opuściła budynek.
Kto zapłaci rachunki?
Na wiadomość o czynie kardynała wicepremier i szef MSW Włoch Matteo Salvini oświadczył, że liczy na to, że kardynał zapłaci zaległe rachunki.
Nie chcę, by stało się to sprawą polityczną, ja jestem jałmużnikiem i zajmuję się osobami ubogimi, rodzinami, dziećmi. Tymczasem one mają wreszcie prąd i ciepłą wodę. Teraz wszystko zależy od zarządu miasta kardynał Konrad Krajewski
W wywiadzie dla "Corriere della Sera" polski kardynał podkreślił, że włączył ponownie prąd przede wszystkim w trosce o setkę dzieci, które mieszkają w tej kamienicy. Komentując słowa Salviniego stwierdził, że "od tego momentu, od kiedy został na nowo włączony licznik, ja płacę, nie ma problemu". Jak relacjonuje gazeta, jałmużnik dodał z uśmiechem, że może też płacić rachunki polityka Ligi.
- Nie chcę, by stało się to sprawą polityczną, ja jestem jałmużnikiem i zajmuję się osobami ubogimi, rodzinami, dziećmi. Tymczasem one mają wreszcie prąd i ciepłą wodę. Teraz wszystko zależy od zarządu miasta - zaznaczył kardynał. Opowiedział, że próbował interweniować w kompetentnych urzędach miasta w weekend.
- W Rzymie w weekend nic nie działa z wyjątkiem barów i restauracji - dodał. Wyraził opinię, że należało działać, bo sytuacja była "rozpaczliwa". - Biorę na siebie pełną odpowiedzialność. I nie muszę przedstawiać wyjaśnień, bo niewiele jest do powiedzenia - oświadczył. Jak zastrzegł, "jeśli otrzyma karę, to też ją zapłaci".
"Robin Hood papieża"
Kardynał Krajewski przypomniał, że kiedy kilkanaście lat temu miał miejsce kilkugodzinny blackout w Rzymie, uznano to za "dramat". - Proszę sobie teraz wyobrazić, co może oznaczać być bez światła przez sześć dni - zauważył. Przyznał, że znał wcześniej sytuację w kamienicy i już wysyłał tam pomoc medyczną oraz środki do życia.
Nie jest pewne, że to jedyny przypadek. Eksmisje, rodziny, które nie mają dokąd iść, ludzie, którzy z trudem wiążą koniec z końcem. Rzym to także to. Wystarczy przejść się po naszych stacjach kardynał Konrad Krajewski
- Prawie pięćset osób pozostawionych samym sobie. Byłoby pięknie walczyć także tylko o jedną osobę, a co dopiero o 500 - dodał. Jego zdaniem należy zadać sobie przede wszystkim pytanie, dlaczego ci ludzie są w okupowanym domu. - Jak to jest możliwe, że rodziny znajdują się w takiej sytuacji -dodał.
- Nie jest pewne, że to jedyny przypadek. Eksmisje, rodziny, które nie mają dokąd iść, ludzie, którzy z trudem wiążą koniec z końcem. Rzym to także to. Wystarczy przejść się po naszych stacjach - powiedział kardynał Konrad Krajewski.
Dziennik zauważa, że kiedy ktoś nazwał jałmużnika, gdy był jeszcze arcybiskupem, "ekscelencją", ten kazał mu płacić 5 euro na ubogich. - Teraz to co najmniej 10 euro - wyjaśnił kardynał, dla wszystkich "don Corrado".
Dziennik "La Repubblica" na pierwszej stronie poniedziałkowego wydania nazwał kardynała Krajewskiego "Robin Hoodem papieża".
Autor: mtom / Źródło: PAP