Putin "czyści" służby, nie ufa FSB. Obsesja czy naprawdę coś knują?


Kilka dekretów, kilkadziesiąt dymisji, "czekistowski desant" w MSZ i innych organach państwa. Putin nie próżnuje po tym, jak pojawił się po dłuższej nieobecności. Kadrowe i strukturalne czystki w aparacie bezpieczeństwa zdają się potwierdzać tezę, że zniknięcie prezydenta miało związek z zaostrzeniem konfliktów wewnątrz rządzącej elity. Putin musi uwzględniać interesy kilku grup wpływów, ale jednak konsekwentnie umacnia własną osobistą władzę.

Zabójstwo Borysa Niemcowa i zniknięcie Władimira Putina – dwa wydarzenia, które wstrząsnęły politycznym przedwiośniem w Rosji – były ze sobą ściśle związane. Widać to wyraźnie ponad miesiąc od spektakularnego zamachu pod murami Kremla.

Po "powrocie" prezydent Rosji uruchomił machinę kadrowych zmian w strukturach siłowych. Plan zapewne przygotował wtedy, gdy wszyscy zachodzili w głowę, gdzie się podział.

Dlaczego musiał zniknąć i opracować operację wzmocnienia własnej osobistej pozycji (nie reżimu)? Z powodu zabójstwa Niemcowa. Kto i dlaczego zabił opozycjonistę? Możliwości są dwie. Pierwsza, to zlecenie z samego Kremla. Druga to niekontrolowany przez Kreml akt wojny między rywalizującymi klanami.

W obu wariantach zabójstwo otwiera okres wstrząsów w siłowych instytucjach państwa, zwłaszcza tych najważniejszych dla utrzymania się reżimu.

Śmiertelne posłanie

Przeciwnicy tezy o odpowiedzialności Putina za zabójstwo Niemcowa w sensie dosłownym (zlecenie) argumentują, że przecież to tylko szkodzi prezydentowi, kompromituje go. Pojawia się teza, że to jakieś mroczne siły stoją za mordem, aby jeszcze mocniej pchnąć Putina w otchłań dyktatury i wojny.

Ten ostatni argument nie wytrzymuje krytyki – każdy, kto zna specyfikę putinowskiego reżimu, wie, że nie ma w nim miejsca na jakieś mroczne siły, które działałyby poza kontrolą, czy wręcz wbrew Kremlowi. Podobnie jest z twierdzeniem o kompromitacji – czyż choćby w świetle wydarzeń na Ukrainie zabójstwo Niemcowa aż tak bardzo miałoby zaszkodzić Putinowi? Przecież nie dba on już o swój wizerunek na Zachodzie. Ważniejszy jest wizerunek wewnątrz Rosji. I tu być może znajduje się odpowiedź na pytanie o motyw zabójstwa pod Kremlem.

Niemcow nie był bezpośrednim zagrożeniem dla reżimu. Fakt, nikt inny nie drażnił tak bardzo osobiście Putina swoimi wypowiedziami i raportami obnażającymi kleptokratyczny charakter władzy prezydenta. Osobista zemsta jest więc prawdopodobna – Putin pokazał, że nie zapomina, choćby w przypadku Aleksandra Litwinienki czy Borysa Bierezowskiego.

Natomiast na pewno nie trzeba było posuwać się aż do zabójstwa, żeby uderzyć w opozycję, zastraszyć ją. Śmierć Niemcowa nie miała być sygnałem pod adresem opozycji. Przeciwnie – to miało być przesłanie dla rządzących elit. Ostrzeżenie, że reguły gry się zmieniają i w trudnych, wojennych czasach, nikt nie powinien czuć się bezpiecznie. Dlatego zerwano z niepisaną tradycją i uderzono w byłego wysokiego przedstawiciela władzy (Niemcow był wicepremierem za czasów jelcynowskich).

Elity dostały sygnał, że Putin jest jedynym gwarantem ich bezpieczeństwa, a zarazem może w nich uderzyć. Broniąc Kadyrowa prezydent pokazuje, że jest sankcja na mordowanie ludzi na ulicach Moskwy, że ma on swych współczesnych opryczników. Putin dyscyplinuje elity, wskazując, co im grozi, gdyby przyszło komuś do głowy spiskować.

Zamach na Niemcowa mógł być też dziełem jednej z nieformalnych koterii w kierownictwie reżimu. Ale motywem nie byłaby chęć uderzenia w Putina, a w konkurentów.

Niezależnie jednak od motywów i zleceniodawców, same już wydarzenia po zabójstwie, a szczególnie przebieg śledztwa i towarzysząca mu medialna kampania, nie są dla reżimu dobre. Oznaczają bowiem wyciągnięcie konfliktów wewnątrz elity rządzącej, na światło dzienne. A to złamanie jednej z fundamentalnych reguł rządzących putinowskim państwem – że własne brudy pierze się w domowym zaciszu.

II wojna siłowików?

Przypomina to sytuację z jesieni 2007 r., gdy – w warunkach rosnącej niepewności co do sukcesji w związku ze zbliżającym się końcem drugiej kadencji Putina – wybuchła tzw. wojna siłowików. Konflikt jednej grupy czekistowskiej, z FSB na czele z drugą, z FSKN na czele, trafił na czołówki gazet, doszło do zatrzymań i tajemniczych zgonów.

Teraz, gdy okazało się, że pod zarzutem zabójstwa Niemcowa zatrzymano kadyrowca Zaura Dadajewa, odebrano to jako otwarty niemal atak FSB na prezydenta Czeczenii. Choć podobnie jak w czasie 1. wojny siłowików (2007), tak i dziś mamy do czynienia raczej ze starciem dwóch większych koalicji.

Zdaniem współautora prywatyzacji za czasów Jelcyna, dziś politycznego emigranta w Niemczech, Alfreda Kocha, walczą dwa obozy. Z jednej strony Federalna Służba Ochrony (FSO) i ludzie Kadyrowa, "którzy przeprowadzili operację", a z drugiej strony FSB, Komitet Śledczy i MSW, którzy mają dowody na winę tych pierwszych. Winę nie tylko wykonawców, ale i ich zleceniodawców. Problem w tym, czy będzie zgoda na ujawnienie także tych drugich.

Zołotow i Kadyrow

Fundamentem putinowskiego reżimu są służby specjalne, w których kluczowe stanowiska zajmują byli oficerowie KGB. Jednak tzw. kasta czekistów nie jest monolitem, jest wewnętrznie zróżnicowana. Putin nie może być pewien całkowitej lojalności byłych kolegów z Łubianki, gdyby doszło do sytuacji kryzysowej, np. próby przewrotu pałacowego lub ulicznej rewolty.

Dlatego od początku trzeciej kadencji prezydenckiej buduje wewnątrz tej grupy siłowików obóz oddanych mu na śmierć i życie „pretorian”. Dziś widać wyraźnie, że chce się w tym oprzeć na dwóch osobach.

Na zdjęciu dowódca Wojsk Wewnętrznych MSW gen. Wiktor Zołotow (L) i Ramzan Kadyrow, prezydent Czeczenii.

Jedną z nich jest Wiktor Zołotow, były szef ochrony osobistej Putina, a potem wieloletni szef Federalnej Służby Ochrony (FSO) – elitarnej służby specjalnej odpowiedzialnej m.in. za bezpieczeństwo VIP-ów i obiektów państwowych. Po tym, jak Putin zapewnił sobie całkowitą lojalność FSO, wysłał Zołotowa do MSW, z podobnym celem.

Dziś Zołotow jest dowódcą Wojsk Wewnętrznych MSW, potężnej 200-tys. formacji zbrojnej. W ostatnich miesiącach krążyły plotki, że Zołotow zastąpi na stanowisku szefa MSW w miarę niezależnego Władimira Kołokolcewa. Ostatecznie do tego nie doszło, Kołokolcew zasygnalizował tylko że jest wierny Putinowi i że będzie zwalczał wszelkie rewolucje.

Zołotow jest skonfliktowany z innymi szefami struktur siłowych, podobnie jak jego sojusznik, Ramzan Kadyrow. Prezydent Czeczenii to druga osoba, na której w razie problemów może w pełni polegać Putin. Kadyrow już dawno temu oświadczył szczerze, że jest lojalny nie wobec Rosji, a wobec Putina.

Ochrona, jaką po zabójstwie Niemcowa i zatrzymaniu czeczeńskich zamachowców, zapewnia Kadyrowowi Putin, wzmocniła jeszcze bardziej pozycję prezydenta Czeczenii. Niektórzy komentatorzy polityczni zaczęli go wręcz nazywać "putinowskim Berią"”.

Politolog Stanisław Biełkowskij uważa, że w konflikcie wewnątrz elity rządzącej, który rozpaliło zabójstwo Niemcowa, Putin wziął jednoznacznie stronę Kadyrowa, a siłowicy z FSB mogą czuć się poniżeni. "Problem nie został rozwiązany. Został po prostu odłożony, przy czym wcale nie na długo" - pisze Biełkowskij. Tym bardziej, że lobby czekistowskie z Łubianki nie składa broni.

Kto kogo podsłucha?

W połowie marca deputowany Dumy Nikołaj Kowaliow (były szef FSB w latach 1996-1998) wniósł projekt ustawy zobowiązującej szereg instytucji siłowych, w tym MSW, do uzgadniania z FSB wewnętrznych dokumentów dotyczących "organizacji i taktyki" działań operacyjno-śledczych. Chodzi tak naprawdę o wprowadzenie poprawki do Ustawy o działalności operacyjno-śledczej. Ma ona dotyczyć Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, FTS (Federalna Służba Celna), FSKN (agencja antynarkotykowa) i FSIN (Federalna Służba Penitencjarna). Poprawka przewiduje m.in., że podsłuchy powinny być zakładane przez te służby "z wykorzystaniem środków operacyjno-technicznych organów FSB".

Co oznaczać będzie przyjęcie takiej poprawki? Inne służby specjalne mające uprawnienia do prowadzenia działań operacyjno-śledczych, nie będą mogły inwigilować oficerów FSB. Bo za każdym razem, chcąc komuś założyć podsłuch w ramach śledztwa, do tejże FSB będą musiały się zwracać, żeby ten podsłuch założyła.

To byłoby prawdziwą rewolucją w sektorze służb specjalnych w Rosji, które ze sobą rywalizują i wzajemnie się kontrolują (przynajmniej do jakiegoś stopnia). Wszak to FSKN w latach 2006-2007 podsłuchiwała oficerów FSB w kilku głośnych śledztwach, m.in. głośnej aferze przemytniczej znanej pod nazwą „afera Trzech Wielorybów”. Pozyskane przez FSKN informacje o udziale oficerów FSB w przestępczym procederze wywołały trzęsienie ziemi na Łubiance – poleciały głowy kilku generałów. Na kontratak FSB nie trzeba było długo czekać – aresztowała wiceszefa FSKN gen. Aleksandra Bulbowa (dostał potem wyrok w zawieszeniu) za nielegalne podsłuchy, a kierowany przez niego zarząd operacyjnego zabezpieczenia zlikwidowano.

Dalsze legislacyjne losy projektu zgłoszonego przez Kowaliowa będą więc wskazówką, w którą stronę podąża sektor bezpieczeństwa w Rosji. Kowaliow podobno tylko realizuje decyzję Rady Bezpieczeństwa FR sprzed jakiegoś czasu. Ale czy putinowska Jedna Rosja zagłosuje za takim rewolucyjnym wręcz wzmocnieniem pozycji FSB w sytuacji, gdy mamy dziś do czynienia z cichą wojną Łubianki z największymi lojalistami Putina?

FSB chce więcej

W kontekście walki o uprawnienia operacyjne znaczące są ostatnie akcje FSB wymierzone w przedstawicieli innych struktur bezpieczeństwa. W marcu aresztowano naczelnika MSW w obwodzie sachalińskim gen. Władisława Biełocerkowskiego. Miał on bowiem wydać zgodę na nielegalne podsłuchiwanie rozmów telefonicznych pracowników Komitetu Śledczego badających sprawę zabójstwa. Podsłuchiwano też wspomagających operacyjnie śledztwo funkcjonariuszy Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego MSW oraz lokalnej FSB.

Zaraz potem FSB zatrzymała za malwersacje finansowe naczelnika MSW w obwodzie iwanowskim gen. Aleksandra Nikitina. Z kolei szef MSW w Republice Mari El gen. Wiaczesław Buczniew zastrzelił się tuż przed zatrzymaniem.

Większym echem odbiło się aresztowanie 31 marca byłego szefa MSW w obwodach orenburskim i samarskim, szefa FSIN w latach 2009-2012 Aleksandra Reimera. Został oskarżony o nadużycia finansowe na sumę 46,4 mln dolarów przy zakupie elektronicznych bransolet. Zapłacono za nie 10 razy więcej, niż faktycznie kosztują.

Zdaniem części komentatorów, Łubianka chce swego człowieka postawić na czele MSW. O dymisji Kołokolcewa mówi się od dawna, ale faworytem wydawał się być człowieka Putina, wspomniany Zołotow. Niewykluczone, że Kołokolcew do dziś jest ministrem w myśl powiedzenia, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.

FSB zdobywa też przyczółki na innych frontach. Na przykład Roskomnadzor tylko na papierze kontroluje internet, bo to właśnie przed FSB Putin postawił zadanie „kontynuowania oczyszczania rosyjskiej przestrzeni internetowej z nielegalnych, przestępczych materiałów, bardziej aktywnego wykorzystywania do tego nowoczesnych technologii”. I to FSB, a nie ministerstwo sprawiedliwości okazuje się kluczowym organem kontrolującym organizacje pozarządowe (Putin: „FSB będzie dalej zwracać uwagę na obecność zagranicznych źródeł finansowania pozarządowych organizacji”).

Czystka w bezpiece

Trzeba jednak podkreślić, że wszelkie wymienione wyżej działania, osiągnięcia i plany FSB zależą nadal od woli Putina. Aktywność Łubianki jest bardzo widoczna, wręcz widowiskowa, ale realny wpływ na reżim ma niewielki. Tymczasem warto zwrócić uwagę na inną decyzję Kremla, która realnie wzmacnia Putina, a osłabia struktury siłowe, których lojalności nie może być pewien.

Jeszcze w lutym, podczas opracowywania nowego okrojonego budżetu państwa, wszystkie organy siłowe dostały polecenie, aby zmniejszyć wydatki lub zwolnić do 10 proc. personelu. Dotyczy to nawet FSB. W służbie tej, jak i w MSW wstrzymano już nabór pracowników.

Redukcja nie dotyczy jednak Wojsk Wewnętrznych MSW. Dlaczego? Bo zgodnie z prawem są to żołnierze, a nie funkcjonariusze formacji policyjnych i pracownicy służb wewnętrznych, jak cała reszta. A chodzi o 200 tys. ludzi, prawdziwą armię z lotnictwem i siłami pancernymi, dowodzoną przez zaufanego człowieka Putina, Wiktora Zołotowa.

Kolejnym siłowym aktywem, który Putin mógłby przeciwstawić FSB i potencjalnym "carobójcom", jest FSKN. Agencja antynarkotykowa, ale mająca uprawnienia i ambicje czyniące z niej kolejną służbę bezpieczeństwa w Rosji. Zaletą, z punktu widzenia Putina, jest odwieczna wrogość między FSKN a FSB (mimo, że w obu rządzą ludzie z tego samego KGB), która najostrzejszą formę przybrała w czasie tzw. wojny siłowików na jesieni 2007.

Wtedy Putin musiał interweniować i w ramach wygaszania konfliktu wymienił szefa FSKN. Wiktora Czerkiesowa zastąpił Wiktor Iwanow. To nadzwyczaj wpływowy były kagiebista. W dwóch pierwszych kadencjach prezydenckich Putina Iwanow kierował działem kadr na Kremlu i uważano go za jednego z 2-5 najpotężniejszych ludzi w państwie.

Teraz pojawiły się plotki o likwidacji FSKN i przekazaniu jej funkcji oraz większości personelu do MSW. A chodzi o niebagatelną liczbę – w FSKN zatrudnionych jest 30 tys. ludzi. Iwanow wyraźnie się ostatnio uaktywnił i stara się wykazać, jak bardzo jego służba jest Putinowi potrzebna. 10 lutego zwołał konferencję prasową, na której chwalił się operacją „Czarny Bankier”. Chodziło o pranie pieniędzy pochodzących rzekomo z handlu narkotykami przez ukraiński Pryvatbank.

Putin nie ufa jednak do końca Wiktorowi Iwanowowi, który zalicza się do "starej gwardii" czekistów. Tymczasem w ostatnich tygodniach prezydent zaczął wyraźnie stawiać na młodsze pokolenie, ukształtowane już w czasach putinowskich, a nie w ZSRR. Wyjątki Putin robi tylko dla najbliższych zaufanych czekistów z tzw. drugiego szeregu.

Spotkanie z awansowanymi oficeramikremlin.ru

Wszyscy ludzie prezydenta

Należy przy tym podkreślić, że zaufanych ludzi Putin stara się ulokować we wszystkich instytucjach, które nabiorą szczególnego znaczenia, gdy dojdzie do jakiegoś przesilenia w Rosji.

Dekretem z 6 kwietnia prezydent przeprowadził szerokie zmiany w kierownictwie Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (MCzS). Stanowiska straciło 22 wysokiej rangą urzędników, od pułkowników po generałów. Musieli odejść m.in. szef stołecznego zarządu MCzS i jego zastępca oraz sześciu szefów regionalnych centrów MCzS. Wśród zdymisjonowanych jest też naczelnik 179. Centrum Ratowniczego znany jako szef tzw. humanitarnych konwojów do Donbasu. Duża część spośród zwolnionych to starzy oficerowie, jeszcze z rozdania jelcynowskiego. Poszli na emerytury, zastąpili ich nowi, młodsi.

Tym samym dekretem Putin dokonał też zmian kadrowych w MSW i Komitetu Śledczego - w kierownictwie tych instytucji na poziomie regionów.

Jeszcze na jesieni ub.r. 1. zastępcą ministra sprawiedliwości Aleksandra Konowałowa, człowieka Dmitrija Miedwiediewa, został człowiek Kremla Siergiej Gierasimow Dziś mówi się, że to on de facto rządzi w resorcie.

Takiego "politycznego komisarza" Putin wprowadził też do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. 12 marca br. podpisał dekret o ustanowieniu nowego stanowiska – zastępcy ministra ds. walki z terroryzmem. Wiceministrem tym został dotychczasowy szef kontrwywiadu (od 2004) w FSB gen. Oleg Syromołotow. Uchodzi za bardzo zaufanego czekistę Putina, ostatnio wykazał się jako szef sztabu zabezpieczającego igrzyska w Soczi.

Na miejsce Syromołotowa na czele kontrwywiadu Putin postawił 55-letniego generała Władisława Mienszczikowa. Mienszczikow ma długi staż pracy w organach bezpieczeństwa (1983-1995, 2014-2015), i na dodatek jest piterskim siłowikiem. Dotychczas Mienszczikow kierował Głównym Zarządem Programów Specjalnych Prezydenta FR (GUSP). GUSP odpowiada za stan gotowości mobilizacyjnej kraju i dysponuje ogromną infrastrukturą: to sieć tajnych bunkrów, podziemnych tuneli i fortyfikacji w całej Rosji. Nowym szefem GUSP został naczelnik Urzędu FSB w Południowym Okręgu Wojskowym Aleksandr Liniec. Niewiele o nim wiadomo, oprócz tego, że większość kariery spędził w kontrwywiadzie wojskowym FSB.

Putin powołał też nową instytucję, która ma się zająć polityką narodowościową w Rosji. Na czele Federalnej Agencji ds. Narodowości ma stać dotychczasowy zastępca przewodniczącego komitetu Dumy ds. Obrony Igor Barinow, w latach 90-tych oficer FSB. Barinow ma 46 lat. Jest pułkownikiem FSB w stanie spoczynku. W latach 1990-1992 służył w wojskach spadochronowych. Potem był w specnazie FSB Alfa. Weteran wojen czeczeńskich, trzykrotnie ranny, w 2003 odszedł ze służby.

Droga bez powrotu

18 grudnia 2014 na koniec dorocznej konferencji Putin usłyszał pytanie, czy możliwy jest wymierzony w niego pałacowy przewrót. – Nie mamy tutaj pałaców, tylko oficjalne rezydencje – żartem odpowiedział prezydent. Kwestia nazewnictwa. Ale Putin na pewno pamięta, że pałacowe przewroty doprowadziły do upadku Ławrentija Berię, Nikitę Chruszczowa i Michaiła Gorbaczowa.

Momentem krytycznym może być rok 2016, rok wyborów do Dumy. A jednocześnie próba generalna przed wyborami prezydenckimi w 2018 r. Nie przypadkiem Putin, na posiedzeniu kolegium FSB 26 marca stwierdził: - Już planowane są akcje w czasie nadchodzących kampanii wyborczych 2016-2018 r.

Sądząc po nastrojach społecznych, Putinowi uliczny bunt nie grozi. Przeciwnie, obecnie widzimy integrację mad wokół przywódcy. Inna rzecz to elity. Dlatego kluczem do utrzymania władzy będzie panowanie nad strukturami siłowymi. Putin zdaje sobie sprawę, że nigdy nie uzyska pełnej lojalności wszystkich służb i gdy dojdzie do sytuacji kryzysowej, to może się to skończyć tak, jak z Janukowyczem. W pierwszej kolejności siłowicy będą ratować siebie, ratować system, a nie samego Putina.

Prezydent powinien też pamiętać, że zbyt wielka zależność od "twardogłowych" może okazać się niebezpieczna.

Rosja jest zakładnikiem reżimu, reżim jest zakładnikiem Putina, a Putin jest zakładnikiem własnych decyzji, które pozostawiły go bez strategii wyjścia. Nikołaj Pietrow

Przekonał się o tym Gorbaczow, który w 1990 r. zaczął się wycofywać z pierestrojki i w obliczu rozpadu ZSRR coraz bardziej opierał się na partyjnym betonie (premier Pawłow) i KGB (przew. Kriuczkow). W efekcie stał się zakładnikiem puczystów (choć wiele wskazuje na to, że miał wiedzę o przygotowaniach puczu w sierpniu 1991), a potem w efekcie stracił władzę.

- Rosja jest zakładnikiem reżimu, reżim jest zakładnikiem Putina, a Putin jest zakładnikiem własnych decyzji, które pozostawiły go bez strategii wyjścia –te słowa analityka Nikołaja Pietrowa chyba najlepiej oddają położenie, w jakim znajduje się dziś prezydent Rosji.

Fragment Debaty Faktów "Rosja Putina" (27 marca 2015)

Iwanow: Putin to jest prawdziwy człowiek KGB, zadbał o to, by otoczenie było mu wierne
Iwanow: Putin to jest prawdziwy człowiek KGB, zadbał o to, by otoczenie było mu wiernetvn24

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: