W centrum Johannesburga doszło do podziemnej eksplozji, najprawdopodobniej wybuchu gazu. Rannych zostało 41 osób. Do zdarzenia doszło w pobliżu parkingu minibusów, które rozwoziły mieszkańców z pracy do domu.
Dwie osoby znajdują się w stanie krytycznym, dziewięć zostało poważnie rannych, a 30 odniosło mniejsze obrażenia w środowym wybuchu, do którego doszło w godzinach szczytu, około godziny 17 - przekazał serwis BNN Network.
Wiele osób zbierało się na Bree Street, by złapać minibusa i wrócić do domu z pracy. Świadkowie przekazali, że w momencie wybuchu część ludzi znajdowała się już w minibusach i wraz z pojazdami wyleciała w powietrze. Po eksplozji zarządzono ewakuację w obawie przed możliwością drugiego wybuchu lub zawalenia się pobliskich budynków.
Południowoafrykański portal News24, informując o zdarzeniu, pisał o ponad dwudziestu "latających w powietrzu" samochodach.
"Budynki mogą się zawalić. Uszkodzenia są rozległe" - oświadczył Panyaza Lesufi, premier prowincji Gauteng, w której leży Johannesburg, największe miasto RPA.
Oszacowano, że szkody objęły powierzchnię pięciu kilkupiętrowych budynków. Na środku ulic pojawiły się olbrzymie pęknięcia i dziury, niektóre tak duże, że część samochodów do nich wpadła - opisała agencja Associated Press. Drogi zostały zamknięte i trwa śledztwo w sprawie eksplozji.
Lesufi poinformował, że choć najprawdopodobniej doszło do wybuchu gazu, nie jest na razie jasne, czy doszło do pęknięcia w miejskich rurach, czy w innym nieokreślonym źródle. Firma Egoli Gas, dostawca gazu do Johannesburga, przekazała, że to mało prawdopodobne, aby wybuch był spowodowany przez wyciek z jednej z zainstalowanych przez tę firmę rur. Podkreślono, że po oględzinach nie stwierdzono żadnych wycieków.
Wcześniej w lipcu wyciek toksycznego gazu azotowego doprowadził do śmierci 17 osób, w tym trojga dzieci, na obrzeżach Johannesburga. Doszło do niego w wyniku działań związanych z nielegalnym przetwarzaniem złota na tym terenie, jak oceniły władze.
Źródło: PAP