W ostatniej przed prawyborami w New Hampshire debacie prezydenckiej senator Bernie Sanders kolejny raz oskarżył swą rywalkę Hillary Clinton o związki z Wall Street. - To przebiegłe oszczerstwa. Nie znajdziesz niczego na mnie, co by dowodziło, że zmieniłam stanowisko dlatego, że otrzymałam dotację - reagowała była szefowa dyplomacji.
Debata jaka odbyła się w czwartek wieczorem czasu lokalnego, w Durham, w stanie New Hampshire, była zdecydowanie najbardziej agresywna z dotychczasowych starć między Clinton a Sandersem. Obojgu walczącym o nominację Demokratów kandydatom puszczały nerwy, gdy próbowali zademonstrować, jak spore są między nimi różnice.
"Jeśli coś masz, to powiedz"
Sanders, określany jako socjalista, który z walki z finansjerą z Wall Street uczynił główny filar swej kampanii prezydenckiej, podkreślał, że jego kampanię w całości finansują drobne datki "zwykłych Amerykanów". Swej rywalce zarzucił natomiast związki z tą finansjerą, włączając w to hojnie płatne przemówienia, jakie Clinton wygłaszała m.in. w banku Golden Sachs po zakończeniu pracy na stanowisku szefowej dyplomacji USA.
Clinton ripostowała oskarżając Sandersa, że stosuje wobec niej "przebiegłe oszczerstwa", insynuując, że każdy polityk, który kiedykolwiek wziął pieniądze, powinien przestać uprawiać politykę. - Czas to zakończyć. Wystarczy już. Jeśli masz coś na mnie, to powiedz - oświadczyła. - Nie znajdziesz niczego na mnie, co by dowodziło, że zmieniłam stanowisko lub sposób głosowania dlatego, że kiedykolwiek otrzymałam dotację - dodała.
Walka z nadużyciami Wall Street
Sanders nie odpuszczał: "Sekretarz Clinton reprezentuje establishment. Ja - mam nadzieję - zwykłych ludzi".
- Senator Sanders jest jedynym człowiekiem, który określa mnie, kobietę ubiegającą się o urząd prezydenta, jako reprezentantkę establishmentu - ironizowała w odpowiedzi Clinton. Oświadczyła, że przeszłości nie raz udowodniła, że jest za "ograniczeniem nadużyć Wall Street". A jej propozycje dalszego uregulowania rynków finansowych zostały uznane przez wielu lewicowych ekonomistów, w tym noblistę Paula Krugmana, za najdalej idące.
Zwróciła też uwagę że menadżerowie funduszy hedgingowych prowadzą przeciwko niej wielką kampanię, próbując przekonać Demokratów, by nie głosowali na nią, tylko na Sandersa, "bo się jej boją". - Wiedzą, jakie są moje dokonania, co zrobiłam - dodała.
Pragmatyzm, czy idealizm?
Nie był to zresztą jedyny moment tej debaty, gdy Clinton próbowała przedstawić siebie jako pragmatycznego i doświadczonego polityka, a swego rywala jako nierealistycznego idealistę, który składa obietnice bez pokrycia.
- To co proponujesz jest po prostu nie do przeprowadzenia - mówiła o propozycjach Sandersa w sprawie darmowych studiów dla wszystkich, czy powszechnej służby zdrowia na wzór europejski. Jej zdaniem te propozycje byłyby nie tylko zbyt kosztowne, bo wymagałyby podniesienia podatków dla klasy średniej, ale przede wszystkim nie zyskałyby poparcia w Kongresie.
- Nie akceptuję takiego założenia - ripostował Sanders, wskazując, że innym rozwiniętym krajom udało się wprowadzić powszechny system ubezpieczeń i "poskromić sektor farmaceutyczny", który w USA winduje koszty lekarstw. Zarzucił Clinton, że nie jest wystarczająco lewicowa i kolejny raz obiecał, że jako prezydent przeprowadzi "polityczną rewolucję". - Musimy powstać i sprzeciwić się interesom wielkich pieniędzy - apelował.
Kandydaci o walce z ISIS
Była sekretarz stanu zdecydowanie lepiej od Sandersa wypadła w części dotyczącej polityki zagranicznej. Senator, odpowiadając na zarzuty, że jak dotąd nie przedstawił żadnych szczegółowych propozycji ws. pokonania tzw. Państwa Islamskiego, przyznał, że ma mniejsze od Clinton w tych sprawach doświadczenie.
- Ale doświadczenie nie wystarczy, liczy się też umiejętność oceny - powiedział, przypominając, że Clinton, że w przeciwieństwie do niego poparła jako senator USA w głosowaniu wojnę w Iraku w 2003 roku.
- Głosowanie w 2002 roku w sprawie Iraku nie jest propozycją, jak pokonać ISIS dziś - zareagowała Clinton.
Na zakończenie debaty Sanders przypomniał, że wywodzi się z bardzo skromnej rodziny: "Mój ojciec wyemigrował do USA z Polski w wieku 17 lat, nie mając żadnych pieniędzy. Zmarł młodo. Nie mógł sobie wyobrazić, że będę kiedyś startować w wyborach prezydenckich".
Prawybory w USA
Debata było pierwszym bezpośrednim starciem Demokratów po prawyborach w Iowa, które Clinton bardzo nieznacznie wygrała.
Znacznie trudniej będzie jej wygrać z Sandersem w New Hampshire, stanie, który głosuje w prawyborach jako drugi 9 lutego. Od miesięcy sondaże wskazują na znaczną, wynoszącą nawet kilkanaście punktów procentowych przewagę 74-letniego senatora w tym liczącym zaledwie 1,5 mln mieszkańców stanie Nowej Anglii. Jego popularność wynika z dużej mierze z tego, że pochodzi z sąsiadującego z New Hampshire stanu Vermont.
Analitycy ostrzegają jednak, by nie przywiązywać zbyt dużej wagi do wyników prawyborów w dwóch pierwszych stanach: Iowa i New Hampshire, bo elektorat w nich jest niereprezentatywnie biały i - w przypadku Demokratów - bardzo lewicowy. Silna pozycja w tych stanach Sandersa nie jest wielkim zaskoczeniem.
Autor: mm/kk / Źródło: PAP