Ekonomista, który obiecywał "wbicie piły łańcuchowej w państwową machinę" i dolaryzację gospodarki. Ekstrawagancki polityk, który umniejsza zbrodnie okresu dyktatury i opowiada się za swobodnym noszeniem broni. 53-letni Javier Milei, syn kierowcy autobusu i gospodyni domowej, właśnie został wybrany prezydentem Argentyny. Kim jest człowiek, który "wskoczył do polityki przekonany, że ma misję"?
- To historyczna noc dla naszego kraju, początek końca dekadencji - mówił w niedzielę, 19 listopada, Javier Milei, który właśnie został wybrany na prezydenta Argentyny, zdobywając blisko 56 procent głosów. Jego rywal, Sergio Massa, dotychczasowy minister gospodarki w lewicowym peronistowskim rządzie, otrzymał 44 procent poparcia.
Milei to lider skrajnie prawicowego, populistycznego ruchu La Libertad Avanza (Wolność idzie naprzód). "Przyjaciele i wrogowie przyszłego prezydenta Argentyny porównują go do jego kolegów, prawicowych populistów Donalda Trumpa i Jaira Bolsonaro. Inni określają tego ekonomistę z szaloną fryzurą jako połączenie Borisa Johnsona i laleczki Chucky" - ocenia brytyjski "Guardian". "El Pais" pisze natomiast o "mieszance mesjańskiego kaznodziei i gwiazdy rocka".
Lew, który przestał ryczeć
Jak napisał dziennik "El Pais", w ostatnią niedzielę ponad 14 milionów Argentyńczyków zagłosowało na "ekstrawaganckiego i wściekłego outsidera", który obiecał między innymi dolaryzowanie gospodarki i bezprecedensowe cięcia wydatków socjalnych. "Guardian" dodaje, że prezydent elekt znany jest z obietnicy, iż "wbije piłę łańcuchową w państwową machinę".
W jednej z przedwyborczych debat Milei, prezentując punkty swego programu, mówił o wydaniu bezpardonowej walki szerzącej się w kraju przestępczości. Stwierdził, że powinno temu służyć ułatwienie obywatelom nabywania i legalnego posiadania broni, radykalne zaostrzenie przepisów kodeksu karnego i "zmodyfikowanie systemu więziennictwa".
"El Pais" zaznacza jednak, że przed drugą turą wyborów prezydenckich Milei zmienił retorykę i wycofał się z części swoich wcześniejszych zapowiedzi. Podkreśla, że przyszły prezydent, aby zdobyć głosy, "przez ostatnie kilka tygodni przebierał się za zawodowych polityków, których tak bardzo nienawidzi". "Lew, jak go nazywano, przestał ryczeć. Zachował spokój nawet wtedy, gdy go krytykowano i wycofał się ze swoich najbardziej kontrowersyjnych pomysłów, takich jak prywatyzacja opieki zdrowotnej i edukacji oraz swobodne noszenie broni" - wylicza.
Jak dodaje hiszpański dziennik, jego niedawna przemiana przywodzi na myśl jedno z najsłynniejszych sformułowań przypisywanych byłemu argentyńskiemu prezydentowi Carlosowi Menemowi: "Gdybym powiedział, co zamierzam zrobić, nikt by na mnie nie głosował". Milei jednak to powiedział, a potem odwołał.
Dziennik pisze o "niezliczonych sprzecznościach" i "dwóch wersjach" prezydenta elekta. I dodaje, że "jego prawdziwe oblicze zacznie się ujawniać, gdy obejmie prezydenturę", czyli 10 grudnia.
"Wycofane dziecko", które zostało prezydentem
Milei urodziła się 22 października 1970 roku w Buenos Aires. Jest synem Norberto, kierowcy autobusu, który później został właścicielem firmy transportowej, i Alicii, gospodyni domowej. Jak sam przyznał, wychowywał się w atmosferze bicia, poniżania i obelg.
- Wszystkie pobicia, jakich doznałem w dzieciństwie, sprawiają, że dziś już niczego się nie boję - mówił Milei w jednym z wywiadów telewizyjnych.
Byli koledzy z klasy opisują go jako dziecko wycofane, które nie przepadało za kontaktami towarzyskimi. Podobny opis podają osoby, które pracowały z nim w Corporación América, konglomeracie biznesowym, któremu przewodniczy Eduardo Eurnekián, jeden z najbogatszych ludzi w Argentynie, uważany za jego pierwszego ojca chrzestnego. W tych relacjach panuje zgodność co do wybuchowego temperamentu, który do dziś jest nieustannym źródłem problemów prezydenta elekta.
"Samotny i nieufny" człowiek ze sklonowanymi psami
"El Pais" pisze, że Milei "wykazuje cechy bezkompromisowe i autorytarne". "On i jego kandydatka na wiceprezydenta Victoria Villarruel zaprzeczają terroryzmowi państwowemu i minimalizują zbrodnie przeciwko ludzkości popełniane przez dyktaturę [juntę wojskową, która rządziła Argentyną na przełomie lat 70. i 80. - red.], uznając je za 'ekscesy'" - dodaje.
"Milei jest głęboko niedemokratyczny. Bardzo się denerwuje, gdy mu zaprzeczają. W ogóle nie podoba mu się, gdy ktoś mówi mu coś innego, niż myśli, nawet jeśli czyni to w grzeczny sposób" - przyznaje prawnik i ekspert finansowy Carlos Maslatón, cytowany przez dziennik.
Człowieka, który wkrótce stanie na czele argentyńskiego państwa, wiele osób określa jako "samotnego i nieufnego". Do kręgu jego najbardziej zaufanych osób należy między innymi jego siostra Karina, jednocześnie szefowa kampanii. Charakterystyczne jest też jego przywiązanie do "małych czworonożnych dzieci", jak sam je określa, czyli jego psów - Murraya, Miltona, Roberta i Lucasa, nazwanych tak na cześć podziwianych przez niego ekonomistów. Są to klony jego ukochanego Conana, mastifa, który padł w 2017 roku. "New York Times" pisał, że zostały one stworzone w laboratorium w północnej części stanu Nowy Jork.
Znak rozpoznawczy - fryzura inspirowana Presleyem i bohaterem komiksów Marvela
Przyszły prezydent Argentyny wyróżnia się także niekonwencjonalną fryzurą, którą - jak pisze "Guardian" - wymyśliła jego konsultantka do spraw wizerunku Lilia Lemoine, która w jednym z wywiadów stwierdziła, że inspirowała się Elvisem Presleyem i Wolverine'em, bohaterem serii komiksów Marvela. Lemoine stwierdziła, że widzi uderzające podobieństwa między prezydentem elektem Argentyny a postacią z twórczości Marvela. "(Wolverine) jest bardzo lojalny i odważny, (...). Potrafi naprawdę wpaść w szał i być agresywny w stosunku do swoich wrogów – ale tylko wtedy, gdy zostaje zaatakowany. Nigdy, przenigdy nikogo nie zabije ani nie zaatakuje bez powodu" - powiedziała, podkreślając, że Milei ma też łagodniejszą stronę.
"Wskoczył do polityki przekonany, że ma misję"
Co stoi za tajemnicą wyborczego sukcesu przyszłego prezydenta? Jak pisze "El Pais", Milei "lepiej niż ktokolwiek zrozumiał zmęczenie argentyńskiego społeczeństwa kolejnymi kryzysami gospodarczymi i brakiem odpowiedzi na wyzwania, przed którymi stanęły miliony ludzi". Kluczowe było więc dotarcie do "ludzi, którzy ciężko pracują, ale nie mogą związać końca z końcem, do tych, którzy zamykają się w domach o zachodzie słońca, bo boją się wyjść, do tych, którzy uchylają się od wszelkich podatków, bo wątpią w swój los".
Zmiany zapowiadane przez prezydenta elekta dotyczą między innymi zaostrzenia prawa dotyczącego aborcji, prywatyzacji spółek publicznych, a także zasobów naturalnych Argentyny, takich jak złoże węglowodorów Vaca Muerta.
"El Pais" podkreśla, że Milei "wskoczył do polityki przekonany, że ma misję. Było nią raz na zawsze położenie kresu inflacji, niepewności i przywilejom polityków". "Krótko mówiąc - zmienianie Argentyny raz na zawsze, wypleniając z niej peronizm" - dodaje dziennik. Milei obiecał, że jeśli da się mu czas, za 35 lat Argentyna będzie drugimi Stanami Zjednoczonymi. Tyle że maksymalnie może rządzić 10 lat, czyli przez dwie kadencje.
Źródło: El Pais, Guardian, New York Times