Dwóch Japończyków dotarło do wyspy Uotsurijima we wtorek ok. godziny 9.30 czasu lokalnego (2.30 czasu polskiego). Według straży przybrzeżnej opuścili już wyspę.
Chiny znów w gotowości
Natychmiast zareagowało na to chińskie MSZ, nazywając przybycie dwóch japońskich obywateli na wyspę prowokacją. - To bezprawne przypłynięcie Japończyków na chińskie terytorium wysp Diaoyu było działaniem wysoce prowokacyjnym i naruszającym suwerenność terytorialną Chin - oświadczył w komunikacie rzecznik resortu, Hong Lei.
- Wzywamy Japonię do podjęcia skutecznych kroków w celu wstrzymania wszelkich działań, które zaostrzają konflikt. Jednocześnie Chiny zachowują prawo do podjęcia dalszych kroków - dodał.
Tymczasem antyjapońskie demonstracje odbywały się we wtorek w około stu chińskich miastach. Na ten dzień przypada 81. rocznica incydentu mukdeńskiego - prowokacji, od której zaczęła się japońska inwazja na Mandżurię w 1931 roku.
"Zniszczyć Japonię, odzyskać Okinawę"
Policja wzmocniła środki bezpieczeństwa wokół japońskiego konsulatu w Szanghaju, gdzie ok. 7 tys. demonstrantów wznosiło antyjapońskie hasła: "Precz z japońskim imperializmem", "Bojkot dla japońskich towarów", "Zniszczyć Japonię, odzyskać Okinawę".
Niektórzy wykrzykiwali: "Nigdy nie zapomnimy o naszym narodowym upokorzeniu! Nigdy nie zapomnimy 18 września!". Incydent mukdeński nie był jeszcze faktycznym początkiem wojny japońsko-chińskiej, która wybuchła dopiero w 1937 r., ale doprowadził on do zajęcia Mandżurii przez armię japońską, a z czasem do wybuchu wojny i okupacji Chin przez wojska japońskie.
Około 4,5 tys. manifestantów zgromadziło się przed japońskim konsulatem w Szenjangu (dawny Mukden) w prowincji Liaoning w północno-wschodnich Chinach, gdzie miał miejsce incydent. Protestujący obrzucali kamieniami i cegłami budynki japońskiej placówki, rozbijając okna. Inni palili japońskie flagi.
Przed ambasadą Japonii w Pekinie demonstrowało około 5 tys. ludzi. Kilku manifestantów paliło zdjęcia japońskiego premiera Yoshihiko Nody; inni obrzucali ambasadę jajami i plastikowymi butelkami.
Nastroje antyjapońskie są w Chinach bardzo silne od czasu drugiej wojny światowej. Japończycy zaatakowali wtedy Chiny i przez długi czas okupowali ich terytorium, dopuszczając się przy tym okrucieństw wobec ludności cywilnej.
Sporne wyspy Senkaku (Diaoyu) od lat administrowane są przez Tokio. Chińczycy zgłaszają do nich roszczenia, a stroną sporu jest też Tajwan. Wyspy znajdują się w pobliżu bogatych łowisk i prawdopodobnie dużych złóż ropy naftowej i gazu.
Autor: adso\mtom\k / Źródło: PAP