Japońskie koncerny otwierają podwoje swoich fabryk w Chinach. Toyota, Honda, Canon i kilkanaście innych marek działających m.in. w przemyśle tekstylnym zdecydowało, że pracownicy mogą wrócić po protestach, jakie wybuchły z powodu napięcia wokół spornych wysp Senkaku. Część producentów chce jednak z Chin uciekać.
Honda wznowiła w czwartek produkcję w trzech ze swoich pięciu fabryk w Państwie Środka, Canon na razie zdecydował się na otwarcie drzwi do jednej z kilku fabryk, a w jego ślady poszła też Toyota. W czwartek do pracy wróciły setki osób zatrudnionych przez elektronicznego giganta Aeon oraz tysiące osób zatrudnionych w sieci domów towarowych Heiwado.
Dzień wcześniej decyzję o powrocie do pracy podjęto w Nissanie, a już we wtorek pracowano w fabrykach Panasonica.
Japończycy w złotej klatce?
Japończycy będą jednak patrzyli z niepokojem na nastroje Chińczyków i w Tokio podniosły się głosy mówiące o potrzebie powrotu do popularnego pomysłu sprzed kilku lat, tzw. modelu "Chiny plus jeden".
Potężne koncerny z Kraju Kwitnącej Wyspy zaczęły w 2007 r. zastanawiać się nad przeniesieniem części swojej produkcji do krajów graniczących z Chinam, głównie z powodu rosnących kosztów pracy w Państwie Środka. Wymieniano wśród nich Wietnam, Myanmar i Tajlandię.
Pomysł upadł, bo chiński rynek zbytu okazał się zbyt atrakcyjny, ale teraz temat budowy nowych fabryk w krajach ościennych powrócił.
Prawdopodobnie w kolejnych latach swoją produkcję do Azji Południowo-Wschodniej przeniesie większość firm przemysłu tekstylnego oraz te, które wymagają niewykwalifikowanej siły roboczej.
Problem mają z kolei giganci przemysłu motoryzacyjnego. Ci zdają sobie sprawę, że nastroje społeczne w Chinach mogą się teraz zmieniać często i być może trudno je będzie przewidzieć. Z drugiej strony, rezygnacja z tak chłonnego i potężnego rynku jak Chiny byłaby fatalną decyzją biznesową dla Toyoty, Hondy i Nissana, które co roku sprzedają w tym kraju setki tysięcy nowych samochodów.
W skali globalnej Chiny przynoszą Nissanowi 25 proc. jego rocznego zysku netto, w przypadku Toyoty jest to 21 proc., a Hondy - 16 proc.
W tej chwili w Chinach operuje ponad 22 tys. japońskich firm. W 2011 r. japońskie inwestycje w Państwie Środka przekroczyły kwotę jednego biliona dolarów. Wstrzymanie eksportu do Chin na miesiąc oznaczałoby dla japońskiego handlu stratę rzędu 2,2 biliona dolarów.
Autor: adso\mtom / Źródło: Japan Times