Według francuskich śledczych badających katastrofę airbusa A320 linii Germanwings we Francji, dowódca samolotu wyszedł z kokpitu niedługo po osiągnięciu wysokości przelotowej. Pozwalały mu na to przepisy. Prawdopodobnie potrzebował pójść do łazienki.
Pierwszy kod nie zadziałał
W normalnej sytuacji, aby wrócić do kokpitu, wystarczyłoby wpisać kod na klawiaturze umieszczonej w pobliżu drzwi. Uruchomiłoby to sygnał alarmowy w kabinie pilotów. Zgodnie z zasadami pozostały w niej pilot powinien sprawdzić obraz z kilku kamer pokazujących okolice drzwi, aby upewnić się, że chcąca wejść osoba jest rzeczywiście członkiem załogi i nie jest sterroryzowana.Następnie drugi pilot powinien sięgnąć do przełącznika, który w tym konkretnym A320 znajduje się pomiędzy fotelami, bliżej miejsca kapitana i zwolnić blokadę drzwi. W wypadku feralnego lotu Germanwings tego nie zrobił. W efekcie drzwi pozostały zablokowane.W obliczu braku reakcji kolegi, kapitan najpewniej mógł zacząć podejrzewać, że jego kolega zasłabł lub ma jakiś inny problem. Pukał do drzwi i głośno mówił oczekując na odzew. Gdy ten nie nastąpił, najpewniej postanowił skorzystać z kodu awaryjnego.
Kod awaryjny nie pomógł
Druga kombinacja cyfr, którą według przedstawicieli Lufthansy znają wszyscy członkowie załogi, służy do odblokowania drzwi w sytuacji nadzwyczajnej. W teorii ma to umożliwić dostanie się do kokpitu, gdy piloci lub pilot zasłabną lub zostaną w jakiś sposób obezwładnieni.
Po wprowadzeniu awaryjnego kodu w kabinie pilotów rozlega się alarm, który standardowo trwa 30 sekund. Jeśli w tym czasie załoga nie zareaguje, drzwi otwierają się automatycznie na kilka sekund. W wypadku lotu Germanwings tak się jednak nie stało. Według francuskich śledczych drugi pilot musiał świadomie zablokować otwarcie drzwi. System na to pozwala, na wypadek, gdyby ktoś niepowołany poznał kod awaryjny i próbował przy jego pomocy wedrzeć się do kokpitu. Nikt nie założył, że tym "złym" okaże się jednak pilot w kokpicie. Przed tym nie ma już zabezpieczenia.
Beznadziejne próby dostania się do kabiny
W tym momencie kapitan musiał się zorientować, że dzieje się coś bardzo złego i jego kolega wcale nie zemdlał. W ostatnich minutach lotu słychać walenie do drzwi i krzyki. Kapitan, być może przy pomocy innych członków załogi lub pasażerów, zapewne próbował sforsować zamknięte drzwi.Na ich nieszczęście po zamachach z 11 września zostały one tak wzmocnione, że są nie do sforsowania bez ciężkiego sprzętu. - Drzwi są opancerzone i dostęp do kokpitu jest właściwie niemożliwy bez zgody załogi. Nawet przy pomocy broni palnej - mówił w czwartek szef Lufthansy i Germanwings, Carsten Spohr.Samolot z łącznie 150 osobami na pokładzie wbił się ostatecznie w zbocza francuskich Alp. Nikt nie przeżył. Według francuskich śledczych był to efekt celowego i świadomego działania drugiego pilota, 28-letniego Andreasa Lubitza. Niemieckie media w kolejnych godzinach ujawniły, że najprawdopodobniej miał problemy psychiczne i zataił ten fakt przed pracodawcą.
Katastrofa samolotu Germanwings w Alpach
Katastrofa samolotu Germanwings w Alpach
Autor: mk//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl | Artur Tarkowski