Edward Chernoff, którego wypowiedź przytacza serwis tmz.com twierdzi, że gdy Murray wszedł do sypialni Jacksona, ten już nie oddychał. Niemniej piosenkarz, według słów prawnika, był ciągle ciepły i miał puls.
Chernoff zaprzeczył też oskarżeniom, które pojawiły się pod adresem lekarza o podawania gwiazdorowi leków przeciwbólowych bez umiaru. Prawnik zapewnił, że jego klient nie podawał Jacksonowi demerolu i oxycontinu, a jedynie leki na konkretne dolegliwości.
Jackson brał silne narkotyczne leki?
Wersja o tym, że Jacksonowi tuż przed zatrzymaniem akcji serca zrobiono zastrzyk z demerolu - silnego środka przeciwbólowego, mającego również właściwości narkotyczne - zdobyła dużą popularność w mediach amerykańskich.
Jednak sekcja zwłok przeprowadzona w piątek nie wykazała, co zabiło Jacksona i dopiero za kilka tygodni będą znane wyniki badań toksykologicznych, mogących wykazać obecność narkotyków we krwi.
Dużo pytań do lekarza
Rodzina i przyjaciele Jacksona nie mogą się jednak pozbyć wątpliwości, co do roli Murraya w śmierci piosenkarza. Amerykański obrońca praw człowieka Jesse Jackson, pełniący obecnie rolę rzecznika rodziny zmarłego, w wywiadzie dla telewizji ABC zadał serię pytań: "Kiedy doktor przyszedł? Co robił? Zrobił mu zastrzyk? Jeśli tak, to jaki?".
Policja nie uważa jednak dr. Murraya za podejrzanego w sprawie, a jedynie za świadka. Pogrzeb Michaela Jacksona odbędzie się prawdopodobnie w środę w posiadłości Neverland.
Źródło: tmz.com