Pierwszy strajk od 1989 roku w Gnieźnie. Protestujący "w klatce", związkowcy ze zwolnieniami

Protestujący "w klatce"
Protestujący przed gnieźnieńskim ratuszem
Źródło: Filip Czekała/TVN24
Kiedy politycy Koalicji Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości mówią jednym głosem, to znak, że sytuacja jest nadzwyczajna. Gnieźnieńscy radni chcą pomóc w porozumieniu między strajkującymi pracownikami a zarządem firmy Jeremias. Impas w rozmowach trwa. Stosunki są tak napięte, że prezes na oczach prezydenta miasta i radnych nie podał ręki szefowi związków zawodowych.
Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • W firmie Jeremias produkującej kominy od 3 czerwca trwa strajk. Protestujący żądają poprawy warunków pracy, dłuższych przerw i wyższych wynagrodzeń. Zarząd kwestionuje spór i uważa strajk za nielegalny.
  • Firma zwolniła dwóch związkowców, w tym szefa organizacji. Państwowa Inspekcja Pracy kazała przywrócić go do pracy. Przywrócony został, ale zakazano mu wejścia na teren zakładu.
  • W środę sytuacji w firmie poświęcona była nadzwyczajna sesja rady miasta. Radni przyłapali przedstawiciela firmy na kłamstwie. Twierdził, że strajkujący zaatakowali policję. Mundurowi przekazali, że nic takiego nie miało miejsca.
  • To pierwszy strajk pracowniczy w Gnieźnie od 1989 r.

Dochodziła godzina 15, gdy grupa ubrana w czerwone kamizelki Inicjatywy Pracowniczej z gnieźnieńskiej fabryki Jeremias ruszyła z firmowego parkingu i pieszo udała się w kierunku ratusza. W środę zaplanowano tam nadzwyczajną sesję rady miasta poświęconą sytuacji w firmie. Od 3 czerwca w firmie Jeremias trwa strajk, pierwszy w Gnieźnie od 1989 roku.

Czytaj także: