Polska i Polacy nie zdają sobie sprawy, jak poważny jest kryzys migracyjny w Europie. Jeśli będziemy jako państwo i naród obojętni w kwestii przyjęcia uchodźców, to stracimy to, co w Unii Europejskiej dla nas najcenniejsze: swobody podróży, podejmowania pracy, osiedlania się oraz ogromne pieniądze europejskie na rozwój Polski. Możemy też stracić sympatię wielu krajów zachodnich dla naszych postulatów politycznych czy militarnych w sprawach Ukrainy i Rosji.
Nie ma powodów do optymizmu: wielka fala imigracyjna do państw Unii Europejskiej może na trwale zmienić zasady, na których funkcjonuje zjednoczona Europa. Państwa europejskie, nawet te najbogatsze i najlepiej rozwinięte, nie są w stanie dłużej w sposób niekontrolowany przyjmować rzesz uchodźców spoza UE. Najlepszym przykładem są Niemcy, Austria czy Szwecja. To kraje od lat otwarte na imigrację, zamożne, stabilne i na dodatek dysponujące odpowiednimi zasobami do przyjmowania uchodźców. Ale nawet tam społeczeństwa powoli zaczynają odwracać się plecami od reszty Unii Europejskiej i stawiają politykom pytania, jak zamierzają przeciwdziałać niekontrolowanej imigracji. To, co jeszcze nie dawno było zarezerwowane dla skrajnej prawicy, na przykład kwestionowanie otwartych granic i podróżowania bez kontroli (tzw. układ z Schengen), dzisiaj staje się "narracją" głównych partii europejskich. Nie można wykluczyć, że jesteśmy świadkami początku końca Schengen. Wyobraźmy sobie np. zawieszenie uczestnictwa w umowie schengeńskiej przez Niemcy i Austrię. Oba kraje leżą w środku Unii Europejskiej i graniczą łącznie z kilkunastoma krajami UE. Nieobecność RFN i Austrii w układzie oznacza faktyczny koniec Schengen.
Imigranci to także polski problem
Polska obojętność wobec losu uchodźców jest niezwykle krótkowzroczna. Przede wszystkim zaczęliśmy być postrzegani jako kraj egoistyczny, obojętny na prośby sąsiadów. Przejmujące milczenie klasy politycznej w kwestii imigracji do UE pokazuje, że dyskurs polityczny o Europie dzisiaj jest kompletnie podporządkowany potrzebom wyborczym. Partie polityczne i najważniejsi liderzy polityczni boją się rozmowy z obywatelami o uchodźcach z Afryki i Bliskiego Wschodu. Ksenofobia pewnej części społeczeństwa nie może być jednak alibi dla polityków, aby Polakom nie tłumaczyć powagi zagrożenia: bez zaangażowania się w rozwiązanie problemu uchodźców w tym momencie, Polska jako kraj i jako społeczeństwo ryzykuje utratę wielu korzyści, które daje uczestnictwo w Unii Europejskiej. Przede wszystkim chodzi o wolność podejmowania pracy, wolność osiedlania się, wolność podróżowania i miliardowe dotacje z budżetu europejskiego. Do tego dochodzi także groźba utraty wsparcia części państw UE dla polityki twardego kursu wobec Putina przy jednoczesnym osłanianiu Ukrainy przed dalszą rosyjską agresją i możliwym załamaniem finansowym.
Obojętność Polski obróci się także kiedyś przeciwko Polakom, mieszkającym w państwach Europy Zachodniej. Jeśli nawet najbogatsze kraje nie będą w stanie zintegrować setek tysięcy ludzi, którzy na Stary Kontynent uciekli przed wojną i prześladowaniami, to nie bądźmy zaskoczeni, jeśli zostaną ograniczone prawa Polaków, pracujących i uczących się w Unii Europejskiej. W Wielkiej Brytanii i we Francji partie żerujące na wrogości do imigrantów spoza UE i z samej UE, jak UKIP czy Front Narodowy, walczą o rząd dusz w społeczeństwach i niewykluczone, że na trwale wejdą do krajobrazu politycznego tych krajów. Póki co, w Niemczech skrajna prawica nadal jest marginesem, ale zdążyła już pokazać obrzydliwe oblicze, kiedy podpalano schroniska dla uchodźców. Pamiętajmy, że partie skrajnie prawicowe w UE traktują nas, Polaków, z pogardą i wrogością. Pogardzają nami w zasadzie tak samo, jak Afgańczykami czy Erytrejczykami, szukającymi schronienia i lepszego życia w Europie.
Konflikt w UE
Brak debaty politycznej w sprawie imigracji oznacza także, że i klasa polityczna i społeczeństwo ani nie dyskutują szczerze o szansach i korzyściach, ani nie dyskutują szczerze o niewątpliwych zagrożeniach i problemach, jakie dla Europy i Polski niosą masowa imigracja spoza Unii Europejskiej. Wśród szans są ożywienie witalności społeczeństwa poprzez przyjazd wielu ludzi z różnych krajów czy uzupełnienie luki demograficznej. Wśród zagrożeń jest możliwość powstania gett kulturowych i religijnych w polskich miastach.
Pod wpływem tego kryzysu, Unia Europejska zmienia się w zawrotnym tempie. Jest coraz więcej pretensji i żalów między krajami i rządami europejskimi. Naprawdę rychło Europa może zmienić się nieodwracalnie. Pamiętajmy, że już raz pod wpływem fali uchodźców z Węgier na Zachód, Europa zmieniła się nieodwracalnie. Latem 1989 r. Węgrzy zezwolili na swobodny wyjazd do Niemiec Zachodnich rzeszom wschodnioniemieckich uchodźców. Wtedy obywatele byłej NRD wyjeżdżali z Budapesztu w specjalnych pociągach. To był wstęp do upadku berlińskiego muru, który wydawał się być niewzruszony. Od otwarcia granicy węgierskiej dla obywateli NRD faktycznie datuje się koniec żelaznej kurtyny. Dzisiaj, ponad ćwierć wieku później, ponownie rzesze uchodźców podążają z Węgier na Zachód. Pytanie, co tym razem pod wpływem tego zjawiska zmieni się w Europie.
Autor: Jacek Stawiski / Źródło: TVN24 Biznes i Świat