Izraelczycy podejrzliwi wobec Obamy


Po sześciu miesiącach prezydentury Baracka Obamy Izraelczycy są coraz bardziej podejrzliwi wobec niego - pisze na łamach "New York Times" dziennikarz izraelskiego dziennika "Haarec" Aluf Benn.

Dziennikarz zauważa, że podczas podróży i w przemówieniach telewizyjnych prezydent USA Barack Obama zwracał się do muzułmanów, Irańczyków, mieszkańców Europy Zachodniej i Wschodniej, Rosjan i mieszkańców Afryki, ale nigdy nie zwrócił się bezpośrednio do mieszkańców Izraela.

Dlatego ci widzą tylko amerykańskie naciski na premiera Benjamina Netanjahu, by powstrzymać osadnictwo, co interpretują jako sposób na zadowolenie Arabów kosztem Izraela - pisze Benn.

Obama nie jest proizraelski?

Jak zauważa, polityka ignorowania Izraela ma swoją cenę. Co prawda Obama przekonał Netanjahu do koncepcji państwa palestyńskiego, jednak nie udało mu się powstrzymać osadnictwa i żaden z izraelskich polityków nie poparł jego propozycji.

Ostatnie badania opinii publicznej pokazują, że tylko 6 proc. mieszkańców Izraela uważa Obamę za proizraelskiego, podczas gdy 50 proc. stwierdziło, że jego polityka jest raczej propalestyńska.

Prawicowi dziennikarze izraelscy z kolei nazywają Obamę używając jego drugiego imienia Hussein - ma to być dowód na jego proarabskie sympatie.

Co się stało?

Zdaniem Benna doprowadziło do tego 16 dobrych lat rządów Billa Clintona i George'a W.Busha, którzy przyzwyczaili Izraelczyków do obdarzania ich uwagą. Waszyngton koordynował swoją politykę bliskowschodnią z Jerozolimą i nie interweniował, kiedy Izrael prowadził ofensywy w Libanie czy Gazie.

Podejście to było uważane przez arabskich i europejskich sojuszników USA za jednostronne.

Poprzedni prezydenci współwinni

Benn pisze, że Barack Obama objął urząd zdecydowany naprawić więzi Ameryki z sojusznikami w Europie i na Bliskim Wschodzie. Aby udowodnić, że jest przeciwieństwem poprzedników, postanowił zdystansować się od Izraela.

Po drugie - zdaniem izraelskiego dziennikarza - dyplomacja Obamy jest postrzegana

Wniosek jest taki, że Obama to mięczak, pragnący zadowolić swoich słuchaczy i uniknąć konfrontacji z każdym, tylko nie z Netanjahu Aluf Benn

Zadowoli każdego tylko nie Netanjahu

Obama został więc upokorzony przez północnokoreańskie próby rakietowe i nuklearne, pisze Benn, dodając, że amerykańskiemu prezydentowi nie udało się też skłonić państw arabskich do normalizacji stosunków z Izraelem.

"Wniosek jest taki, że Obama to mięczak, pragnący zadowolić swoich słuchaczy i uniknąć konfrontacji z każdym, tylko nie z Netanjahu" - pisze Benn.

Być może istnieje dobre uzasadnienie dla bliskowschodniej polityki Obamy, być może zatrzymanie osadnictwa jest w najlepszym interesie Izraela, być może popularność prezydenta USA w świecie arabskim jest brakującym elementem negocjacji pokojowych. Nie dowiemy się o tym, dopóki Obama nie zwróci się do nas - podsumowuje Benn.

Źródło: PAP