Izrael chciał zbombardować na początku tego roku irańskie instalacje atomowe, ale spotkał się ze zdecydowaną odmową poparcia przez George'a W. Busha, informuje brytyjski "The Guardian".
Izraelski premier Ehud Olmert miał nalegać na zgodę Busha podczas obchodów 60-lecia Izraela, gdy amerykański prezydent wizytował w maju Bliski Wschód.
Bush miał jednak odpowiedzieć, jak pisze "The Guardian" powołując się na źródło z otoczenia jednego z europejskich przywódców, że nie poprze tego ataku, jak długo jest na swoim stanowisku. Dał też do zrozumienia, że nie zmieni zdania w tym względzie.
Bush nie wierzył w skuteczność ataku
Według źródeł "Guardiana", Bush odmawiając kierował się dwiema przesłankami. Po pierwsze, obawiał się, że izraelski atak na Iran spowoduje odwet Irańczyków, który skupi się na amerykańskich wojskach w Iraku i Afganistanie.
Po drugie, Bush nie wierzył w skuteczność jednorazowego nalotu. W jego mniemaniu tylko kilka lub kilkanaście ataków mogłoby zniszczyć irańskie instalacje. Taka ich liczba mogłaby z kolei doprowadzić do otwartego konfliktu w regionie.
Izrael nie potwierdza informacji
Rzecznik premiera Olmerta nie potwierdza doniesień brytyjskiego dziennika i dodaje, że Izrael opowiada się za pokojowym rozwiązaniem kryzysu wokół irańskiego programu atomowego. Ale z drugiej strony "wszystkie opcje muszą pozostać na stole", dodał Mark Regev.
Przypomniał też, że Olmert przy każdej okazji przekonywał, że należy nie dopuścić do posiadania przez Teheran broni atomowej.
Iran zaprzecza oskarżeniom Zachodu
Zachód, w tym Izrael, zarzuca Iranowi, że jego program nuklearny potajemnie zmierza do budowy bomby jądrowej. Teheran utrzymuje jednak, że instalacje nuklearne służą wyłącznie celom pokojowym - produkcji energii elektrycznej.
Zarówno Izrael jak i USA podkreślają oficjalnie, że użycie siły, by wymóc na Teheranie zrzeczenie się nuklearnych ambicji, traktują jako ostateczność.
Źródło: Reuters