Premier Izraela Benjamin Netanjahu zdecydowanie potępił w niedzielę akty podpalenia synagogi oraz zbezczeszczenia cmentarzy - muzułmańskiego i chrześcijańskiego, do których doszło w Jaffie.
- Nie będziemy tolerować żadnych aktów wandalizmu i zrobimy wszystko, by znaleźć ich sprawców - oświadczył Netanjahu, otwierając posiedzenie rządu.
Wcześniej w podobnym tonie wypowiedzieli się m.in. prezydent Izraela Szimon Peres i przywódczyni największej partii opozycyjnej - Kadimy - Cipi Liwni.
Koktajlem Molotowa z synagogę
W sobotę wieczorem na dach synagogi w Jaffie, będącej administracyjną częścią metropolii telawiwskiej, ktoś rzucił koktajl Mołotowa. W pożarze nikt nie ucierpiał, ponieważ modły zakończyły się godzinę wcześniej i świątynia była już pusta.
Wcześniej, w Jaffie, zamieszkanej wspólnie przez Żydów i Arabów doszło do zbezczeszczenia grobów arabskich - zarówno na cmentarzu muzułmańskim, jak i chrześcijańskim. Część mogił została zniszczona, na innych pojawiły się obraźliwe napisy: "śmierć Arabom", "odpłata", a także "śmierć Rosjanom" (w Izraelu jest około półtora miliona przybyszów z byłego ZSRR). Łącznie zdewastowanych zostało 26 grobów, w tym cztery chrześcijańskie.
W odpowiedzi na te akty wandalizmu około dwustu mieszkańców Jaffy: Żydów i Arabów - przemaszerowało wspólnie w sobotę wieczorem ulicami miasta w pochodzie przeciwko rasizmowi. Miejscowi są przekonani, że dewastacja cmentarzy miała związek z ubiegłotygodniowym podpaleniem meczetu na północy kraju - w Tuba Zangarije i jest próbą wywołania zamieszek na tle religijno-rasowym.
Źródło: PAP