Islandzka policja bada okoliczności śmierci polskiej rodziny w porcie w Arskogssandur w północnej części wyspy. Polacy przygotowywali się do wjazdu na prom, jednak ich samochód z nieznanych przyczyn spadł do morza. Małżeństwo i ich córkę wyciągnięto dopiero po godzinie, już nie żyli.
Portal telewizji publicznej RUV opisuje wypadek, do którego doszło w piątek po południu w porcie.
Samochodem podróżowało małżeństwo Polaków w wieku około 40 lat i ich pięcioletnia córka. Drugie dziecko pary zostało w domu z rodziną.
Polacy od kilku lat mieszkali na wyspie Hrisey i próbowali dostać się na prom, by wrócić do domu. RUV pisze, że na pokładzie znajdowało się wiele osób, które widziały, jak samochód spada do morza.
Jeden ze świadków wypadku powiedział telewizji, że samochód jechał z normalną prędkością, jednak w pewnym momencie bez powodu zahamował, przez co wypadł z pomostu i wpadł do morza.
Okoliczności śmierci polskiej rodziny bada policja.
Lokalne media podają, że do wypadku doszło już po zmroku.
Wyciągnięci po godzinie
Akcja ratunkowa - jak podaje RUV - była utrudniona z powodu złych warunków pogodowych. Oprócz tego na miejscu nie było specjalistycznego sprzętu. Służby wezwały płetwonurków i po około godzinie rodzina została wydobyta z samochodu. Wszyscy już nie żyli.
RUV pisze, że dno w tym miejscu znajduje się na głębokości około czterech metrów, a woda miała temperaturę około 3 stopni Celsjusza.
Miasto, w którym mieszkali Polacy, rozpoczęło zbiórkę pieniędzy dla rodziny zmarłych. Policja poinformowała, że bliscy poprosili, by nie podawać publicznie ich nazwiska.
Autor: pk//kg / Źródło: RUV
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 3.0) | Bromr