Irańskie kibicki siatkówki pytają: gdzie są nasze krzesełka?


Mówi się o tej reprezentacji, że to czarny koń rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata w siatkówce. Nic dziwnego, bo Irańczycy, którzy grają świetnie i są niemałą sensacją ostatnich miesięcy, w swoim kraju mogą liczyć, tak jak piłkarze, na wsparcie milionów kibiców. I tak jak w Polsce na mecze siatkarzy przychodzą tysiące kibiców fanatycznie dopingujących swoich ulubieńców. Z jedną znaczącą różnicą. W Iranie na trybunach nie ma kobiet.

Nie ma, bo zabrania tego islamskie prawo, które stało się podstawą irańskiego państwa po rewolucji w 1979 roku. W jego myśl "nie jest w publicznym interesie" - jak wyraził to ostatnio szef teherańskiej policji - by mężczyźni i kobiety mieszali się ze sobą na trybunach podczas zawodów sportowych. Twardogłowi irańscy konserwatyści dodają zaś m.in., że sportowcy mężczyźni noszą skąpe stroje, których nie przystoi oglądać kobietom, a poza tym na stadionach i w halach panuje napięta atmosfera, czasem padnie jakieś przekleństwo, więc lepiej, by kobiet nie narażać na takie przykrości.

Wielkie wydarzenia sportowe rozgrywające się w ich kraju, jak eliminacje do piłkarskiego mundialu czy mecze siatkarskiej Ligi Światowej, Iranki mogą więc oglądać tylko w telewizji. I to raczej w zaciszu własnego domu, bo np. podczas ostatniego mundialu władze zakazały gromadnego oglądania transmisji z mistrzostw w Brazylii (reprezentacja Iranu walczyła dzielnie, ale nie wyszła z grupy) tak, by w podekscytowanym tłumie nie dochodziło do kontaktów mężczyzn z kobietami.

Znani z pomysłowego obchodzenia nakazów prawno-religijnych (np. zakazu picia alkoholu czy posiadania odbiorników satelitarnych) Irańczycy i tak organizowali spotkania, ale oficjalnie, np. w kinach czy kawiarniach, były one niemożliwe - właściciel lokalu musiał telewizor z transmisją meczu wyłączyć lub przełączyć na inny kanał.

45 minut z Bahrajnem

Srogie nakazy rewolucji islamskiej nie zawsze były respektowane z taką samą gorliwością. O ile zakaz kibicowania kobiet w zawodach piłkarskich mężczyzn był przestrzegany, o tyle mecze koszykówki czy siatkówki były już traktowane czasami bardziej liberalnie, choćby w czasach reformatorskiego prezydenta Mohammeda Chatamiego (1997-2005). Za jego rządów wpuszczono kobiety nawet na mecz piłki nożnej. Co prawda było to tylko drugie 45 minut meczu z Bahrajnem w kwalifikacjach do mundialu w Niemczech (Iran na mistrzostwa awansował, ale nie wyszedł potem z grupy), to wśród Iranek pojawiła się nadzieja na zmiany.

Podtrzymał ją nawet konserwatywny następca Chatamiego, Mahmud Ahmadineżad, który argumentował, że wpuszczenie kobiet na stadiony może poprawić panującą na nich "atmosferę moralną" oraz zmusić mężczyzn do bardziej wyrafinowanego dopingowania. W Iranie jednak ostatnie zdanie należy do muzułmańskich duchownych, z których najważniejszy - Najwyższy Przywódca ajatollah Ali Chamenei - najwyraźniej nie był gotowy na zmianę obowiązujących zasad społecznego zachowania. W efekcie na mecze siatkówki kobietom wstępu kategorycznie zabroniono, co podtrzymano później decyzją z 2012 roku.

Nowa nadzieja pojawiła się w sierpniu ubiegłego roku, gdy prezydentem został znów polityk uznawany za reformatora, Hasan Rowhani. Znów wydawało się, że coś może się zmienić, gdy we wrześniu do teherańskiej hali na mecz siatkarski z Japonią kobiety wpuszczono i mogły zająć 2 tys. z 12 tys. miejsc. Następnej okazji już jednak nie było, a sprawy przybrały nieprzyjemny obrót.

"Pierwszy policzek, drugi policzek i trzeci"

13 czerwca w Teheranie, w hali kompleksu Azadi, w ramach Ligi Światowej spotkały się reprezentacje Iranu i Brazylii. O wpuszczeniu Iranek nie było mowy, ale tym, co doprowadziło wiele z nich do wściekłości, było pozwolenie ze strony władz na wstęp Brazylijek. "Czy krew brazylijskich kobiet jest bardziej kolorowa od irańskich?", pytała irańska agencja prasowa ISNA dwa dni później, gdy przy okazji kolejnego meczu z Brazylią przed stadionem grupa ok. 50 kobiet demonstrowała przeciwko dyskryminacji. Najwyraźniej w Iranie brazylijski paszport jest ważniejszy od irańskiego - dodawała kąśliwie ISNA, podczas gdy aktywistki słały protesty do Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB).

Naprawdę groźnie zrobiło się pięć dni później. "Pierwszy policzek, drugi policzek i trzeci. Otoczona przez 10 agentów po cywilnemu, kobiety i mężczyzn, zostałam pobita i wciągnięta do radiowozu" - tak reporterka dziennika "Shargh" Fatemeh Dżamalpu opisywała wydarzenia, które rozegrały się 20 czerwca przed kompleksem Azadi. Niewielka grupa kobiet i mężczyzn, która z transparentami "Kobiety pytają: gdzie jest moje krzesełko?" i "Stadiony dla wszystkich" domagała się równouprawnienia, została poturbowana przez policję i zatrzymana. Tydzień później, gdy do Teheranu przyjechała reprezentacja Polski (by ponieść dwie sromotne porażki), przed stadionem panował spokój.

Dżamalpur po kilku godzinach wyszła na wolność, ale nie wszystkim dopisało tyle szczęścia. Gonczech Ghawami nie wyszła z aresztu do tej pory. Zatrzymana 10 dni po proteście 25-latka z brytyjskim paszportem nadal przetrzymywana jest w ramach śledztwa pod zarzutem "antypaństwowej propagandy". Amnesty International już uznało ją za więźnia sumienia, lecz brytyjskie Foreign Office ma ograniczone pole manewru - od 2011 r. w Teheranie nie działa brytyjska ambasada.

Rowhani, czyli nadzieja

Czy sytuacja irańskich kibicek może się zmienić? Wiele aktywistek nadal wiąże ogromne nadzieje z Hasanem Rowhanim, choć urzędujący od ponad roku prezydent nie zrobił na razie zbyt wiele w kwestii praw obywatelskich, co zapowiadał podczas kampanii wyborczej, którą zdecydowanie wygrał. Głosujący na niego Irańczycy mogą czuć się rozczarowani wolnym tempem zmian, ale w irańskim systemie politycznym nawet najbardziej liberalny prezydent, kim by nie był, musi liczyć się z twardą opozycją konserwatystów, muzułmańskiego kleru, a przede wszystkim z ostatecznym zdaniem Najwyższego Przywódcy. Irankom zostaje więc na razie tylko protest. Ten w sieciach społecznościowych i ten całkiem fizyczny jak akcja Darii Safai, irańskiej emigrantki, która podczas rozgrywanych w Polsce mistrzostw pojawia się na meczach Iranu w koszulce z angielskim napisem: "Pozwólcie irańskim kobietom wchodzić na ich stadiony".

Czy jednak wszyscy Irańczycy podzielają zapał i przede wszystkim opinię, że kobiety powinny móc oglądać zawody sportowe wespół z mężczyznami? - Obowiązkiem kobiety jest wychowywać dzieci i dbać o mężów, nie oglądać mecze siatkówki - przekonywała w czerwcu irańska parlamentarzystka Fatemeh Alia i można tylko przypuszczać, że w konserwatywnym, przywiązanym do tradycji i religii Iranie jej zdanie podziela wielu mężczyzn i wiele kobiet.

Akcje w sieci to na razie jedna z niewielu dostępnych dla Iranek form protestufacebook.com/FreeGhonchehGhavami

Autor: Maciej Tomaszewski//rzw / Źródło: tvn24.pl