Amerykańskie bazy wojskowe w Afganistanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i w Katarze są w zasięgu naszych pocisków balistycznych - oświadczył w środę Amir Ali Hadżizadeh, dowódca sił powietrznych Strażników Rewolucji Islamskiej. Jak dodał, w irańskie pociski mogą również dosięgnąć lotniskowców USA w Zatoce Perskiej, a Iran może zaatakować, jeśli Amerykanie "zrobią jakikolwiek ruchu".
Wypowiedź szefa irańskiego lotnictwa cytowała w środę agencja Tasnim. Hadżizadeh po raz kolejny miał w niej zadeklarować, że Iran zwiększył zasięg swoich pocisków balistycznych typu ziemia-woda do 700 kilometrów.
- Możemy zaatakować, jeśli [Amerykanie - przyp. red.] zrobią jakikolwiek ruch - zaznaczył. W jego opinii zagrożone powinny się czuć amerykańska baza powietrzna w Al-Udeid w Katarze i baza lotnicza Al-Dhafra w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a także jednostka wojsk powietrznych w Kandaharze, gdzie stacjonują Amerykanie.
Zerwane porozumienie
Nie jest to pierwsza wypowiedź Hadżizadeha w tej sprawie. W połowie października powiedział on w wywiadzie dla agencji Fars: - Zdołaliśmy zbudować pociski ziemia-woda, niemanewrujące, które mogą dosięgnąć dowolny okręt lub statek w zasięgu 700 kilometrów.
Agencje przypominają, że potencjał balistyczny Iranu pozostaje pod ścisłą kontrolą Strażników Rewolucji. W 2008 roku Iran pokazał pociski typu ziemia-woda o zasięgu 290 kilometrów. Najprawdopodobniej program rakietowy, który, jak podkreśla Teheran, ma charakter wyłącznie defensywny, został od tamtego okresu znacznie rozwinięty. Teheran nigdy nie zgodził się na jakiekolwiek negocjacje w USA w sprawie irańskich prób balistycznych.
Uważa się, że jedną z głównych przyczyn wypowiedzenia w maju przez prezydenta USA Donalda Trumpa porozumienia nuklearnego z Iranem było to, że nie obejmowało ono programu budowy pocisków balistycznych oraz nie powstrzymało irańskiego zaangażowania militarnego w Syrii, Jemenie, Libanie i Iraku.
Agencje nie podają, co skłoniło Amira Alego Hadżizadeha do środowej wypowiedzi o możliwym ataku na bazy amerykańskie. Przypominają jedynie, że w październiku Strażnicy Rewolucji dokonali ostrzału rakietowego oddziałów islamistów w Syrii w odwecie za wcześniejszy atak na paradę wojskową w Ahwazie na zachodzie Iranu, w którym śmierć poniosło 25 Irańczyków, w tym 12 żołnierzy Gwardii Rewolucyjnej, a 60 ludzi zostało rannych.
Zamach w Ahwazie
Irańskie władze oskarżają Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie o sfinansowanie zamachowców, którzy 22 września przeprowadzili ten zamach. Władze w Rijadzie i Abu Zabi zaprzeczyły tym oskarżeniom. Iran oskarżył również USA i Izrael o zaangażowanie w atak w Ahwazie, grożąc obu krajom "miażdżącą reakcją".
Odpowiedzialność za zamach wzięła na siebie organizacja dżihadystyczna, tak zwane Państwo Islamskie (IS). Jej rzecznik zagroził, że atak nie będzie ostatnim. Do przeprowadzenia zamachu przyznał się również Arabski Ruch Walki o Wyzwolenie Ahwazu, regionalna arabska organizacja separatystyczna walcząca o niepodległość Chuzestanu, prowincji, której stolicą jest właśnie Ahwaz.
Według irańskiej telewizji państwowej zamach w Ahwazie wymierzony był w trybunę, z której przedstawiciele władz przyglądali się paradzie wojskowej zorganizowanej w narodowym dniu sił zbrojnych i dla upamiętnienia rocznicy wybuchu wojny irańsko-irackiej z lat 1980-1988.
Armia w armii
Gwardia Rewolucyjna, zwana też Strażnikami Rewolucji, a dokładnie Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej, została utworzona po rewolucji islamskiej z 1979 roku w celu jej obrony przed - jak to określano - "wewnętrznymi i zewnętrznymi" zagrożeniami.
Składa się z formacji lądowych, morskich i powietrznych i jest to najlepiej wyszkolona i wyposażona część sił zbrojnych Iranu.
Autor: mm//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Hosein Velayati/Wikipedia (CC BY-SA 4.0)