Grób znaleziony na pustyni około 170 kilometrów na zachód od miasta Samawa zawierał szczątki kilkudziesięciu Kurdów, którzy zostali zabici przez siły Saddama Husajna - poinformowała kancelaria prezydenta Saliha, na którą powołuje się agencja Reutera.
Zginęli, bo "chcieli wieść wolne i godne życie"
Byli oni wśród 180 tysięcy osób, które mogły zostać zabite w ramach operacji Anfal (Łupy Wojenne), wymierzonej w irackich Kurdów pod koniec lat 80. XX wieku. Zrzucone na kurdyjską Halabdżę bomby z mieszaniną gazu musztardowego i cyjanowodoru zabiły około 5 tysięcy ludzi, a miasto stało się symbolem irackiej kampanii przeciw Kurdom.
- Zabił ich, ponieważ nie zaakceptowali dalszych rządów tamtego reżimu, ponieważ chcieli wieść wolne i godne życie - powiedział na konferencji prasowej prezydent Salih, który sam jest Kurdem.
"Nowy Irak nigdy nie może zapomnieć o tych zbrodniach"
Południowe prowincje Iraku zamieszkiwane są głównie przez szyickich Arabów, którzy również cierpieli z powodu ucisku i masowych mordów pod rządami Saddama, będącego sunnitą. W toku wymierzonej przeciwko szyitom saddamowskiej kampanii, rozpoczętej w marcu 1991 roku, zabitych zostało około 100 tysięcy mieszkańców południa Iraku.
- Nowy Irak nigdy nie może zapomnieć o tych zbrodniach, które popełniono przeciwko irackim ludziom ze wszystkich grup - podsumował prezydent Salih.
Autor: momo//now / Źródło: PAP