W środę Komisja Europejska przedstawiła propozycje zmian w prawie dotyczącym migracji oraz systemu azylowego Unii Europejskiej. Mają one odciążyć państwa południowoeuropejskie, które są pod największą presją. KE chce położyć nacisk na deportacje oraz wprowadzić zasadę "obowiązkowej solidarności".
To jedna z najważniejszych inicjatyw obecnej Komisji Europejskiej pod kierownictwem Ursuli von der Leyen, nad którą prace trwały od miesięcy. Unia Europejska próbuje zreformować politykę migracyjną od lat, ale sprawa ta spowodowała ogromne podziały między państwami członkowskimi. W efekcie w sprawie poprzednich propozycji, które zakładały m.in. obowiązkową relokację uchodźców, nie udało się wypracować porozumienia.
Teraz - tłumaczył reporter TVN24 Maciej Sokołowski - "relokacja, przyjmowanie uchodźców na swoje terytorium ma być nieobowiązkowe". - Teraz są inne drogi i tę solidarność można wykazać w inny sposób - dodał.
"Świeży start"
O nowych propozycjach mówiła w środę w Brukseli szefowa KE. - Migracja była i zawsze będzie towarzyszyć Europie. Przez wieki definiowała nasze społeczeństwa i kształtowała życie wielu z nas. Tak zawsze będzie. Migracja to coś złożonego, stary system, aby sobie z nią radzić w Europie, już nie działa - powiedziała.
Jak zaznaczyła, przygotowany przez KE pakiet dotyczący migracji i azylu oferuje "świeży start", biorąc pod uwagę wiele uprawnionych interesów. - Chcemy przestrzegać naszych wartości, jednocześnie zmierzyć się z wyzwaniami zglobalizowanego świata - zapewniła von der Leyen.
Przekonywała, że Europa musi odejść od rozwiązań przygotowywanych ad hoc i zamiast tego wdrożyć przewidywalny i wiarygodny system zarządzania migracją. - Jestem przekonana, że propozycja Komisji Europejskiej jest dobrą podstawą do tego. Ten pakiet odzwierciedla uczciwą i rozsądną równowagę między odpowiedzialnością i solidarnością pomiędzy państwami członkowskimi - zaznaczyła von der Leyen.
Ten pakiet - mówiła von der Leyen - odzwierciedla też pragmatyczne i realistyczne podejście. Dodała, że w jego ramach konieczne jest zbudowanie zaufania pomiędzy państwami, a także pewności obywateli, że UE może poradzić sobie z migracją. Zaznaczyła, że rozwiązania proponowane przez KE dotykają wszystkich aspektów: zarządzania migracją i kontroli, azylów i integracji, powrotów i relacji z partnerami zewnętrznymi.
- Propozycja Komisji Europejskiej opiera się na różnych sytuacjach geograficznych, różnych możliwościach i wyborach krajów członkowskich, ale również bierze pod uwagę, że presja na naszych granicach nie jest taka sama - tłumaczyła von der Leyen.
Według niej pakiet odzwierciadla nową równowagę pomiędzy odpowiedzialnością a solidarnością. - Nie ma pytania, czy kraj członkowski ma okazywać solidarność, ale w jaki sposób to robić. Moria to gorzkie przypomnienie: musimy znaleźć zrównoważone rozwiązanie w sprawie migracji. Wszyscy musimy się zaangażować - oświadczyła szefowa KE.
Program pilotażowy na Lesbos
Zapowiedziała, że KE utworzy wraz z greckimi władzami program pilotażowy na Lesbos, aby prowadzić centrum recepcyjne dla migrantów. Aby to wdrożyć, KE powoła grupę zadaniową, która wraz ze wsparciem unijnych agencji będzie pomagała poprawiać warunki dla ludzi przebywających na tej wyspie.
Po pożarze obozu Moria na Lesbos, w którym w bardzo złych warunkach przebywali migranci, około 12 tys. osób straciło dach nad głową. Wielu migrantów musiało spać pod gołym niebem lub w prowizorycznych schronieniach czy namiotach.
- Musimy razem pokazać, że UE zarządza migracją w sposób humanitarny i efektywny. Unia Europejska udowodniła w innych obszarach, że może podjąć wyjątkowe środki, aby pogodzić różne perspektywy. Stworzyliśmy kompleksowy rynek wewnętrzny, wspólną walutę i bezprecedensowy plan, żeby odbudować nasze gospodarki. Teraz czas sprostać wyzwaniu, by zając się migracją wspólnie z odpowiednią równowagą pomiędzy solidarnością i odpowiedzialnością - oświadczyła von der Leyen.
"Teraz mamy kompletnie inną sytuację"
Komisja podkreśla, że dzisiejsza sytuacja jest zupełnie inna niż ta, w jakiej UE była w 2015 r., gdy przedostało się do niej nielegalnie 1,8 mln osób, a 90 proc. z nich było uchodźcami. Wówczas Bruksela położyła nacisk na obowiązkową relokację, ale system ten nie sprawdził się.
- Teraz mamy kompletnie inną sytuację. 2,4 miliona migrantów przyjeżdża legalnie i ma pozwolenia na pobyt w Unii Europejskiej. Przyjeżdżają, aby tu pracować, brać śluby, studiować, w tej grupie są też uchodźcy. Co roku około miliona wyjeżdża z Unii Europejskiej, co sprawia, że mamy 1-1,5 miliona netto więcej osób. Potrzebujemy ich i to nie jest problem. W mojej propozycji skupiamy się na tych, którzy dostają się do Unii Europejskiej nielegalnie - powiedziała dziennikarzom unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson.
Z szacunków Komisji wynika, że z tych, którzy obecnie dostają się do UE nielegalnie około 2/3 to migranci ekonomiczni, którzy nie będą mieli prawa do azylu. Takie osoby będą musiały zostać odesłane. - Aby mieć akceptację Europejczyków do przyjęcia tych, którzy mają prawo tu zostać, musimy odsyłać tych, którzy nie kwalifikują się do tego. Dlatego w propozycji mocno kładziemy nacisk na powroty - zaznaczyła komisarz.
Co proponuje Komisja Europejska?
KE proponuje m.in. wprowadzenie szybkiej ścieżki, aby w procedurze granicznej zdecydować, czy dana osoba ma szanse na azyl, czy się do niego nie kwalifikuje. W tym drugim przypadku w ciągu 12 tygodni wydawana byłaby decyzja o powrocie.
Jeśli jakiś kraj byłby pod nadmierną presją migracyjną, wówczas mógłby się zwrócić o uruchomienie mechanizmu solidarności. W jego ramach państwa członkowskie miałyby albo relokować do siebie osoby starające się o azyl albo zająć się deportacjami tych migrantów, którzy nie kwalifikują się do przyznania im ochrony międzynarodowej. KE nazywa tę drugą możliwość "sponsorowaniem powrotów". Kraj, który się na to zdecyduje, będzie miał osiem miesięcy, żeby doprowadzić do wyjazdu osób z decyzją deportacyjną. Jeśli mu się to nie uda (lub uda się tylko częściowo), wówczas byłby zobowiązany relokować migrantów do siebie.
Gdyby Włochy uznały, że są pod nadmierną presją, mogłyby zwrócić się do KE o relokację np. 5 tysięcy osób do innych krajów. KE będzie analizować wniosek i stwierdzi, czy faktycznie taka liczba jest potrzebna, czy wystarczy relokowanie np. 3 tysięcy. Wówczas zaproponuje ich podział między państwa członkowskie. W takim przypadku Polska może np. powiedzieć, że nie chce nikogo przyjmować, ale zajmie się deportacjami takiej samej liczby migrantów z Włoch, jakie były w jej kwocie. Komisja tłumaczyła, że chodzi głównie o wysiłek dyplomatyczny, by zagwarantować powroty.
UE ma porozumienia readmisyjne z 24 krajami, ale nie wszystkie one działają. To stwarza problemy przy realizowaniu decyzji powrotowych, dlatego kraje południa domagają się wsparcia. Jeśli Polsce nie udałoby się doprowadzić do deportacji wszystkich osób, które byłyby w jej kwocie, wówczas miałaby obowiązek przyjęcia pozostałych migrantów.
Komisja chce też zharmonizowania procedur dotyczących migrantów. Gdy ktoś dostanie się do UE nielegalnie, będzie musiał przejść przez obowiązkowy proces przesiewowy. W jego ramach odbędzie się rejestracja, pobranie odcisków palców, zbadanie stanu zdrowia, kontrola bezpieczeństwa i złożenie wniosku azylowego. Wówczas zapadnie decyzja, czy osoba taka będzie kwalifikowana do procedury granicznej, w ramach której decyzja o umożliwieniu pozostania w UE zostanie podjęta bardzo szybko, czy do normalnej procedury azylowej.
Osoby z krajów, z których akceptowane jest bardzo mało wniosków o azyl (mniej niż 20 proc.), np. z Tunezji czy Maroka, będą kierowane do procedury granicznej. KE przewiduje wyjątki dla rodzin z małymi dziećmi czy osób ze specjalnymi potrzebami. Zdecydowana większość osób, które zostaną skierowane do procedury granicznej otrzyma jednak negatywną decyzję azylową wraz z decyzją o konieczności powrotu do kraju macierzystego.
Faktyczne doprowadzenie do niego nie jest proste. W wielu krajach członkowskich migranci przez lata pozostają nielegalnie i dopiero po dłuższym pobycie dostają decyzje o deportacji. - Chciałabym, żeby ten proces został skrócony do 12 tygodni - oświadczyła Johansson.
Jeśli kraj nie będzie w stanie uporać się w tym przez 12 tygodni, wówczas dany przypadek będzie kierowany do normalnej procedury azylowej. KE ma nadzieję, że takie przyspieszenie odsyłania pomoże w walce z przemytnikami. - Mam nadzieję, że dzięki temu ludzie dwa razy się zastanowią, zanim zdecydują się na ryzykowanie życie i opłacanie przemytników, bo w procedurze granicznej zostaną szybko odesłani z powrotem, jeśli nie będą mieli prawa do azylu - zaznaczyła komisarz.
KE proponuje rozwiązania dotyczące tego, który kraj członkowski będzie odpowiedzialny za rozpatrzenie wniosku azylowego. Teraz jest to obowiązkiem pierwszego państwa, do którego dostał się uchodźca. Na taki system (regulowany rozporządzeniem dublińskim) narzekają jednak mocno kraje południa Europy, które są na pierwszej linii fali migracyjnej. Na zmianę tej zasady nie było jednak zgody w UE w ostatnich latach.
Więcej legalnych ścieżek dostania się do UE
KE nie chce wywracać tego systemu do góry nogami, ale proponuje modyfikację, zgodnie z którą za wniosek azylowy mógłby być odpowiedzialny kraj, w którym uchodźca ma rodzinę, studiował, pracował lub otrzymał po prostu wizę tego państwa.
Komisja chce też zmniejszyć liczbę nielegalnych migrantów, oferując więcej legalnych ścieżek dostania się do UE, by migranci nie korzystali z usług przemytników. Jednym ze sposobów ma być umożliwienie np. gminom, miastom czy kościołom oferowanie możliwości przyjmowania uchodźców. Systemy takie funkcjonują już w niektórych krajach, np. w Kanadzie czy Irlandii.
Aby nowe zasady stały się prawem, będą musiały się zgodzić na nie państwa członkowskie oraz Parlament Europejski.
Źródło: PAP