Płonące barykady, starcia z policją i ponad 20 osób rannych - to bilans sobotnich zamieszek, które wybuchły późnym wieczorem w Barcelonie i Madrycie. Obie konfrontacje demonstrantów z policją rozpoczęły się od pokojowych protestów przeciwko skazaniu przywódców katalońskich separatystów.
Sobota była szóstym dniem protestów w Katalonii. W dużych miastach i wielu mniejszych miejscowościach odbyły się marsze sprzeciwu wobec poniedziałkowego wyroku hiszpańskiego Sądu Najwyższego.
Tego dnia skazanych na karę od 9 do 13 lat więzienia zostało dziewięciu katalońskich separatystów. Wsród nich jest były wicepremier Katalonii Oriol Junqueras.
Powodem było organizowanie nieuznawanego przez Madryt referendum w sprawie niepodległości Katalonii w 2017 roku.
W Barcelonie starcia rozpoczęły się przed północą w centrum miasta, w pobliżu placu Urquinaona. Interwencję policyjną poprzedziło agresywne zachowanie separatystów, którzy podpalili barykadę, wykonaną z mebli skradzionych z jednej z kawiarni.
- Ta barykada, która była budowana mniej więcej pół godziny temu, już płonie. W tej chwili to chyba "najbardziej gorące" miejsce w Barcelonie. Plac za tą barykadą jest takimi jeszcze nie płonącymi barykadami otoczony - relacjonował wydarzenia z największego miasta Katalonii w sobotę przed północą Paweł Łukasik, reporter TVN24.
Jak zaznaczył, plac w centrum Barcelony był z każdej strony otoczony przez służby. Policja w tamtym momencie nie interweniowała, płonęły m.in. śmieci.
"Regularna zadyma"
Reporter TVN24 zwrócił uwagę na to, jak sytuacja na ulicach Barcelony wyglądała zaledwie kilka godzin wcześniej.
- Protest, który odbywał się dziś po południu miał zupełnie inny charakter. To był protest ludzi, którzy po prostu przeciwstawiali się temu, że w miniony poniedziałek Sąd Najwyższy w Madrycie skazał na kary więzienia przywódców separatystów - przypomniał. Uczestnicy tego zgromadzenia przeszli ulicami miasta przed kataloński odział Sądu Najwyższego. - Zaczęli się rozchodzić. Część zatrzymała się tutaj - zaznaczył.
- Potem zaczęły dołączać grupy zamaskowanych młodych ludzi z kijami i różnymi innymi atrybutami, które prawdopodobnie pozwalają im czuć się w tej sytuacji pewniej. I zaczęła się regularna zadyma w centrum miasta - podsumował.
Ostatecznie w sobotnią noc w starciach w Barcelonie obrażenia odniosło 10 osób, a dwie zatrzymano.
W zamieszkach trwających równocześnie w stolicy Hiszpanii Madrycie rannych zostało 13 osób, a jeden z agresywnych demonstrantów został zatrzymany przez policję.
Blisko 600 rannych
Służby medyczne Katalonii podały w sobotę wieczorem, że w trwających od poniedziałku zamieszkach w regionie rannych zostało już blisko 600 osób, z których 18 pozostaje w szpitalach.
Kilka osób jest w stanie ciężkim, między innymi dziewczyna uderzona w twarz podczas jednej z manifestacji oraz separatysta potrącony przez policyjny samochód.
W piątek w rejonie barcelońskiej Via Laietana rannych zostało w starciach blisko 100 osób. Ta część miasta stała się miejscem licznych konfrontacji policji z separatystami, kiedy wieczorem na części tej arterii radykalni aktywiści podpalili kilka barykad.
W nocy z piątku na sobotę, po trwających ponad pięć godzin starciach z manifestantami, katalońska policja, Mossos d'Esquadra, skierowała na ulice barcelońskiego śródmieścia pojazdy z armatkami wodnymi.
W największych katalońskich miastach głównymi uczestnikami zamieszek jest młodzież w wieku akademickim. Wśród niej przeważają członkowie radykalnych Rad Obrony Republiki (CDR), które domagają się natychmiastowego ogłoszenia przez władze Katalonii niepodległości regionu.
Autor: kk/adso / Źródło: TVN24, PAP