Sześciu mężczyzn oskarżonych o zbiorowy gwałt i morderstwo studentki w New Delhi po raz pierwszy stanęło przed sądem. Mają usłyszeć formalne zarzuty, za które grozi im kara śmierci. Mężczyźni mają problem z obroną, bowiem nie chce się jej podjąć żaden prawnik.
Formalne postawienie zarzutów przed sądem jest niezbędne do wyznaczenia terminu pierwszej rozprawy. Wcześniej wszyscy usłyszeli zarzuty już od prokuratury. Władzom zależy na jak najszybszym przebiegu procesu, bowiem chcą uspokoić nastroje ulicy. Gwałt i morderstwo studentki doprowadziło do gwałtownych masowych demonstracji. Z tego powodu utworzono specjalny trybunał, który ma zająć się tylko tą sprawą. Kara śmierci i trzy lata więzienia? Jak podaje Reuters, w sobotę dwóch podejrzanych miało wnieść o przyznanie im statusu "informatorów", czyli zgodziło się pójść na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. W zamian za złagodzenie kary chcą zeznawać przeciw swoim kolegom. Pięciu spośród sześciu gwałcicieli, którzy są pełnoletni, zostało oskarżonych o zabójstwo, gwałt, porwanie i szereg pomniejszych przestępstw. Prokuratura bezwzględnie chce domagać się kary śmierci, motywując to "haniebną" naturą przestępstwa. Szóstym sprawcą jest niepełnoletni, wobec czego zgodnie z obecnym prawem grożą mu maksymalnie trzy lata więzienia. Taka perspektywa wywołuje oburzenie społeczne, wobec czego władze już zapowiedziały, że postarają się zmienić prawo, tak aby niepełnoletnich można było w pewnych sprawach sądzić jak pełnoletnich. Braki w obronie Oskarżeni, którzy pochodzą ze slumsów New Delhi i są biedni, mają poważny problem ze znalezieniem obrony. Miejscowi prawnicy zgodnie odmówili reprezentowania ich przed sądem. Ostatecznie na rzecz oskarżonych chciał pracować adwokat Sądu Najwyższego. Jednak zebrani na sali sądowej jego koledzy "wybuczeli" go i nie wiadomo, czy w końcu zdecyduje się zająć sprawą. Sąd ma obowiązek wyznaczyć obrońców, więc w końcu ktoś będzie musiał się podjąć tego zdania. Gdyby mężczyźni nie mieli odpowiednich reprezentantów podczas procesu, mogliby łatwo zaskarżyć wyrok. "Haniebna" zbrodnia Do ataku na 23-letnią studentkę fizykoterapii doszło wieczorem 16 grudnia, gdy wracała z kolegą autobusem z kina. Przez ponad godzinę sześciu mężczyzn ją gwałciło i biło. Próbujący jej bronić kolega został dotkliwie pobity. Kobieta zmarła dwa tygodnie później w szpitalu w Singapurze. Drastyczny gwałt doprowadził do masowych protestów w New Delhi. Tłumy na ulicach domagały się surowego ukarania sprawców i potępiały rzekomo bierną policję. Doszło do zamieszek i starć ze służbami porządkowymi. Po presją społeczną rząd szybko zapowiedział zdecydowanie ukaranie sprawców, których zmobilizowana policja rychło ujęła. Obiecano też zmiany w prawie i lepszą ochronę dla kobiet będących obiektem przemocy seksualnej, która w Indiach jest poważnym problemem.
Autor: mk/tr/k / Źródło: Reuters, tvn24.pl