Liczne przypadki zagubienia fragmentów ciał żołnierzy czy odcięcie części ramienia poległego bez zgody rodziny - do takich praktyk miało dochodzić w wojskowej kostnicy w amerykańskiej bazie Dover. To już drugi taki skandal, który wstrząsa USA. W ubiegłym roku wykryto liczne przypadki braku odpowiedniego traktowania ciał poległych na cmentarzu Arlington w Waszyngtonie.
Podobne sprawy poważnie naruszają prestiż amerykańskiego wojska, które od wielu lat szczyci się tym, że nigdy nie zostawia swoich poległych na polu bitwy, a szczątki żołnierzy traktuje z najwyższym szacunkiem.
Delikatna praca
Nieprawidłowości w kostnicy bazy Dover są na tyle poważne, że zainteresowała się nimi FBI. Jak informuje "Washington Post", śledczy oświadczyli, że wykryto "znaczne problemy w zarządzaniu". Lotnictwo USA, któremu podlega kostnica, wszczęło wcześniej własne postępowanie, w wyniku którego "zdyscyplinowano" szefa zakładu i dwóch innych wysokich rangą pracowników.
Dochodzenia USAF i FBI wszczęto po doniesieniach od anonimowych pracowników kostnicy, która w latach 2008-2010 zajmowała się ciałami około 4 tys. ofiar wojen w Iraku i Afganistanie.
Nieprawidłowości, które nie zostały oficjalnie potwierdzone przez FBI i USAF, mają obejmować liczne przypadki zagubienia fragmentów ciał poległych żołnierzy. Ataki na wojskowe kolumny przy użyciu bomb-pułapek spowodowały bowiem, iż ciała wielu ofiar są w znacznej mierze rozczłonkowane i docierają do kraju w plastikowych workach. Czasem fragmenty ciał kilku żołnierzy są pomieszane.
Upiorne zaniedbania
Jak donosi "Washington Post" w ciągu ostatnich lat pracownicy cywilni znajdowali na terenie kostnicy puste worki, których zawartości nikt nie potrafił znaleźć. W ten sposób zagubiono między innymi stopę i kostkę żołnierza piechoty morskiej poległego w Afganistanie. Cywilni technicy znaleźli też pod lodówkami z ofiarami niezidentyfikowane fragmenty ciał, które dopiero po jakimś czasie dopasowano do worków leżących w chłodni. Całkowicie zagubiono też część ciała pilota myśliwca F-15, który rozbił się w Afganistanie.
Innym przykładem naruszenia zasad był przypadek żołnierza, który zginął w eksplozji bomby-pułapki w Afganistanie. Jego ciało od pasa w dół było w strzępach, ale rodzina chciała pogrzebu z otwartą trumną. Pracownicy kostnicy musieli więc przygotować górną część zwłok na widok publiczny. Problemem była kość ramienia, która pod wpływem eksplozji została znacznie zdeformowana i nie pasowała do munduru.
Jeden z "zdyscyplinowanych" oficerów nakazał więc ramię odciąć i umieścić w torbie z resztą fragmentów nóg żołnierza. Pracownicy cywilni opierali się, bowiem tak znaczna ingerencja w ciało poległego wymaga zgody poległego, ale wojskowy uciął dyskusję i przeforsował swoje zdanie.
W donosie, który stanowił podstawę śledztwa, anonimowi informatorzy stwierdzili także, iż szef kostnicy zgodził się, aby szpital wojskowy w Niemczech przesyłał resztki ludzkich płodów w używanych kartonowych pudłach, a nie w do tego odpowiednich aluminiowych pojemnikach transportowych.
Kolejny przypadek
Po raz pierwszy zaufanie w zdolność wojska do wypełniania swoich obietnic względem zmarłych zostało podważone w 2010 roku. Śledztwo przeprowadzone przez US Army na cmentarzu wojskowym Arlington wykazało przypadki niewłaściwie zidentyfikowanych ciał, wykopanych z grobów urn, które zostały porzucone w kupie piasku i przypadki zaniedbań w kontraktach wartych miliony dolarów. Wojskowi śledczy i FBI obecnie prowadzą dochodzenie w sprawie pracowników cmentarza.
Źródło: Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: USAF