Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance rozpoczął wizytę na Grenlandii. Odwiedza tam amerykańską bazę wojskową Pituffik, dawniej Thule. Choć przebywa tam raptem 150 osób, baza jest jednym z najważniejszych strategicznie obiektów wojskowych na świecie. Oto dlaczego.
Grenlandia powitała amerykańskiego wiceprezydenta i jego żonę raczej chłodno. Temperatura w Pituffik, gdzie wylądowali J.D. i Usha Vance'owie, wynosiła w piątek około -20 stopni Celsjusza. Było jednak dość słonecznie, by delegacja z USA mogła zobaczyć w całej okazałości jedną z najważniejszych, najdalszych i najbardziej niezwykłych baz amerykańskiej armii. Co w niej tak niezwykłego?
ZOBACZ TAKŻE: Popyt na Grenlandię. Dlaczego Trump (i nie tylko on) pragnie wyspy
Pituffik. Na szczycie świata
Dla miejscowych Pituffik oznacza "miejsce, gdzie przywiązujemy psy". Amerykanie jednak przywiązują do niego najwyższe znaczenie strategiczne - nazywają je "szczytem świata" ("The Top of the World"). Jest najbardziej wysuniętą na północ instalacją wojskową armii USA - leży niemal 1200 km ponad kołem podbiegunowym północnym i ok. 1500 km od bieguna północnego. Jest też jedną z najbardziej odludnych baz militarnych. W pobliżu - w odległości ok. 100 km - znajdziemy jedną osadę - Qaanaaq, zamieszkiwaną przez mniej niż 650 osób. Oprócz nich ciężko natknąć się na ludzi. Jak pisze "The New York Times", spotkamy tu raczej foki, morsy, czasem niedźwiedzie polarne.
Amerykanie pojawili się tu w 1941 roku, w czasie II wojny światowej. Jak przypomina "NYT", ambasador okupowanej wówczas przez hitlerowców Danii zawarł w Waszyngtonie "ciche porozumienie", na mocy którego mieli zbudować na Grenlandii lotniska i stacje meteorologiczne. Dzięki temu wojska USA mogły skuteczniej kontrolować północny Atlantyk. Dekadę później porozumienie sformalizowano, zaś rząd Danii przyznał USA szerokie prawa dotyczące obiektów wojskowych na największej wyspie świata, która w 1953 roku przestała być duńską kolonią, a na mocy konstytucji stała się jej częścią.
ZOBACZ TEŻ: "Od II wojny światowej mamy zasadę samostanowienia". Grenlandczycy tego właśnie chcą
"Lodowy robak" i katastrofa bombowca
Bazę założono na szerokiej równinie, w okolicy osady inuickiej Pituffik. Nazwano ją Thule, od pobliskiej misji Thule założonej przez odkrywcę Knuda Rasmussena. Samą osadę, a właściwie jej mieszkańców, przeniesiono. Najpierw do Thule, a następnie - w związku z rozbudową bazy - do Nowego Thule, 100 km dalej (dziś nosi nazwę Qaanaaq). Po kilku dekadach rząd Danii wypłacił odszkodowania członkom przesiedlonego wówczas przymusowo plemienia.
Tymczasem Amerykanie zyskali teren nie tylko na strategicznie ważne lotnisko - bo położone przy najkrótszej lotniczej drodze do Rosji, ale też potężne systemy radarowe. Lata 50. były okresem intensywnej eksploatacji bazy. "NYT" przypomina o jednym z najdziwniejszych eksperymentów tamtego czasu - tajnym projekcie znanym jako "Iceworm" (co można przetłumaczyć jako lodowy robak). Zakładał budowę bazy zasilanej energią jądrową, która miała przetestować ukrycie pod lodem i ewentualne wystrzelenie stamtąd pocisków nuklearnych. Lód okazał się jednak zbyt niestabilnym budulcem i plan zarzucono. Pozostały radioaktywne odpady...
21 stycznia 1968 roku do bazy zbliżał się bombowiec strategiczny B-52 z czterema bombami termojądrowymi typu B28 na pokładzie. Każda o mocy 1,1 megatony. Gdy maszyna była około 140 kilometrów na południe od Thule, dowódca poprosił o zgodę na lądowanie awaryjne w związku z pożarem na pokładzie. Samolot nie zdołał jednak dotrzeć do pasa startowego. Stratoforteca rozbiła się o lód niedaleko bazy. Sześciu członków załogi zdołało się katapultować, nie przeżył jeden z pilotów. Katastrofa doprowadziła do eksplozji ładunków konwencjonalnych, przez co miał też zostać rozrzucony materiał radioaktywny.
Baza kosmiczna
Dwa lata temu baza zmieniła nazwę na Pituffik Space Base i jest jednym z najważniejszych strategicznie obiektów wojskowych na świecie. Jako część amerykańskiego systemu wczesnego ostrzegania monitoruje wszelką aktywność rakietową. "To dosłownie najbardziej wysunięte 'oko' amerykańskiej obrony" - tłumaczy w "NYT" Peter Ernstved Rasmussen, duński analityk ds. obrony. "Pituffik to miejsce, gdzie Stany mogą zauważyć odpalenie rakiety, obliczyć jej trajektorię i aktywować system obrony przeciwrakietowej. Jest niezastąpione" - dodaje ekspert.
Mimo naprawdę surowych warunków pogodowych - zimą słońce znika tu na długo, a temperatury spadają poniżej -30 stopni Celsjusza - tutejsze lotnisko działa cały rok. W bazie operuje obecnie pięć oddziałów i - jak informuje "NYT" - ma około 150 osób stałego personelu.
Nowa nazwa - Pituffik Space Base (Baza Kosmiczna Pituffik) i przekazanie jej pod dowództwo Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych to najnowszy etap niezwykłej historii najbardziej wysuniętego posterunku US Army.
ZOBACZ TEŻ: "Nie chcemy być ani Amerykanami, ani Duńczykami". Grenlandia wybiera
Autorka/Autor: am
Źródło: The New York Times, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA