Jednego Polaka zatrzymała grecka policja w związku z zamieszkami w Atenach - powiedział TVN24 sekretarz prasowy polskiej ambasady. Na ulice stolicy Grecji wyszły tysiące demonstrantów. Dochodzi do starć z policją. Protestujący rzucają kamieniami i koktajlami Mołotowa. W całej Grecji trwa strajk generalny.
Zatrzymany Polak
Zatrzymanego podejrzewa się o udział w zamieszkach. Sekretarz prasowy Sławomir Misiak mówił, że nie zna szczegółów zatrzymania, a o zdarzeniu poinformowano go telefonicznie.
- To jest obywatel Polski, który tutaj od jakiegoś czasu pracuje - mówił na antenie TVN24 Misiak. - Wczoraj odbyło się przesłuchanie (...) Dotąd nie postawiono mu żadnych zarzutów. Zatrzymany Polak argumentował, że w miejscu zamieszek znalazł się przypadkowo; wracając do domu.
Ambasada Polski zapewnia, że wszyscy obywatele naszego kraju mogą liczyć na pomoc ze strony pracowników placówki. Jeśli zatrzymani nie znają języka greckiego, ambasada zapewni im tłumacza, a w przypadku postawienia im zarzutów, także pomoc prawną.
Protestuje blisko 10 tysięcy ludzi
W środę na ulice Aten wyszło nawet 10 tysięcy ludzi: do około tysięcznej grupy związkowców dołączyli mieszkańcy, głównie studenci i nauczyciele. Wszyscy domagają się odejścia rządu Costasa Karamanlisa. W okolicach greckiego parlamentu doszło do walk. Policjanci użyli gazów łzawiących w odpowiedzi na ciskane kamienie i koktajle Mołotowa.
Trwa strajk generalny. Zamknięte zostały szpitale i szkoły. Źle działają środki transportu. Ateńczycy nie wiedzą, co dzieje się w ich mieście, bo nie wychodzi prasa, a w telewizji zamiast wiadomości pokazywane są stare filmy.
Protest planowano od tygodni
Protest dwóch wielkich związków zawodowych wobec polityki gospodarczej rządu Costasa Karamanlisa planowany był od tygodni. Jednak jego skala przerosła wszelkie oczekiwania, bo niespodziewanie został wzmocniony zamieszkami po zastrzeleniu 15-latka.
Około 10:00 rano lokalnego czasu, około tysiąca związkowców zebrało się na Placu Konstytucji w centrum Aten i wygłaszając antyrządowe slogany ruszyli w kierunku greckiego parlamentu.
Związkowcy - Powszechna Konfederacja Pracujących Grecji (JSEE) i Najwyższa Rada Administracyjna Funkcjonariuszy Publicznych (ADEDY) - nie przystali na prośby władz i nie zrezygnowali z organizacji protestu. Obie centrale gromadzą w sumie 2,5 mln członków.
Teraz demonstranci to głównie młodzież
Protest organizowali związkowcy, ale teraz jego główną siłą są studenci. - Poziom frustracji, stresu przekroczył granice - mówił na antenie TVN24 Ryszard Żółtaniecki, były ambasador Polski w Atenach. - Po prostu oni nie akceptują świata, w którym żyją. Demonstrujący studenci i nauczyciele nieśli transparenty z napisem "państwo zabójców" i hasłami wzywającymi premiera Kostasa Karamanlisa do odejścia.
Sytuacja młodych ludzi w Grecji nie jest najlepsza: skostniały system edukacji państwowej, po prostu niewydolny. Nie ma szkolnictwa prywatnego, które łagodziłoby napięcia. Sytuacja jest fatalna, jeśli chodzi o młodych ludzi i brak perspektyw. Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador w Grecji
- Sytuacja młodych ludzi w Grecji nie jest najlepsza: skostniały system edukacji państwowej, po prostu niewydolny - mówił dla stacji TVN24 Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador w Grecji. - Nie ma szkolnictwa prywatnego, które łagodziłoby napięcia. Sytuacja jest fatalna, jeśli chodzi o młodych ludzi i brak perspektyw.
Protestują inne miasta
W Salonikach doszło do dwóch protestów. Oprócz studentów i nauczycieli demonstrowało także około 2 tys. osób na wezwanie Komunistycznej Partii Grecji. Ten wiec zakończył się rozejściem uczestników.
W Patras, na południowym-zachodzie Grecji w proteście zorganizowanym przez związkowców wzięło udział zaledwie 200 osób, a 2 tys. uczestniczyło w manifestacji na apel partii komunistycznej.
Nastolatek zginął od rykoszetu
Śmierć 15-letniego chłopca, która rozpętała falę zamieszek na greckich ulicach nie nastąpiła od bezpośredniego strzału, jak początkowo sądzono. Ekspertyza balistyczna potwierdziła zatem wersję funkcjonariuszy, którym postawiono zarzut umyślnego zabójstwa, że oddany strzał był ostrzegawczy - mówił adwokat policjantów Aleksis Kugias. Badanie nie zostało jeszcze oficjalnie opublikowane.
Pogrzeb spokojny, niespokojnie po pogrzebie
We wtorek, po pogrzebie 15-letniego Aleksisa Grigoropulosa, znów w całym kraju płonęły uliczne barykady, plądrowano sklepy i przewracano samochody. Grecka telewizja pokazywała również zdjęcia oddziałów szturmowych policji strzelających ostrzegawczo w powietrze.
Demonstranci atakowali koktajlami Mołotowa komisariaty policji, m.in. w Patras (nad Morzem Jońskim) i na wyspie Korfu. W Patras komendę główną policji otoczyła grupa około 500 osób.
W Atenach do starć z policją doszło w okolicach okupowanej od trzech dni politechniki. Płonął ogień, różnymi pociskami rzucano w funkcjonariuszy i witryny sklepowe. Policjanci odpowiedzieli gazem łzawiącym.
W Salonikach protestujący schronili się na wydziale filozofii. Grupa około 60 osób zaatakowała policję kamieniami.
Płomienie protestu obejmują cały kraj
Jak podała grecka agencja prasowa ANA, zamieszki trwały też w innych miastach: Koryncie, Aleksandroupolis, Larissie, Ioanninie, w Mitylenie na Lesbos i w Rodos.
Przywódca lewicowej opozycji, socjalista Jeorjos Papandreu wezwał do rozpisania przedterminowych wyborów i oskarżył rządzących konserwatystów o nieumiejętność obrony społeczeństwa przed zamieszkami.
- Rząd nie radzi sobie z tym kryzysem i stracił zaufanie Greków - powiedział. - Najlepsze, co może teraz uczynić, to dymisja i pozwolenie, by to obywatele znaleźli rozwiązanie - dodał.
Kto ustąpi?
Również wielu demonstrantów domaga się ustąpienia premiera Kostasa Karamanlisa. Szef rządu, który w ubiegłym roku niewielką przewagą wygrał wybory, ignoruje te żądania. On sam uczestników zamieszek uznał za "wrogów demokracji".
Według najnowszych sondaży socjaliści mają około 5-proc. przewagę nad konserwatystami.
Źródło: TVN24, BBC, PAP