Władze Nikaragui po obejrzeniu map na stronie Google wysłały swoje wojska na część terytorium Kostaryki. Bo według Google Kostaryki powinno tam nie być. Sąsiedzi protestują i stawiają ultimatum, którego termin właśnie mija, ale nie mogą się bronić, bo od 60 lat nie mają własnej armii. Koncern jako winowajcę wskazuje amerykański Departament Stanu i prosi, by nie rozstrzygać sporów politycznych na podstawie jego map.
Chodzi o kilka kilometrów kwadratowych podmokłych, bagiennych terenów. To dżungla bez bogactw naturalnych i większego znaczenia strategicznego. Od ponad stu lat obszar ten kontroluje Kostaryka i wg większości map kontroluje nadal. Ale nie na mapach Google, które przesunęło granicę na korzyść Nikaragui.
Na poważnie
Władze w Managui postanowiły skorzystać z okazji i wysłały na sporny teren swoje wojska. Zamiast flagi Kostaryki powiewa tam juz flaga Nikaragui.
- Chcemy pokazać, że jesteśmy jak silna pięść, mamy mocną granicę i będziemy pilnować, aby żaden intruz nie wkroczył na teren naszego kraju - mówi Rene Nunez, przewodniczący parlamentu Nikaragui. A wszystkim kwestionującym te działania wojskowi z Nikaragui odpowiadają to samo: aby obejrzeli sobie zdjęcia satelitarne Google. Ostatnie trzy kilometry rzeki przed ujściem do oceanu leżą już w całości w Nikaragui.
Trafić argumentem
Ale na razie końca kryzysu nie widać. Kostaryka nie ma własnej armii, więc wysyła nad granice specjalne jednostki policji, organizuje pokojowe marsze i apeluje do świata o interwencję. - Gdy druga strona grozi nam użyciem siły - my próbujemy używać siły argumentów. Gdy druga strona wysyła coraz więcej żołnierzy - my wysyłamy na ulice dzieci i apelujemy o pokój - mówi Laura Chinchilla, prezydent Kostaryki.
Próby mediacji podjęła się Organizacja Państw Amerykańskich, ale na razie skończyło się na kłótniach i odwoływaniu się do starych map. - Nie ma wątpliwości, ze teren ten należy do Kostaryki. Tak jest na wszystkich mapach, zarówno w naszym narodowym instytucie geograficznym, jak i w nikaraguańskim instytucie studiów terytorialnych - przekonuje Rene Castro, minister spraw zagranicznych Kostaryki
Nie pierwsza taka wpadka
Szefowie firmy przez długi czas odmawiali komentarzy w tej sprawie. W końcu winę zrzucili na amerykański Departament Stanu, który miał dostarczyć im wadliwe mapy i zaapelowali do obu stron konfliktu, aby nie wykorzystywały ich serwisu do rozstrzygania sporów granicznych.
Tym bardziej, że to nie pierwszy przypadek gdy amerykańska firma doprowadziła do międzynarodowych kłótni przyznając jednemu z państw sporne terytorium. Kilka miesięcy temu przesunęła granice Kambodży z Tajlandią. Dwukrotnie zmieniała też zdanie, czy położona na Morzu Śródziemnym mała wysepka Pietruszka należy do Hiszpanii czy Maroka.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN